Wstęp

Świat rządzi się swoimi prawami - o tym wiemy od dawna. Od dawna wiemy również, że jako chrześcijanie nie powinniśmy się do świata upodabniać, lecz wręcz przeciwnie: przemieniać się przez odnowienie umysłu tak, byśmy umieli rozpoznać wolę Bożą dla naszego życia oraz nauczyć się rozróżniać dobro od zła [Rzym. 12:2]. Tymczasem obserwujemy w Kościele proces odwrotny - sposób myślenia wielu wierzących niebezpiecznie upodabnia się do światowych wzorców.

Jedną z najbardziej pożądanych rzeczy na świecie jest władza. Nawet cień zależności innych ludzi od jednostki budzi w niej poczucie siły i pewności siebie, a także przemożne pragnienie posiadania wpływu na coraz większe grupy. Pragnienie to jest tak silne, że w pewnym momencie i w odpowiednich okolicznościach przestają działać jakiekolwiek moralne hamulce, a cel zaczyna uświęcać środki. Czasem nawet dziwimy się, dlaczego tzw. przyzwoici ludzie są w stanie popełniać największe podłości, żeby władzę zdobyć lub utrzymać.

Niestety, problem ten nie ogranicza się tylko do świata i ludzi niewierzących. Jesteśmy przyzwyczajeni do istnienia i funkcjonowania władzy w sensie religijnym - publiczna krytyka czynów popełnianych przez hierarchów różnych religii, kościołów i wyznań również przestała nas dziwić. Jednakże coraz częściej słychać skargi członków kościołów ewangelicznych [czyli "kierujących się zasadami ewangelii"] na autorytarne zachowania przywódców, tworzenie w zborach "elit rządzących", manipulację, wykluczanie osób wyrażających opinie odmienne od tzw. "linii" [czasem nazywanej "wizją"] wyznaczonej przez radę starszych itp.

Przy okazji powstał już cały "słowniczek pojęć" służący do przekonywania wiernych, że pastor i starsi zawsze mają rację, a wszelka próba protestu czy wykazania im błędu jest grzechem niewybaczalnym, sianiem zamętu, szerzeniem rozłamów, podważaniem autorytetów. Prawdopodobnie spotkaliście się już z określeniami "działamy w autorytecie pastora", "pastor deleguje swój autorytet" czy "wszelka władza pochodzi od Boga", które sugerują istnienie hierarchii władzy w Ciele Chrystusa. Ja osobiście słyszałem nawet z kazalnicy, że "pastor i rada starszych są bramą dla zboru", a w rozmowie prywatnej dowiedziałem się, że "zbór ma być posłuszny pastorowi tak, jak żona mężowi".

Taki sposób myślenia, zwany potocznie "klerykalnym", ujawnia się wśród ludzi, którzy znają Słowo Boże i są przekonani o tym, że jako duszpasterze działają w oparciu o Ewangelię. W dodatku, bardzo często napotyka on na żyzną glebę intelektualnego lenistwa, niezdolności (czasem niechęci) do krytycznego osądu rzeczywistości i wreszcie [co jest największym problemem] notorycznej ignorancji w zakresie znajomości Słowa Bożego i umiejętności Jego interpretacji.

Na takiej glebie przeciwnik nasz zasiewa kąkol instytucjonalnego pojmowania Kościoła, który rozplenił się do tego stopnia, że spoza niego prawie w ogóle nie widać już pszenicy zdrowego funkcjonowania "społeczności wywołanych" [ekklesia] jako Ciała Chrystusa. W rezultacie cielesnych, strukturalnych prób ogarnięcia zjawiska i nadania mu kierunku, co jest z definicji niemożliwe [gdyż to sam Pan buduje swój Kościół - zob. Mat. 16:18], pojawia się frustracja spowodowana kostnieniem wszystkich denominacji po kolei, z zielonoświątkową włącznie (co jako zielonoświątkowiec stwierdzam ze smutkiem).

Niestety, kolejne próby zmiany tego stanu rzeczy kończą się wypracowaniem "systemów" i "metod" mających ożywić Kościół i pobudzić go do wzrostu. Najbardziej znaną z nich jest obecnie strategia rozwoju Kościoła zaproponowana przez Petera C. Wagnera i jego współpracowników pod hasłem Nowej Reformacji Apostolskiej. Prowadzi ona jednak do utworzenia... super-struktury o charakterze piramidy, zarządzanej przez nowych apostołów i proroków [w dodatku fałszywych]. Bardziej szczegółowe omówienie tego zwiedzenia znajdziecie w osobnym artykule na tej stronie.

Czy naprawdę musimy "wyważać otwarte drzwi"? Czy w samym Słowie Bożym nie ma wskazówek dotyczących funkcjonowania autorytetu i władzy w Kościele? Ależ są, oczywiście, że są. Tyle tylko, że aby wprowadzić je w życie, należałoby dokonać przewrotu w naszym myśleniu [czyli "zmienić myślenie" - a więc pokutować!] i odważnie przyznać, że zapędziliśmy się już bardzo daleko w niewłaściwym kierunku. Jak daleko? Odpowiedź na to pytanie stanowi jeden z celów niniejszego artykułu.

Nie jest on przejawem buntu czy próbą zanarchizowania postaw w Ciele Chrystusa. Pragnieniem autora jest raczej przywrócenie sposobu myślenia na temat autorytetu i władzy pokazanego przez samego Arcypasterza i pierwszych duszpasterzy Kościoła w Pismach Nowego Testamentu.

Spróbujmy zatem zmierzyć się z problemem autorytetu, porządku i władzy w Kościele Chrystusowym.

"Wy zaś nie tak"

Zacznijmy od Łuk. 22:25-27

"On zaś rzekł do nich: Królowie narodów panują nad nimi, a władcy ich są nazywani dobroczyńcami.(26) Wy zaś nie tak, lecz kto jest największy wśród was, niech będzie jako najmniejszy, a ten, który przewodzi, niech będzie jako usługujący.(27) Któż, bowiem jest większy? Czy ten, który u stołu zasiada, czy ten, który usługuje? Czy nie ten, który u stołu zasiada? Lecz Ja jestem wśród was jako ten, który usługuje."

Zauważmy, że promowanie w Kościele struktur władzy wzorowanych na świecie zostało przez Jezusa ZAKAZANE: "Wy zaś nie tak". Relacja autorytetu pokazana tutaj [i w innych miejscach Ewangelii] przez Pana przypomina raczej coś, co można by określić mianem odwróconej piramidy. Ten, który jest największy, zajmuje najniższą pozycję. W wersecie 25 czytamy, że królowie tego świata panują nad poddanymi, a ci ich wywyższają i zwą dobroczyńcami. "Wy zaś nie tak". Spróbujcie jednak potraktować Waszego pastora jak sługę [zachowując wzajemny szacunek nakazany przez Pismo] i zobaczcie, jak zareaguje!

Interesujący jest również fakt, że Jezus mówi tutaj nie o "panujących" w Kościele, lecz o "przewodnikach" [w. 26]. Przewodnik ma być sługą. Oto słownikowa definicja przewodnika:

"Przewodnik: Ten, kto idąc przodem wskazuje komuś drogę, kieruje do celu, oprowadza po jakimś terenie, stoi na czele jakiejś grupy, nadaje kierunek działalności, wpływa na kogoś. Przywódca, mistrz, opiekun."

Jakiego rodzaju przywódcą jest przewodnik? Musi znać drogę do celu, musi iść przodem, musi się opiekować powierzonymi mu ludźmi. Dokładnie taką postawę pokazał Jezus swoim życiem i służbą - w wersecie 27 czytamy: "Ja jestem wśród was jako ten, który usługuje". Przejdźmy teraz do Ewangelii Jana 13:1-17.

"Przed świętem Paschy, Jezus, wiedząc, iż nadeszła godzina jego odejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, umiłował ich aż do końca.(2) A podczas wieczerzy, gdy diabeł wzbudził w sercu Judasza, syna Szymona Iskarioty, zamysł wydania go,(3) wiedząc, iż Ojciec wszystko dał mu w ręce i że od Boga wyszedł i do Boga odchodzi,(4) wstał od wieczerzy, złożył szaty, a wziąwszy prześcieradło, przepasał się.

(5) Potem nalał wody do misy i począł umywać nogi uczniów i wycierać prześcieradłem, którym był przepasany.(6) Podszedł też do Szymona Piotra, który mu rzekł: Panie, Ty miałbyś umywać moje nogi?(7) Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Co Ja czynię, ty nie wiesz teraz, ale się potem dowiesz.

(8) Rzecze mu Piotr: Przenigdy nie będziesz umywał nóg moich! Odpowiedział mu Jezus: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał działu ze mną.(9) Rzecze mu Szymon Piotr: Panie, nie tylko nogi moje, lecz i ręce, i głowę.(10) Rzecze mu Jezus: Kto jest umyty, nie ma potrzeby myć się, chyba tylko nogi, bo czysty jest cały. I wy czyści jesteście, lecz nie wszyscy.(11) Wiedział bowiem, kto go ma wydać; dlatego rzekł: Nie wszyscy jesteście czyści.

(12) Gdy więc umył nogi ich i przywdział szaty swoje, i znów usiadł, rzekł do nich: Czy wiecie, co wam uczyniłem?(13) Wy nazywacie mnie Nauczycielem i Panem, i słusznie mówicie, bo jestem nim.(14) Jeśli tedy Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem nogi wasze, i wy winniście sobie nawzajem umywać nogi.(15) Albowiem dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem.(16) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy nad pana swego ani poseł nie jest większy od tego, który go posłał.(17) Jeśli to wiecie, błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie."

W wersetach 12-17 Jezus pokazuje duchowy wzorzec relacji w Ciele. Sługa [dosłownie: niewolnik] nie jest większy nad pana swego. Jeśli Pan umył nogi uczniom, to ci, którzy mają się za Jego sługi, powinni czynić to samo wobec swoich braci. Tutaj jest mowa o duchowej postawie [którą Bóg czasem każe przełożyć na dosłowne czyny]. Każdy, kto mieni się sługą Pańskim, a nie postępuje w ten sposób [co jego Pan] w stosunku do braci, stawia się ponad Jezusa. Dlaczego? Bo "sługa nie jest większy nad Pana swego" - "jeśli tedy Ja, Pan i nauczyciel, umyłem nogi wasze, i wy winniście sobie nawzajem umywać nogi" [w. 14].

Czy Bóg pobudził kiedyś kogoś z was, by dosłownie umył komuś nogi? Bo mnie tak. Jakąż walkę trzeba stoczyć, żeby w takiej sytuacji okazać Mu posłuszeństwo! Jakże zacięty jest opór starego, dumnego człowieka i jak przemyślne są jego wymówki! Zwycięstwo nad własną pychą wiąże się z ogromnym błogosławieństwem i przełamaniem pewnych barier. To tak, jak ze skokiem na bungee - dla kibiców to nic trudnego, ale niech no Cię postawią tam na moście lub na wieży... .

Usta przywódców mogą być pełne frazesów o tym, że są sługami Oblubienicy itd. Niestety, wielu z nich odmawia przyjęcia od Pana miski i ręcznika, a zamiast tego w praktyce przyjmuje postawę przełożonego reprezentującego władzę [powołując się nawet na wersety rzekomo potwierdzające "biblijność" takiego zachowania. Ale do tego jeszcze wrócimy.]. Tym samym wymawiają posłuszeństwo Jezusowi, stawiając się ponad Nim.

Teraz przeczytajmy Mat. 20:25-26

"Ale Jezus, przywoławszy ich, rzekł: Wiecie, iż książęta narodów nadużywają swej władzy nad nimi, a ich możni rządzą nimi samowolnie.(26) Nie tak ma być między wami; ale ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym."

Przeczytajmy ten sam fragment z tłumaczenia interlinearnego:

"Wiecie, że panujący nad narodami panują przemocą im i wielcy dają odczuć władzę nad nimi. Nie tak będzie wśród was. Ale który chciałby wśród was wielki stać się, będzie waszym sługą"

W Kościele nie wolno nawet dać komuś odczuć, że się ma nad nim władzę. "Nie tak będzie wśród was". "Ale który chciałby wśród was stać się wielki, niech będzie waszym sługą [diakonos], i który chciałby być pierwszy będzie waszym niewolnikiem [doulos]". Świadomość powyższego powinna dać do myślenia wszystkim, którzy chcą zostać duchownymi i pojmują ten status w kategoriach kariery zawodowej z możliwością awansu na kolejne szczeble hierarchii [jakakolwiek by ona nie była].

Powtórzmy raz jeszcze: W Kościele nie wolno nawet dać komukolwiek odczuć, że się ma nad nim władzę. Ograniczanie wolności dziecka Bożego jest jawnym pogwałceniem Słowa Bożego:

"A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność." [II Kor. 3:17]

Jeżeli Duch Pański jest w nas, to jesteśmy ludźmi wolnymi. Dlatego w Kościele nie ma takiej możliwości, żeby zniewalać brata lub siostrę - czy to jawnie poprzez zakazy, czy też niejawnie, posługując się np. manipulacją lub szantażem emocjonalnym. Taka sytuacja zaistniała w Koryncie, gdzie pojawili się fałszywi apostołowie i zaczęli ograniczać wolność wierzących w Duchu Świętym. Apostoł Paweł napomina swoje duchowe dzieci:

"Chętnie bowiem znosicie głupców, wy, którzyście mądrzy!(20) Znosicie bowiem, gdy was ktoś niewolnikami robi, gdy was ktoś wyzyskuje, gdy was ktoś łupi, gdy się ktoś wynosi, gdy was ktoś po twarzy bije." [II Kor. 11:19-20]

Wzorzec postępowania wobec trzody, podany przez apostołów, nie ma nic wspólnego z autorytaryzmem. Przeczytajmy dwa fragmenty Słowa Bożego:

"Nie jakobyśmy byli panami nad wiarą waszą, ale iż jesteśmy współpracownikami waszymi, abyście radość mieli; albowiem wiarą stoicie." [II Kor. 1:24]

"Starszych więc wśród was napominam, jako również starszy i świadek cierpień Chrystusowych oraz współuczestnik chwały, która ma się objawić:(2) Paście trzodę Bożą, która jest między wami, nie z przymusu, lecz ochotnie, po Bożemu, nie dla brzydkiego zysku, lecz z oddaniem,(3) nie jako panujący nad tymi, którzy są wam poruczeni, lecz jako wzór dla trzody.(4) A gdy się objawi Arcypasterz, otrzymacie niezwiędłą koronę chwały.(5) Podobnie młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje." [I Piotra 5:1-5]

Przyjrzyjmy się bliżej fragmentowi listu powszechnego apostoła Piotra, odwołując się do kolejnych wersetów.

Ani Piotr, ani Paweł nie byli "panami nad wiarą" innych wierzących. Nie uważali się za wyżej stojących - Piotr określa siebie jako "współstarszego i współuczestnika" chwały, która ma się objawić. Zwraca się do duszpasterzy:

"Paście trzodę Bożą, (...) po Bożemu, nie dla brzydkiego zysku, lecz z oddaniem" [w. 2]

Warto zwrócić uwagę na określenie "paść [trzodę] nie dla brzydkiego zysku". Ów brzydki zysk nie musi być koniecznie związany z korzyściami natury finansowej. Wystarczy delikatnie wywyższać siebie i pozwolić na to, by młodzi wierzący zrobili sobie z duszpasterza kogoś w rodzaju niezbędnego pośrednika do Boga [przy zachowaniu wszelkich pozorów pokory].

Czy spotkaliście się kiedykolwiek z sytuacją, w której duszpasterz nawołuje do przejrzystości i pokory, podczas gdy sam pozostaje nieprzenikniony [zawsze uśmiechnięty i opanowany, lecz skryty], jego prawdziwe oblicze nieznane [przyjmuje tylko "w godzinach urzędowania"], on sam iście pomnikowy i z ojcowskim uśmiechem przyjmujący nieskrywane hołdy? Czy spotkaliście się z przywódcami, którzy zawsze chętnie rozwiązują problemy trzody ZAMIAST kierować każdego do Jezusa? Jeśli tak, to wiecie, o czym mowa.

Umacnianie WŁASNEJ pozycji, przekonywanie o WŁASNEJ nieodzowności, kosmetyka WŁASNEGO wizerunku, zalecanie WŁASNEJ usługi, budowanie WŁASNEGO piedestału - to przykłady "brzydkiego zysku", o jakim mówi Piotr.

Pasienie trzody "po Bożemu" jest opisane w Ewangelii Jana 10:1-11

"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto nie wchodzi przez drzwi do owczarni, lecz w inny sposób się tam dostaje, ten jest złodziejem i zbójcą.(2) Kto zaś wchodzi przez drzwi, jest pasterzem owiec.(3) Temu odźwierny otwiera i owce słuchają jego głosu, i po imieniu woła owce swoje, i wyprowadza je.(4) Gdy wszystkie swoje wypuści, idzie przed nimi, owce zaś idą za nim, gdyż znają jego głos.(5) Za obcym natomiast nie pójdą, lecz uciekną od niego, ponieważ nie znają głosu obcych.(6) Tę przypowieść powiedział im Jezus, lecz oni nie zrozumieli tego, co im mówił.(7) Wtedy Jezus znowu powiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, Ja jestem drzwiami dla owiec.(8) Wszyscy, ilu przede mną przyszło, to złodzieje i zbójcy, lecz owce nie słuchały ich.(9) Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie.(10) Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały.(11) Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce."

Pasterz idzie przodem jako przewodnik i wskazuje trzodzie na Jezusa, który jest Arcypasterzem. Apostoł Piotr pisze, że ci, którzy pasą trzodę po Bożemu, otrzymają z rąk samego Arcypasterza niezwiędłą koronę chwały, gdy Ten przyjdzie rozliczać swoje sługi [I Piotra 5:4]. Jeśli pasterz wskazuje na Jezusa, owce pójdą za nim chętnie, ponieważ same mają Ducha Świętego i znają głos Arcypasterza - kierunek musi się zgadzać! Dlatego należy dbać o rozwój znajomości głosu Jezusa wśród trzody. W przeciwnym wypadku owce będą stale i coraz bardziej uzależniane od ziemskiego pasterza jako pośrednika. Prowadzi to do niezdrowej sytuacji, w której zbór przekształca się w wieczne przedszkole pełne niedorozwiniętych chrześcijan, którzy nigdy nie będą w stanie pójść przez duchowe życie o własnych siłach.

Wróćmy do I Piotra 5:1-5

"Nie jako panujący nad tymi, którzy są wam poruczeni, lecz jako wzór dla trzody" [w. 3]

Zobaczmy, jakim przykładem był dla Koryntian [i innych] apostoł Paweł:

"Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa." [I Kor. 11:1]

On nie nakazuje Koryntianom bezwzględnego posłuszeństwa - pisze: Naśladujcie mnie jak ja naśladuję Chrystusa." Jeśli pasterz rzeczywiście jest naśladowcą Chrystusa, to owce będą naśladować pasterza. Wtedy trzoda w rzeczywistości naśladuje Chrystusa, a pasterz jedynie wskazuje na doskonały wzór, pozostając w Jego cieniu.

Czasami Paweł odnosi się do adresatów w sposób stanowczy i zdecydowany:

"Piszę to, nie aby was zawstydzić, lecz aby was napomnieć, jako moje dzieci umiłowane.(15) Bo choćbyście mieli dziesięć tysięcy nauczycieli w Chrystusie, to jednak ojców macie niewielu; wszak ja was zrodziłem przez ewangelię w Chrystusie Jezusie.(16) Proszę was tedy, bądźcie naśladowcami moimi.(17) Dlatego posłałem do was Tymoteusza, który jest moim umiłowanym i wiernym synem w Panu; ten wam przypomni postępowanie moje w Chrystusie, którego nauczam wszędzie, w każdym zborze.(18) A niektórzy wzbili się w pychę, myśląc, że nie przyjdę do was;(19) ja jednak przyjdę do was wkrótce, jeśli Pan zechce, i zapoznam się nie ze słowem pysznych, lecz z ich mocą.(20) Albowiem Królestwo Boże zasadza się nie na słowie, lecz na mocy.(21) Czego chcecie? Czy mam przyjść do was z rózgą, czy też z miłością i w duchu łagodności?"

Zauważmy, że apostoł pisze do Koryntian jak do własnych dzieci, które zrodził przez ewangelię, wykarmił mlekiem podstaw prawowiernej nauki, i które wzrastały pod jego skrzydłami. Nie powołuje się na "urząd apostolski", lecz na swoje dzieło i świadectwo własnego życia. Korzysta z ojcowskiego prawa, nabytego w drodze konkretnych działań w Koryncie i uznanego przez obydwie strony [nadawcę i adresatów listu].

Apostoł Piotr pisze dalej w I Liście [rozdział 5]:

"Młodsi bądźcie ulegli starszym. Wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie" [w. 5]

Czy chodzi tutaj o uległość "starszym zboru"? Przeciwstawienie młodsi-starsi sugeruje, że raczej o relacje pomiędzy starszymi, dojrzałymi w wierze, a młodszymi. I tutaj ciekawy, a zarazem zaskakujący szczegół: Otóż, określenie "presbiteros" oznacza "starszego wiekiem i doświadczeniem" a nie "starszego zboru"!

Widać to wyraźnie w I Tym. 5:1-2

"Starszego mężczyzny nie strofuj, lecz upominaj go jak ojca, młodszych jak braci,(2) starsze kobiety jak matki, młodsze jak siostry, z wszelką powściągliwością."

Zarówno "starszy mężczyzna" jak i "starsza kobieta" są nazwani tym samym określeniem "presbiteros". Skoro kobiety nie mogą być prezbiterami w sensie funkcji [I Tyt. 1:6], to mamy problem: Czy na pewno "presbiteros" odnosi się do "urzędu w Kościele"? Nowy Testament NIGDZIE nie mówi o "urzędach" [chociaż śródtytuły dodane przez tłumaczy mogłyby to sugerować], natomiast WSZĘDZIE mówi o służbie. Wrócimy jeszcze do tego zagadnienia.

Posłuszeństwo i uległość w Kościele

Kto, komu i jak powinien być uległy w Kościele? Jednym z najczęściej cytowanych wersetów na poparcie tezy o "posłuszeństwie i uległości wobec przełożonych" w Kościele to Hebr. 13:17

"Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę"

Jedno podstawowe [i oczywiste] założenie: mamy tylko jednego Pana, a jest nim Jezus Chrystus. Tylko Jemu jesteśmy winni absolutne posłuszeństwo bez względu na okoliczności. Komu mamy być posłuszni według Hebr. 13:17? Przewodnikom! O tym, kto jest przewodnikiem, mówiliśmy na początku artykułu.

Załóżmy, że będąc w górach spotykamy człowieka, który podaje się za przewodnika górskiego [może nawet posiadać odpowiednią legitymację oraz plakietkę]. On proponuje nam swe usługi, a my idziemy za nim. Po jakimś czasie okazuje się, że zboczyliśmy ze szlaku i zanurzamy się w coraz gęstsze zarośla. Powoli zaczyna się ściemniać. Po jakim czasie zdecydujemy się zatrzymać i zapytać o rzeczywiste kompetencje tego pana? Czy będziemy mu ślepo posłuszni tylko ze względu na legitymację i plakietkę?

Następna sprawa to znaczenie czasownika "ulegać" lub "być posłusznym" - w oryginale "peito". Wyraz ten jest używany w formie biernej i oznacza "być przekonanym, dać się przekonać lub dać sobie coś wyperswadować". Jest to uległość jako rezultat przekonania, a nie ślepego poddania się władzy.

Określenie to występuje w wielu miejscach Nowego Testamentu. Oto kilka z nich:

"A jeśliby o tym usłyszał namiestnik, my go przekonamy i wam bezpieczeństwo zapewnimy." [Mat. 28:14]

"Kiedy zaś zgromadzeni w synagodze się rozeszli, poszło wielu Żydów i nabożnych prozelitów za Pawłem i Barnabą, którzy z nimi rozmawiali i nakłaniali ich, aby trwali w łasce Bożej." [Dz.Ap. 13:43]

"Tymczasem nadeszli z Antiochii i z Ikonium Żydzi i namówiwszy tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że umarł." [Dz.Ap. 14:19]

Bóg może dać duszpasterzowi taką łaskę przekonywania, że nie musi ani żądać posłuszeństwa, ani pragnąć, żeby ktokolwiek był mu posłuszny. On to ma, ponieważ Bóg go wyposażył. Jest to dar rozpoznawalny i każdy, kto go rozpoznaje, daje się przekonać - nie trzeba powoływać się na urząd, stosować manipulacji czy pogróżek.

Przyjrzyjmy się postawie apostoła Piotra opisanej w Dz.Ap. 11:1-8

"I usłyszeli apostołowie i bracia, którzy mieszkali w Judei, że i poganie przyjęli Słowo Boże.(2) Kiedy zaś Piotr przybył do Jerozolimy, stawiali mu zarzuty rodowici Żydzi,(3) mówiąc: Poszedłeś do mężów nieobrzezanych i jadłeś z nimi.(4) Wtedy Piotr zaczął im wykładać po kolei, mówiąc:(5) Byłem w mieście Joppie i modliłem się; naraz w zachwyceniu miałem widzenie; jakiś przedmiot, jakby wielkie lniane płótno, opuszczane za cztery rogi, zstępowało z nieba, aż dotarło do mnie.(6) Wpatrzywszy się w nie uważnie, zobaczyłem ziemskie czworonogi i dzikie zwierzęta, płazy i ptactwo niebieskie.(7) Usłyszałem też i głos, który mi powiedział: Wstań, Piotrze, zabijaj i jedz!(8) I odrzekłem: Przenigdy, Panie, bo jeszcze nigdy nic skalanego lub nieczystego nie weszło do ust moich."

Piotr nie powołuje się na swój "urząd" - on zaczyna się tłumaczyć! Przekonuje zebranych, opowiadając, co się stało i jakie były jego motywacje. Wynik? Stosunek jego oponentów do całej sprawy zmienił się diametralnie. Gdy Piotr dokończył opowiadanie o tym, co stało się w domu Korneliusza, "uspokoili się i wielbili Boga mówiąc: Tak, więc i poganom dał Bóg upamiętanie ku żywotowi".

Uległość przewodnikom jest dobrowolna i wynika z przekonania, a nie z uznania czyjejś władzy.

"Wszelka władza pochodzi od Boga"

W naszej mentalności istnieje pewien stereotyp władzy i autorytetu, wyniesiony ze światowego modelu porządku publicznego. Niestety, większość z nas przenosi owo "hierarchiczne myślenie" na Kościół, o co nietrudno w przypadku ludzi nawracających się z katolicyzmu [posiadającego wyjątkowo rozbudowany system władzy] na chrześcijaństwo. Ten sposób myślenia nazwiemy dla wygody "paradygmatem klerykalnym".

Ulegają mu zarówno członkowie zborów ewangelicznych, jak duchowieństwo. Mimo wszelkich zaprzeczeń, w większości kościołów istnieje podział na kler [pastor, rada starszych, liderzy] i laikat [reszta]. Ten podział jest umacniany z dwóch stron: przez kler, któremu wygodniej w ten sposób prowadzić [czytaj: kontrolować] trzodę, oraz samą trzodę, która w ten sposób zrzuca odpowiedzialność za funkcjonowanie kościoła na kilka osób, a sama pozostaje w roli obserwatora wydarzeń.

Jako zielonoświątkowiec, będę się posługiwał znanymi sobie przykładami. Tak się składa, że niektóre kościoły charyzmatyczne mają tendencję do przekształcania się w hiper-charyzmatyczne "oczka przebudzeniowej sieci", powielając amerykańskie modele zarządzania panujące w tzw. Trzeciej Fali. Więcej na ten temat pisze Kevin Reeves. Jego świadectwo jest poważnym sygnałem ostrzegawczym dla charyzmatyków w Polsce. [1]

W przypadku, gdyby któryś z członków Kościoła podważył opinię pastora lub rady starszych, najczęściej jest informowany w łagodny, ojcowski sposób, że "to rada wyznacza kierunek działania zboru". Jeśli uparciuch twierdzi, że rada się myli [i ma na to poparcie Biblii oraz niektórych starszych stażem członków Kościoła] - a sprawa może dotyczyć np. wprowadzania całego zboru [jawnie lub po cichu] w nurt "przebudzenia Rzeki", Ruchu Wiary czy Wstawienników - wtedy przypomina się niesfornemu, kto tu rządzi. Najczęściej stosuje się w tym celu dwa fragmenty Słowa:

"Każdy człowiek niech się poddaje władzom zwierzchnim; bo nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione.(2) Przeto kto się przeciwstawia władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu; a ci, którzy się przeciwstawiają, sami na siebie potępienie ściągają.(3) Rządzący bowiem nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę;(4) jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu. Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie temu, co czyni źle.(5) Przeto trzeba jej się poddawać, nie tylko z obawy przed gniewem, lecz także ze względu na sumienie.(6) Dlatego też i podatki płacicie, gdyż są sługami Bożymi po to, aby tego właśnie strzegli.(7) Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek; komu cło, cło; komu bojaźń, bojaźń; komu cześć, cześć."

O jakiego rodzaju władzy mówi ten fragment? Przypomnijmy, że w Kościele nie wolno nawet dawać komukolwiek odczuć, że się ma nad nim władzę [Mat. 20:25-26]. "Wy zaś nie tak". Zatem, Kościół nie kieruje się ziemskim modelem władzy, lecz wzorcem podanym przez Jezusa.

Rzym. 13:1-7 traktuje o władzy ŚWIECKIEJ, której jesteśmy poddani ze względu na sumienie i do granicy wyznaczonej przez Boga [Dz.Ap. 5:29]. Ta władza nosi miecz [w. 4], pobiera podatki [w. 6], cło [w. 7] i należy się jej szacunek [w. 7]. Kto się przeciwstawia władzy świeckiej, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu, bo wszelka WŁADZA pochodzi od Boga. Tyle, że... w Kościele nie ma "władzy".

Inny fragment stosowany na poparcie "władzy pastorskiej" to I Piotra 2:13-17

"Bądźcie poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana, czy to królowi jako najwyższemu władcy,(14) czy to namiestnikom, jako przezeń wysyłanym dla karania złoczyńców, a udzielania pochwały tym, którzy dobrze czynią.(15) Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, zamykali usta niewiedzy ludzi głupich,(16) jako wolni, a nie jako ci, którzy wolności używają za osłonę zła, lecz jako słudzy Boga.(17) Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, króla czcijcie."

Czasem wystarczy po prostu... przeczytać to, co jest napisane. Mamy być poddani wszelkiemu LUDZKIEMU porządkowi - czy to królowi, czy namiestnikom, powoływanym dla karania złoczyńców. Nie wolno nam używać wolności za osłonę zła lecz powinniśmy bać się Boga, szanować [czcić] króla i miłować braci. Ten fragment NIE MÓWI o porządku w Kościele i nie wolno na jego podstawie zmuszać kogokolwiek z wierzących do posłuszeństwa pastorowi czy radzie starszych.

"Podobnie młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje." [I Piotra 5:5]

"(...) W pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie" [Flp. 2:3]

"[Ulegajcie] jedni drugim w bojaźni Chrystusowej" [Ef. 5:21]

W Kościele nie ma osób ani grup wyłączonych z powyższych zasad i nakazów Pisma. Wszyscy mamy sobie nawzajem ulegać i uważać jedni drugich za wyżej stojących - taka postawa jest przejawem bojaźni Chrystusowej.

Dobrze - ktoś powie - ale co w takim razie z porządkiem w Kościele? Czyż nie ustanawiano po miastach starszych [Tyt. 1:5]? Czyż nie ma w Kościele biskupów [Tyt. 1:7]? Diakonów [I Tym. 3:8]?

Owszem, ale powyższe funkcje nie są szczeblami hierarchicznej władzy kościelnej, lecz rodzajami służby w Ciele Chrystusa. Ale jak skutecznie tę służbę sprawować, jeśli wszyscy jesteśmy równi przed Bogiem i nikt nie piastuje urzędów?

Tutaj dochodzimy do zagadnienia AUTORYTETU.

Autorytet w Kościele

"A różne są dary łaski, lecz Duch ten sam.(5) I różne są posługi, lecz Pan ten sam.(6) I różne są sposoby działania, lecz ten sam Bóg, który sprawia wszystko we wszystkich.(7) A w każdym różnie przejawia się Duch ku wspólnemu pożytkowi.(8) Jeden bowiem otrzymuje przez Ducha mowę mądrości, drugi przez tego samego Ducha mowę wiedzy,(9) inny wiarę w tym samym Duchu, inny dar uzdrawiania w tym samym Duchu.(10) Jeszcze inny dar czynienia cudów, inny dar proroctwa, inny dar rozróżniania duchów, inny różne rodzaje języków, inny wreszcie dar wykładania języków.(11) Wszystko to zaś sprawia jeden i ten sam Duch, rozdzielając każdemu poszczególnie, jak chce." [I Kor. 12:4-11]

Duch Święty udziela każdemu tak, jak chce. Duch jest ten sam i Pan jest ten sam, mimo różnorodności darów łaski:

"I różne są POSŁUGI, lecz Pan ten sam. (...) A Bóg ustanowił w kościele najpierw apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli (...)" [I Kor. 12:5,28]

"I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła POSŁUGIWANIA, do budowania ciała Chrystusowego" [Ef. 4:11]

Pan ustanowił apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli jako SŁUGI, aby oni mogli [poprzez własny przykład i nauczanie] przygotować innych do POSŁUGIWANIA i budowania Kościoła.

Nie istnieje w Kościele "urząd apostoła" ani "urząd proroka" - określenia te sugerują hierarchiczny porządek władzy z definicji, ponieważ osoba piastująca jakikolwiek urząd jest przedstawicielem tego porządku.

Urząd: 1. "Organ władzy publicznej o określonym zakresie działania". 2. "Funkcja, stanowisko, obowiązki pełnione przez kogoś w hierarchii państwowej lub innej". [Słownik Języka Polskiego PWN, Warszawa 1982]

Przyzwyczailiśmy się do tego, że w Kościele są urzędy - niestety, wynika to bardziej z "klerykalnego paradygmatu" niż z biblijnego tekstu. Zauważmy, że tłumacze Nowego Testamentu są przedstawicielami... hierarchii kościelnych. Czy można się zatem dziwić, że śródtytuły przez nich dodane [w oryginale nie ma ich w ogóle!] brzmią: "O przełożonych Kościoła" czy "o urzędzie starszych zboru".

Przeczytajmy Dz.Ap. 20:28 w dwóch przekładach:

"Miejcie pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli zbór Pański nabyty własną jego krwią." [Biblia Warszawska]

"Zajmujcie się sobą samymi i całą trzódką, wśród której Duch Św. umieścił was jako doglądających, by paść społeczność wywołanych Boga, którą pozyskał dla siebie przez krew swoją" [przekład interlinearny]

Pomiędzy powyższymi przekładami istnieje pewna uchwytna różnica przekazu - pierwszy z nich sugeruje istnienie urzędu biskupa, który został ustanowiony przez Ducha Świętego. Natomiast w drugim czytamy, że Duch Święty umieścił pośród trzódki doglądających.

Biskup to w oryginale "episkopos" czyli dosłownie "doglądający". A więc SŁUGA [bo "różne są posługi, lecz Pan jest jeden"] DOGLĄDAJĄCY trzody.

Duch Święty sam rozdziela posługi w Kościele, powołując ludzi do konkretnej służby:

"W Antiochii, w tamtejszym zborze, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Symeon, zwany Niger, i Lucjusz Cyrenejczyk, i Manaen, który się wychowywał razem z Herodem tetrarchą, i Saul. A gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem. Wtedy, po odprawieniu postów i modlitwy, nałożyli na nich ręce i wyprawili ich" [Dz.Ap. 13:1-3]

"Pozostawiłem cię na Krecie w tym celu, abyś uporządkował to, co pozostało do zrobienia, i ustanowił po miastach starszych ["presbiterous"], jak ci nakazałem" [Tyt. 1:5]

"Rąk na nikogo pochopnie nie wkładaj, nie bądź też uczestnikiem cudzych grzechów; siebie samego czystym zachowaj" [I Tym. 5:22]

"Nie zaniedbuj [tego w tobie] daru, który został dany ci przez prorokowanie z nałożeniem rąk starszyzny ["presbiterion"]" [I Tym. 4:14 Interlinia]

Duch Święty oddziela pewnych ludzi do określonej służby i obdarza ich niezbędnymi darami do jej wykonywania. Kościół rozpoznaje to powołanie, jeśli słucha głosu Bożego. Nałożenie rąk przez "starszyznę" jest tylko potwierdzeniem odebrania Bożej woli i symbolicznym posłaniem do służby. Dar łaski został dany Tymoteuszowi "przez prorokowanie z nałożeniem rąk starszyzny".

Człowiekowi oddzielonemu do służby Bóg udziela autorytetu. Podkreślam: autorytet pochodzi od Boga - jedynie On może go udzielić i odebrać. To Duch Święty "umieszcza doglądających pośród trzody". Tylko on "rozdziela dary tak, jak chce". On wreszcie "ustanawia posługi" w Kościele.

Dlatego żaden pastor nie może "obdarzyć kogoś własnym autorytetem", ani "delegować autorytetu". Nikt również nie "działa w autorytecie pastora", ani "pod osłoną pastora". Takie slogany są o tyle niebezpieczne, że budują w wierzących przekonanie o istnieniu autorytetu WYPŁYWAJĄCEGO Z URZĘDU.

Rzeczywisty autorytet pochodzący od Boga jest niepodważalny i człowiek nim obdarzony nie musi się martwić o jego utrzymanie. Najlepszym przykładem jest Mojżesz, który nie miał z tym najmniejszych problemów.

"Mojżesz wyszedł i opowiedział ludowi słowa Pana. Potem zgromadził siedemdziesięciu mężów ze starszych ludu i kazał im stanąć wokół namiotu. I zstąpił Pan w obłoku, i przemówił do niego. Wziął też nieco z ducha, który był w nim, i złożył na siedemdziesięciu starszych mężach. A gdy duch spoczął na nich, prorokowali, co im się potem już nie zdarzyło.

Lecz w obozie pozostali dwaj mężowie; jeden nazywał się Eldad, a drugi Medad; na nich także spoczął duch, gdyż i oni byli wśród wyznaczonych, ale nie wyszli ku namiotowi. Oni też prorokowali, lecz w obozie.

I przybiegło pacholę, i oznajmiło Mojżeszowi: Eldad i Medad prorokują w obozie. Na to odezwał się Jozue, syn Nuna, usługujący Mojżeszowi od swojej młodości, i rzekł: Panie mój, Mojżeszu, zabroń im tego.

Odpowiedział mu Mojżesz: Czyżbyś był zazdrosny o mnie? Oby cały lud zamienił się w proroków Pana, aby Pan złożył na nich swojego ducha!" [IV Mojż. 11:24-29].

Jozue najwyraźniej przestraszył się, że coś "wymyka się spod kontroli", bo dwaj liderzy zamiast być na "spotkaniu liderów" prorokują gdzie indziej! Czyż to nie podważa autorytetu przywódcy? W dodatku prorokują od Pana!

Istnieją dwa rodzaje postaw w takiej sytuacji. Jozue chciałby uciszyć tych dwóch mężów, ponieważ pogwałcili "porządek autorytetu" w zborze i najwyraźniej uprawiają "samowolkę" [to, czy robią to w Duchu Świętym, nie ma dla niego znaczenia]. Natomiast Mojżesz pokazuje Jozuemu jego prawdziwą motywację [zazdrość] i cieszy się, że ci dwaj prorokują od Pana. Jego autorytet pozostaje niewzruszony, a przypadkach konfliktowych sam Bóg ujmuje się za Mojżeszem i karze buntowników [IV Mojż. 12:1-15].

"A gdy przyszedł Kefas do Antiochii, przeciwstawiłem mu się otwarcie, bo też okazał się winnym. Zanim bowiem przyszli niektórzy od Jakuba, jadał razem z poganami; a gdy przyszli, usunął się i odłączył z obawy przed tymi, którzy byli obrzezani. A wraz z nim obłudnie postąpili również pozostali Żydzi, tak że i Barnaba dał się wciągnąć w ich obłudę.

Ale gdy spostrzegłem, że nie postępują zgodnie z prawdą ewangelii, powiedziałem do Kefasa wobec wszystkich: Jeśli ty, będąc Żydem, po pogańsku żyjesz, a nie po żydowsku, czemusz zmuszasz pogan żyć po żydowsku?" [Gal. 2:11-14]

Wedle dzisiejszych [klerykalnych] standardów, Paweł nie powinien był "narażać na szwank" autorytetu Piotra, napominając go publicznie i zarzucając mu obłudę [podobnie jak Barnabie]. Powinien był raczej porozmawiać z nim na osobności i to w taki sposób, żeby go nie urazić. Natomiast wobec "zwykłych wierzących" należało "trzymać sztamę"! Taka postawa jest jednak zupełnie sprzeczna z nauczaniem Biblii. Dobro trzody wymagało postawienia grzechu Piotra w świetle. Czy autorytet Piotra ucierpiał? Nie. Czy Piotr obraził się na Pawła za tę publiczną krytykę? Kilkanaście lat później sam pisze o nim:

"A cierpliwość Pana naszego uważajcie za ratunek, jak i umiłowany brat nasz, Paweł, w mądrości, która mu jest dana, pisał do was" [II Piotra 3:15]

Walka przywódcy o własny autorytet jest dowodem jego rzeczywistego braku. Tutaj najlepszym przykładem jest Saul. Okazał on nieposłuszeństwo Bogu [I Sam. 15:11], złożył samowolną, nieczystą ofiarę z rzeczy obłożonych klątwą [15:15] i postawił sobie pomnik [15:12]. Bał się bardziej opinii publicznej, niż Boga [15:24]. Widząc, że jego pozycja zaczyna się chwiać, chciał na siłę zatrzymać przy sobie męża Bożego [15:26-27], którego autorytetem zasłonił się w oczach ludu [15:30]. W jego sercu zrodziła się zazdrość w stosunku do Dawida [18:8-9].

Powyższa historia jest dla nas przestrogą [I Kor. 10:1-11]. Dzisiaj również można składać nieczyste ofiary [naszych warg], budować sobie pomniki [przyjmując chwałę], kierując się opinią zboru zamiast Słowem Bożym [żeby nikogo nie urazić] i wreszcie zazdrościć autorytetu udzielonego przez Boga innym ludziom, traktując ich jak potencjalne zagrożenie.

Nastąpił Boży sąd nad Saulem. Bóg odebrał mu autorytet, a potem zstąpił na niego zły duch od Boga [18:10]. Rozpoczął się proces "zjazdu po równi pochyłej" - zaczął się bać Dawida [18:12], ścigał go i chciał zabić [19:1 i dalej], kłamał i pozorował miłość do niego [26:21-25; 27:1], pytał Pana z nieszczerym sercem i nie otrzymał odpowiedzi [28:6], poszukał odpowiedzi w okultyzmie [28:7] i wreszcie popełnił samobójstwo na polu bitwy [31:1-6].

Dwa modele przywództwa

Podsumujmy: W Kościele nie ma urzędów, lecz posługi. Nie ma również władzy - jest wzajemne usługiwanie. Wygląda na to, że określenie "presbiteros" oznaczało pierwotnie "starszych wiekiem i dojrzałością", natomiast "episkopos" - "sług doglądających trzody".

Takich ludzi, którzy stanowią wzór dla wierzących i spełniają określone kryteria [I Tym. 3:1-7; Tyt. 1:5-9], Bóg obdarza autorytetem rozpoznawalnym przez pozostałych członków Ciała Chrystusowego. Autorytet ten jest niepodważalny nie dlatego, że piastują "urząd", ponieważ nie wynika ze stanowiska. Wiąże się on z darem przekonywania, co powoduje dobrowolną uległość ze strony innych wierzących.

Starsi i doglądający są prawdziwymi przewodnikami - znają drogę Pańską, idą przodem i wskazują na Chrystusa. Każdy, kto ma Ducha Świętego, będzie im uległy i będzie ich szanował, a oni nie będą musieli tego wymuszać. Nie tworzą "elit rządzących" i podlegają weryfikacji przez pozostałych członków Kościoła [I Tym. 5:17-20]. I jeszcze jedna, bardzo ważna cecha "doglądającego". Ma on być:

"Trzymający się prawowiernej nauki, aby mógł zarówno udzielać napomnień w słowach zdrowej nauki, jak też dawać odpór tym, którzy jej się przeciwstawiają" [Tyt. 1:9]

Przewodnik musi znać drogę i nie schodzić z niej ani w prawo, ani w lewo. Musi również trzymać się prawowiernej nauki ORAZ "dawać odpór tym, którzy się jej przeciwstawiają". Trzeba przyznać, że w dobie politycznej poprawności jest coraz mniej duszpasterzy, którzy są gotowi podjąć ryzyko utraty popularności "w środowisku" ze względu na wierność Słowu Bożemu.

Tymczasem apostoł wyraźnie napomina "doglądających":

"Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom" [II Tym. 4:2-4].

Z powyższego wyłania się pewien model przywództwa, który nazwiemy roboczo "przywództwem horyzontalnym" [poziomym]. W modelu tym przywódca jest "szafarzem Bożym", co wynika z Tyt. 1:7-9 [Interlinia]:

"Trzeba, bowiem by doglądający ["episkopos"] był nie obwiniony jako szafarz Boży, nie zarozumiały niegniewliwy, ale gościnny, kochający dobro, rozsądny, sprawiedliwy, świątobliwy, wstrzemięźliwy, trzymający przed sobą według nauki wierne słowo. Aby był mocny i zachęcał przez zdrową naukę a zawstydzał tych, którzy się jej przeciwstawiają".

Szafarz [nie "włodarz", jak czytamy w przekładzie BW] to w oryginale "oikonomon", czyli sługa zajmujący się domem. Tutaj mała dygresja: Kościół jest nazywany w Nowym Testamencie "domem Bożym" ["oikos"] lecz w sensie domostwa [jesteśmy domownikami Boga - Ef. 2:19] czyli rodziny, a nie świątyni. W nauczaniu nowotestamentowym świątynią jest ciało każdego z nas:

"Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Św., który jest w was i którego macie od Boga i nie należycie też do samych siebie, drogoście bowiem kupieni, wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym" [I Kor. 6:19]

Każdy z nas jest świątynią, a wszyscy razem budujemy się jako kamienie żywe w domostwo [oikos], czyli rodzinę Boga [I Piotra 2:5]. Szafarz usługuje rodzinie i zarządza dobrami należącymi do Pana, dlatego wymaga się odeń wierności [I Kor. 4:2].

Horyzontalny [poziomy] model przywództwa zakłada działanie i współpracę wierzących "w jednej płaszczyźnie" [jesteśmy równi przed Bogiem] z przywódcą w charakterze sługi i przewodnika, obdarzonym Bożym autorytetem rozpoznawalnym w Ciele Chrystusa. Jest to model wyraźnie widoczny w nauczaniu Nowego Testamentu i stosowany przez wszystkich mężów Bożych na kartach całej Biblii - od Mojżesza po naszego Pana, Jezusa Chrystusa i apostołów.

Z ludzkiego punktu widzenia ma on jedną zasadniczą "wadę" - otóż wymaga całkowitego zaufania Bogu jako budowniczemu Kościoła [Mat. 16:18] i odrzucenia światowego sposobu myślenia na ten temat. Królestwo Boże nie jest z tego świata i trudno się dziwić, że zasady funkcjonowania przywództwa w Kościele również stąd nie pochodzą.

Niestety, współczesny Kościół odszedł daleko od biblijnych wzorców. Zamiast stosować się do zaleceń Słowa, zaczęliśmy "wyważać otwarte drzwi", wymyślając własne metody i strategie budowania Kościoła.

Największy problem polega na tym, że zamiast zdobywać i zmieniać świat, zaczęliśmy coraz bardziej światem nasiąkać. Ta prawda dotyczy w znacznym stopniu powszechnie przyjętego modelu przywództwa, który nazwiemy "wertykalnym" czyli pionowym.

Polega on na tworzeniu struktur władzy przypominających piramidę. Zobaczmy, co następuje: "episkopos", czyli sługa doglądający trzody, staje się biskupem [pastorem] i zajmuje pozycję kierowniczą w zborze.

Szczebel niżej znajdują się członkowie rady starszych zboru, którzy wcale nie muszą być [jak w Biblii] "starszymi wiekiem i dojrzałością" ["presbiteros"] powszechnie szanowanymi i uznawanymi przez członków zboru.

Jak można zostać "starszym"? W przypadkach znanych mi osobiście to "pastor wraz z radą starszych rozpoznają", a następnie przedstawiają zborowi kandydata, "prosząc zbór o modlitwę". Oczywiście, pastor wraz z radą już postanowili, więc nikt się zboru nie pyta o zdanie - "modlitwa zboru" jest działaniem "pro forma". Takie działania tłumaczy się tym, że nie należy robić zamieszania.

W ten sposób tworzą się "elity rządzące". Następny szczebel władzy to diakoni. Okazuje się, że w dzisiejszych strukturach Kościoła diakoni wcale nie muszą usługiwać przy stołach [Dz.Ap. 6:1-7], za to mogą "awansować" do rangi starszego lub nawet prezbitera.

"Poniżej" mamy liderów, kierujących grupami domowymi. Liderzy podlegają pastorowi i radzie starszych, która w razie niesubordynacji [nie chodzi o grzech, lecz wyrażanie odmiennych opinii] może wywierać nacisk stosując czasem metody daleko odbiegające od działań typowych dla sług. Czytając świadectwo Kevina Reevesa miałem czasem wrażenie, że napisał je ktoś znajomy.

Wreszcie na samym dole drabiny znajduje się zbór Pański, "nabyty własną Jego krwią" [Dz.Ap. 20:28]. Może gdzieś indziej jest lepiej, ale z moich doświadczeń wynika, że w ramach takiego systemu członkowie zboru mają znikomy albo żaden wpływ na to, co się dzieje w Kościele. Spotkanie członkowskie zwołuje się głównie po to, by przedstawić decyzje rady, a nie zasięgnąć opinii braci i sióstr mających również Ducha Pańskiego. Poza tym, istnieje wiele sposobów takiej manipulacji informacją i grupą, która pozwala osiągnąć własne [czytaj: elity rządzącej] cele.

Przywództwo pionowe [wertykalne] polega na egzekwowaniu władzy związanej z miejscem w strukturze, i może się to dziać przy zachowaniu wszelkich pozorów uniżenia oraz służby. Ponadto, z miejscem w hierarchii wiążą się określone korzyści - uznanie ze strony innych ["Pastorze, co za wspaniałe kazanie!"], czasem faktyczne pośrednictwo między wierzącymi a Bogiem ["Bracie! Tak chciałam, żebyś to właśnie ty włożył na mnie ręce!"], wreszcie pieniądze ["Uczcijcie Boga swoją majętnością i nie okradajcie Go z dziesięciny!"]. Nawet najpokorniejsi są wystawiani na wielkie próby, bo pionowy system przywództwa jest bardzo "pokusogenny" - przywódca raczej nie odpowiada przed zborem za to, co robi i mało kto ośmieli się zwrócić mu uwagę.

Osoby, które odważą się zwrócić uwagę na błędy lub grzechy "elit rządzących" [mówimy o ewagelicznej zasadzie z Mat. 18:15-18] w systemie przywództwa pionowego, najczęściej trafiają na mur i nabijają sobie guza. Następnie same bywają ofiarami szykan i oskarżeń o "rozłam", "szerzenie oszczerstw", "podnoszenie ręki na namaszczonych" [2] itd.

Różnica pomiędzy modelem poziomym [horyzontalnym] a pionowym [wertykalnym] została pokazana przez Jezusa w Mat. 23:8-12

"Ale wy nie pozwalajcie się nazywać Rabbi, bo jeden tylko jest - Nauczyciel wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście braćmi.(9) Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz, Ten w niebie.(10) Ani nie pozwalajcie się nazywać przewodnikami, gdyż jeden jest przewodnik wasz, Chrystus.(11) Kto zaś jest największy pośród was, niech będzie sługą waszym,(12) a kto się będzie wywyższał, będzie poniżony, a kto się będzie poniżał, będzie wywyższony."

Nawet nie pozwalajcie się nazywać przewodnikami... . Jeżeli ktoś jest rzeczywistym przewodnikiem [Bożym przywódcą] w Kościele, to wcale nie musi nosić pagonów i być nazywany takim czy innym tytułem. Każdy, kto ma Ducha Bożego, prędzej czy później rozpozna w nim sługę Pana obdarzonego autorytetem z nieba. I nie będzie się będzie musiał o ten autorytet martwić - nikt mu go nie ukradnie, ani nie odbierze.

Jeden z autorów należących do tzw. Trzeciej Fali pisze: "Na samym początku mojej służby w funkcji pastora, otrzymałem od pewnego mądrego człowieka taką radę: 'Trzymaj mocno swój autorytet, bo ktoś innym może ci go odebrać i użyć przeciwko tobie.'" [3]

Oto przykład całkowitego braku zrozumienia natury i funkcjonowania autorytetu Bożego nadawanego Jego sługom. "Czyżbyś był zazdrosny o mnie?" - pyta Jozuego Mojżesz i spokojnie wycofuje się do obozu [IV Mojż. 11:29-30].

"Nie ośmielamy się bowiem zaliczać siebie do niektórych lub porównywać się z niektórymi spośród tych, którzy siebie samych zalecają (...). Albowiem nie ten, kto sam siebie zaleca, jest wypróbowany, ale ten, kogo Pan poleca" [II Kor. 10:12,18].

Czy zauważyliście, jak wiele jest dzisiaj "działań marketingowych" ze strony ludzi, którzy sami siebie polecają, nawzajem się wychwalają [np. na okładkach kolejnych chrześcijańskich bestsellerów] i budują firmament, na którym raz po raz pojawia się jakiś super-gwiazdor, oczywiście namaszczony i nietykalny przez krytykę? Jeśli taki człowiek ugruntuje już swoją pozycję w środowisku chrześcijańskim, może mówić, co chce i pisać, co chce - jego "zwolennicy" nigdy nie będą przykładać miary Słowa Bożego do głoszonych przezeń nauk. W tym miejscu [przewrotnie] polecam artykuł Ewy "Argumenty wysuwane przeciwko krytykom fałszywych nauk", który dobrze będzie przeczytać z Biblią w ręku [sprawdzajcie nas!].

Cechą fałszywych proroków i nauczycieli jest ich zabieganie o autorytet wśród potencjalnych ofiar:

"Nie posyłam proroków, a oni jednak biegną; nie mówiłem do nich, a oni jednak prorokują. Jeżeli uczestniczyli w mojej radzie, to niech zwiastują mojemu ludowi moje słowa i odwracają ich od ich złej drogi i ich złych uczynków" [Jer. 23:21-22]

"Czy stałem się nieprzyjacielem waszym dlatego, że wam prawdę mówię? Gorliwie o was zabiegają, ale nie w dobrych zamiarach, bo chcą was odłączyć, abyście wy o nich zabiegali" [Gal. 4:16-17].

Owo "gorliwe zabieganie" o ludzi jest zawsze podszyte pragnieniem zatrzymania ich przy sobie, a nie przy Arcypasterzu. Dlaczego prawda i mowa o grzechu jest tak niepopularna? Bo wtedy ryzykujemy utratę taniej popularności, a słuchacze zaczynają się kręcić na krzesłach, zniecierpliwieni dotykaniem ich prawdziwych problemów. Czyż nie lepiej mówić o miłości i zachęcać do dobrych uczynków? Wtedy wszyscy czują się lepiej i jest ogólnie "miło" - tylko czy naprawdę o to chodzi w Kościele?

Tymczasem nasz Pan mówi o prawdziwym pasterzu, że nie trzyma przy sobie owiec na siłę:

"Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie" [Jan 10:9].

Nie chodzi tutaj o kościelne "przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek" - każdy członek Ciała Chrystusowego ma w nim swoje stałe miejsce. Natomiast jego zdrowe funkcjonowanie musi wynikać z wolnego wyboru ["wejdzie i wyjdzie"]. Jeśli trzyma się Pana, to nigdy nie zginie z duchowego głodu ["pastwisko znajdzie"]. Pamiętajmy jednak, że to nie pastor ani rada starszych są "bramą do zboru" - jest nią wyłącznie Pan.

" (...) Jeden jest przewodnik wasz, Chrystus.(11) Kto zaś jest największy pośród was, niech będzie sługą waszym,(12) a kto się będzie wywyższał, będzie poniżony, a kto się będzie poniżał, będzie wywyższony." [Mat. 23:10-12]

Pamiętajmy, że można stwarzać pozory uniżoności i odbierać chwałę. Można stwarzać pozory służby i żądać posłuszeństwa. Można stwarzać pozory wolności i zniewalać. Można wreszcie stwarzać pozory wiarygodności i manipulować.

Jednakże "Duch Święty wprowadzi was we wszelką prawdę" [Jan 16:13]. A jeśli poznacie prawdę, ona was wyswobodzi [Jan 8:32]. Dlaczego? Gdyż "Bóg jest światłością, a nie ma w nim żadnej ciemności. Jeśli mówimy, że z nim społeczność mamy, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie trzymamy się prawdy.

"Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, [prawdziwą] społeczność mamy ze sobą [jako Kościół], i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu" [I Jana 1:5-7].

Pionowy [wertykalny] model przywództwa stwarza warunki do chodzenia w ciemności, tworzenia układów i poruszania się w sferze niejawnej. Przykra to prawda, lecz nawet w środowisku chrześcijańskim możliwe są takie sytuacje, że działania niejawne prowadzą do defraudacji, manipulacji i innych grzechów. Sługa odpowiada przed tym, komu usługuje [model poziomy]. Przełożony nie odpowiada przed podwładnym [model pionowy].

Przejrzystość życia jest rezultatem chodzenia w światłości. Chodzący w światłości nie boją się prawdy o sobie czy swojej rodzinie. Czy znane Wam są przypadki, gdy np. brak uległości ze strony żon starszych, a także złe prowadzenie się ich dzieci [może być również chciwość, brak gościnności, porywczość, nie trzymanie się prawowiernej nauki] jest zborową "tajemnicą Poliszynela"? Kto odważyłby się przypomnieć podstawowe kryteria dla "doglądających trzody" i "starszych" zawarte w I Tym. 3:1-7 oraz Tyt. 1:5-9?

A dlaczego nikt nie ma odwagi? Ponieważ przywództwo ma najprawdopodobniej "pionowy" [hierarchiczny] charakter i nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby od przełożonego [zamiast od sługi] zboru zażądać wytłumaczenia się z takich czy innych spraw.

Ponadto, trudno się spodziewać, że osoby nie pragnące żyć w czystości przed Panem będą wzywać Kościół do autentycznego upamiętania! Niestety, czasem mnogość grzechów sprawia, że "w imię miłości" zamiata się je pod dywan, tłumacząc to wersetem z I Piotra 4:8

"Nade wszystko miejcie gorliwą miłość jedni ku drugim, gdyż miłość zakrywa mnóstwo grzechów".

Warto powiedzieć w tym miejscu, że "zakrywanie grzechu miłością" jest sprzeczne z całością biblijnego nauczania na temat pokuty. Grzech należy "wyznać", czyli ujawnić i upamiętać się przed Bogiem. Prawdziwa miłość powoduje, że idziemy do grzesznika i upominamy go najpierw sam na sam, czyli rozmawiamy otwarcie o jego grzechu. Jeśli się nie upamięta, stosujemy zasadę ujawniania [a nie zakrywania] zapisaną w Mat. 18:15-19.

Zatrzymajmy się tutaj na moment. Po pierwsze, istnieje konieczność oczyszczania Kościoła z grzechu [jeśli grzesznik pokutuje] lub [w ostateczności] z grzeszników [jeśli grzesznik uparcie i zatwardziale trwa w grzechu] poprzez wykluczenie.

"Czy nie wiecie, że odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza? (...). Usuńcie tego, który jest zły, spośród siebie" [I Kor. 5:6,13].

Dotyczy to grzechów przeciwko innym braciom [Mat. 18:15 interlinia], złego prowadzenia się w życiu osobistym [I Kor. 5:9-11] czy szerzenia herezji i fałszywych nauk [Tyt. 3:10-11; II Jana 9-10].

Jeżeli model pionowy [wertykalny] przywództwa sprzyja tworzeniu się układów i brakowi przejrzystości "władzy", to istnieje teoretyczna możliwość wykluczania z Kościoła osób niewygodnych "elitom rządzącym" [jak to czynił Diotrefes, o czym za chwilę]. Jak temu zaradzić? Trzymać się Słowa! W Mat. 18:17 czytamy:

"A jeśliby ich [patrz w. 16] nie usłuchał, powiedz zborowi. A jeśliby zboru nie usłuchał, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik".

Ostateczną instancją jest zgromadzenie wywołanych [ekklesia], czyli kościół. Nie rada zboru, nie pastor, lecz CAŁY ZBÓR "gdy się zgromadzi w imieniu Pańskim" [I Kor. 5:4].

W modelu "pionowym" przełożeni kościoła [pastor i rada] przedstawiają zborowi swoją decyzję. W modelu "poziomym" słudzy kościoła [doglądający i starsi] przedkładają zborowi sprawę i proszą o osąd w Duchu Świętym.

W ten sposób ogranicza się możliwość manipulacji informacją, stawiając sprawę w świetle.

Powyższe najwyraźniej dotyczy problemów w zborze lokalnym. Tytusowi, który działał na terenie wielu miast, gdzie "ustanawiał" [właściwie rozeznawał, kogo Duch Święty ustanowił - patrz. Dz.Ap. 20:28] doglądających i starszych, Paweł polecił np. unikać heretyków po pierwszym i drugim upomnieniu [Tyt. 1:5; 3:10-11].

Sam apostoł publicznie odciął się od Himeneusza i Aleksandra, którzy "odrzucili wiarę i dobre sumienie" [I Tym. 1:20], oraz ostrzegał przed Hymeneuszem i Filetosem, których fałszywa nauka "szerzyła się jak zgorzel (czyli gangrena)" [II Tym. 2:17]. Jego autorytet był tak wielki, że wszyscy wymienieni panowie prawdopodobnie zostali "wyłączeni z obiegu" bez konieczności oficjalnego wykluczania [bo przecież nie istniały wtedy struktury okręgowe, krajowe ani międzynarodowe]. Swoją drogą, gdyby Paweł napisał coś takiego dzisiaj, z pewnością zostałby oskarżony o brak "miłości" [czytaj: politycznej poprawności].

"Bracia moi, jeśli kto spośród was zboczy od prawdy, a ktoś go nawróci [spowoduje ujawnienie i wyznanie grzechu], niech wie, że ten, kto nawróci grzesznika z błędnej drogi jego, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów" [Jak. 5:20].

Grzech zostaje zakryty w momencie, gdy Pan go odpuszcza. Może się to jednak stać tylko wtedy, gdy grzech zostanie wyjawiony przed Nim w ramach pokuty, a nie zakryty czyjąkolwiek miłością.

"Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości" [I Jana 1:9].

"Błogosławiony ten, któremu odpuszczono występek, którego grzech został zakryty! Błogosławiony człowiek, któremu Pan nie poczytuje winy, a w duchu jego nie ma obłudy!

Gdy milczałem, schły kości moje od błagalnego wołania przez cały dzień. Bo we dnie i w nocy ciążyła na mnie ręka twoja (...). Grzech mój wyznałem tobie i winy mojej nie ukryłem. Rzekłem: wyznam występki moje Panu; wtedy Ty odpuściłeś winę grzechu mego" [Ps. 32:1-5].

"Co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością, albo jakaż społeczność między światłość z ciemnością?" [II Kor. 6:14].

Słowa apostoła Piotra o tym, że miłość zakrywa "mnogość grzechów" [Interlinia] należy rozumieć raczej jako zachętę to patrzenia na braci i siostry bez "kontekstu" ich niegdysiejszej grzeszności lecz w żadnym wypadku apostoł nie wzywa do "zamiatania grzechu pod dywan"!

Już we wczesnym Kościele istniały próby wprowadzenia pionowego modelu przywództwa. Przeczytajmy III Jana 9-11:

"Napisałem do zboru krótki list, lecz Diotrefes, który lubi odgrywać wśród nich kierowniczą rolę, nie uznaje nas.(10) Dlatego, jeżeli przyjdę, przypomnę uczynki jego, że złośliwymi słowy nas obmawia i nie zadowalając się tym, nie tylko sam nie przyjmuje braci, lecz nawet zabrania to czynić tym, którzy chcą ich przyjąć, i usuwa ich ze zboru.(11) Umiłowany! Nie naśladuj tego, co złe, ale to, co dobre. Kto czyni dobrze, z Boga jest, kto czyni źle, nie widział Boga."

Jest to poważne ostrzeżenie dla współczesnego Kościoła. Diotrefes "lubił odgrywać kierowniczą rolę Kościele" [w oryginale czytamy, że "kochał pierwszeństwo"] i posunął się tak daleko, że przestał uznawać apostołów ["nie przyjmuje nas" - pisze apostoł Jan]. Co jeszcze robi Diotrefes? Kontroluje!
- "Złośliwie obmawia" [przykład funkcjonowania w Kościele zasady "dziel i rządź"]
- "Odmawia udzielania gościny braciom" (BT) [izolacja osób niechcianych, tworzenie klik]
- "Zabrania to czynić tym, którzy chcą ich przyjąć" [kontrola sumienia braci, żądanie "jednomyślności" we wrogim stosunku do innych braci]
- "Wyklucza ze zboru (BT) [tych, którzy jednak ich przyjmują]" [eliminacja osób posiadających własne poglądy jako niebezpiecznych dla jedności]

Kontrola jest objawem umiłowania władzy, lęku przed utratą pozycji oraz braku autorytetu pochodzącego od Boga. Co na to apostoł Jan?

"Jeżeli przyjdę, przypomnę [ujawnię] uczynki jego" [w. 10]

"Umiłowany [adresacie]! Nie naśladuj tego, co złe, ale to, co dobre" [w. 11]

"Uradowałem się bowiem bardzo, gdy przyszli bracia i złożyli świadectwo o rzetelności twojej, że ty istotnie żyjesz w prawdzie. Nie ma zaś dla mnie większej radości, jak słyszeć, że dzieci moje żyją w prawdzie" [w. 3-4].

Powyższe działania w stylu Diotrefesa miałyby niewielkie szanse powodzenia, gdyby w jego kościele pamiętano o nauczaniu samego Pana na temat autorytetu i władzy.

"Wiecie, że panujący nad narodami panują przemocą im i wielcy dają odczuć władzę nad nimi. Nie tak będzie wśród was. Ale który chciałby wśród was wielki stać się, będzie waszym sługą" [Mat. 20:25-26].

(13) Wy nazywacie mnie Nauczycielem i Panem, i słusznie mówicie, bo jestem nim.(14) Jeśli tedy Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem nogi wasze, i wy winniście sobie nawzajem umywać nogi.(15) Albowiem dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem.(16) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy nad pana swego ani poseł nie jest większy od tego, który go posłał.(17) Jeśli to wiecie, błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie." [Jan 13:14-17]

A gdy to usłyszeli, byli poruszeni do głębi...

Ja sam jestem poruszony do głębi widząc siłę, z jaką "klerykalny paradygmat" działa w kościołach ewangelicznych. Nawet protestancki przekład Biblii [tzw. "brytyjka"] zdradza ten sposób myślenia. Przykłady:

"Bo ci, którzy dobrze służbę pełnili, zyskują sobie wysokie stanowisko i prawo występowania w sprawie wiary, która jest w Jezusie Chrystusie" [I Tym. 3:13]

Przeczytajmy przekład interlinearny:

"Ci bowiem [słudzy - diakonoi], którzy pięknie spełnili służbę, stopień [batmon] sobie samym pięknie pozyskują dla siebie i wielką otwartość w wierze w Pomazańcu Jezusie"

Słowo "batmon" [nie mylić z "batman"] wywodzi się od "bathos" [głębia, wysokość, wielkość] - w kontekście braku hierarchii i władzy w Kościele [Mat. 20:25-26 i in.] lepiej byłoby przetłumaczyć je jako "reputacja".

Inny przykład, tym razem z Dz.Ap. 1:20, gdzie mowa o wyborze Macieja na "urząd" apostolski:

"Napisano bowiem w księdze psalmów (...): A urząd jego niech weźmie inny"

Przekład interlinearny:

"Napisane jest bowiem w Księdze Śpiewów: (...): A doglądanie [episkopen] jego niech weźmie inny"

W dodatku widać tutaj sporą niekonsekwencję tłumaczy "brytyjki", którzy kilka wersetów niżej następująco przekładają modlitwę samych apostołów:

"Ty, Panie, który znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego obrałeś, aby zajął miejsce w tej służbie i posłannictwie, któremu sprzeniewierzył się Judasz" [Dz.Ap. 1:24-25].

To, co niegdyś było rzeczywiście służbą i posłannictwem, teraz w mentalności wielu chrześcijan jest już urzędem i szczeblem w hierarchii. Dlatego zgadzamy się na to i w gruncie rzeczy sami przykładamy rękę do budowania ludzkich, wzorowanych na świecie struktur, nie dających się pogodzić z funkcjonowaniem żywego organizmu [Ciała] jakim jest Kościół.

I ostatni przykład:

"Znamiona potwierdzające godność apostoła wystąpiły wśród was we wszelakiej cierpliwości, w znakach, cudach i przejawach mocy" [II Kor. 12:12]

I przekład interlinearny:

"Oto znaki wysłannika [apostolon] [pokazały się] wśród was w całej wytrwałości, znakach zarówno, jak cudach i mocach"

Oryginał brzmi jakby nieco skromniej, prawda?

Wydaje się, że mamy tu do czynienia z rodzajem "sprzężenia zwrotnego" - przekład tekstu obarczony "paradygmatem klerykalnym" obarcza nim czytelników i kieruje ich sposób myślenia na błędne tory. Należy dodać, że wykrycie tego problemu nie wymaga wcale znajomości języków oryginalnych Pisma. Wystarczy spojrzeć na kontekst całego nauczania biblijnego w danym zakresie.

Nie pilnowaliśmy Słowa i doprowadziliśmy do tego, że jest ono nagminnie łamane w procesie budowania Ciała Chrystusowego. Przykłady? Można by ich przytaczać wiele, więc ograniczę się tylko do niektórych [poza omawianymi wyżej]:
- Głoszenie połowicznej Ewangelii bez zwiastowania o grzechu, sądzie i sprawiedliwości [Dz.Ap. 2:37-40; Jan 3:36; 16:8];
- Liberalny stosunek do grzechu w Kościele [Mat. 18:15-19; I Kor. 5:6-13; Jak. 5:19-20 i in.];
- Przyjazny stosunek do herezji [II Kor. 11:3-4; Tyt. 1:7-9];
- Kobiety w przywództwie i za kazalnicą [I Tym. 3:2; Tyt. 1:6; I Kor. 14:34-35; I Tym. 2:11-12]
- Przenikanie światowych wzorców do Kościoła i wierzących rodzin [Mat. 5:13]
- Okultystyczne metody modlitwy (wizualizacja, pozytywne wyznawanie, "strategiczna walka duchowa") [Mat. 6:6-7]

Prawdopodobnie zaoszczędzilibyśmy sobie wiele czasu i rozczarowań, gdybyśmy poważnie potraktowali biblijne wskazówki dotyczące funkcjonowania Kościoła.

... i rzekli: (...) Co mamy czynić, mężowie bracia?

Powstaje pytanie: Co można zrobić w tej sytuacji? Po pierwsze i najważniejsze - zmienić myślenie na temat autorytetu i władzy w Kościele. Zmiana myślenia jest związana z ujawnieniem stanu faktycznego i upamiętaniem tych, którzy zbłądzili, odchodząc od standardu Słowa Bożego.

Są pastorzy obdarzeni rzeczywistym autorytetem od Boga, którzy nie muszą podpierać się urzędem, by skutecznie prowadzić zbór za Chrystusem. Są starsi zboru rzeczywiście "starsi stażem i doświadczeniem", którzy nie tworzą "elit rządzących", lecz pomagają doglądać trzodę. Są przywódcy autentycznie usługujący wierzącym, zamiast rządzić nimi okazując pozory służby. Dzięki Bogu za takich ludzi w Kościele, bo oni wiedzą, na czym polega istota sprawy.

Niestety, "paradygmat klerykalny" zbiera obfite żniwo w wielu zborach, a błędny sposób myślenia na temat duszpasterstwa jest popularyzowany w bestsellerach pisanych przez... pastorów. Próbują oni dowieść, że nowotestamentowy przywódca jest podobny do króla w Izraelu - namaszczony ze względu na stanowisko i nietykalny przez jakąkolwiek krytykę. Jest to teoria nieprawdziwa i niebezpieczna, gdyż wynosi sługi do rangi władców, wzbijając człowieka w pychę. Wtedy wzajemny szacunek wszystkich wierzących staje się teorią - w praktyce rozpoczynają się autokratyczne rządy pod pokrywką błędnie pojmowanego porządku w Kościele. Jeśli doszło do takiej chorej sytuacji, to leczenie musi się rozpocząć od przyjęcia diagnozy postawionej przez Boże Słowo.

Publiczna pokuta wymaga odwagi, lecz jest zabiegiem koniecznym do uzdrowienia. Mówmy sobie "prawdę w miłości", gdyż inaczej nie będziemy w stanie "wzrastać w Niego, który jest Głową" [Ef. 4:15 Interlinia].

Otwarcie się na Boże prowadzenie całego zboru w kwestii autorytetu jest ryzykowne, gdyż może się okazać, że niektórzy przywódcy czerpią swój autorytet wyłącznie z pozycji w hierarchii. Jeśli tak, to Bóg może powołać nowych i odpowiednio ich wyposażyć. Owszem, sytuacja "wymknie nam się spod kontroli", ale czyż to człowiek ma ją kontrolować? Jeśli w wyniku takich zmian ktoś utraci poczucie bezpieczeństwa, to powstaje pytanie, w czym [w kim] dotychczas je pokładał?

"Przeklęty mąż, który na człowieku polega i z ciała czyni swoje oparcie, a od Pana odwraca się jego serce!" [Jer. 17:5]

I jeszcze jedno: Kto powiedział, że kościół MUSI być bardzo liczny? Z nowotestamentowych relacji wcale to nie wynika - idea tzw. mega-kościołów zrodziła się w głowach "przebudzeniowców", a nie apostołów. Takie kolosy siłą rzeczy muszą być zarządzane niczym gigantyczne korporacje, co skazuje je na światowe wzorce. Ale to jest temat na osobny artykuł.

Ożywienie Kościoła jest prostą pochodną stanu duchowego jednostek i ich posłuszeństwa Słowu Bożemu, które godzi w nasz sposób pojmowania władzy i autorytetu. Co więcej, ono nas osądzi - prawa i zasady tam zawarte są niezmienne i służą naszemu dobru. Nie do nas należy robienie rewolucji i niszczenie wszystkiego, co przypomina "stare bukłaki" - wszyscy rewolucjoniści na przestrzeni historii kończyli w salonach swoich niegdysiejszych ciemiężców i budowali własne imperia.

Dokładnie taki proces obserwujemy dzisiaj, kiedy pojawiła się cała rzesza "duchowych rewolucjonistów", piszących listy otwarte i "w imię dnowy Kościoła" atakujących bez pardonu wszystkich, którzy nie myślą tak jak oni. Oni działają "w duchu Eliasza" [zamiast w Duchu Świętym] i niosą "nowe rzeczy". Jeśli ktokolwiek [działając w "duchu Jezebel", oczywiście] spróbuje przeciwstawić się ich zwodniczym naukom, traktują go jako faryzeusza i "legalistę", należącego do "starego porządku". Najgorsze jest jednak to, że ludzie ci zamiast do Słowa Bożego, "do siebie swoją własną miarę przykładają i siebie z samymi sobą porównują" [II Kor. 10:12], chlubią się tym, czego dokonali inni (przypisując sobie zasługi np. w obalaniu reżimów, rozdarciu "żelaznej kurtyny" itp.) [II Kor. 10:15] i zalecają siebie samych [II Kor. 10:18].

W ten sposób setki tysięcy naiwnych chrześcijan szukających Królestwa Bożego w mocy i przeżyciach [zamiast w Duchu i prawdzie] daje się złapać w niewolę "nowym apostołom", którzy twierdzą, że to ONI są fundamentem Kościoła. Obiecując wolność od "starych struktur" tworzą nowe, oparte na duchowej kontroli i manipulacji. W tym momencie biedni "Galacjanie" wpadają w pułapkę... jeszcze bardziej "pionowego" modelu przywództwa niż ten, do którego przywykli. Szczegółowe opracowania tego tematu znajdziecie na stronie www.banner.org.uk w dziale pt. "Transforming Church" i na naszej stronie w artykule Mike'a Oppenheimera. [4]

"O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił, was, przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego?" [Gal. 3:1]

Prawda nas wyzwoli. Prawda o nas, o naszym myśleniu, o władzy, o autorytecie, o Kościele. Najpierw prawda żywego Słowa, które nas zrani. A potem żywa Prawda, która nas uleczy.

"Chodźcie, zawróćmy do Pana! On nas rozszarpał, on nas też uleczy, zranił i opatrzy nasze rany! (...) Starajmy się więc poznać, usilnie poznać Pana; że go znajdziemy, pewne jest jak rosa poranna (...)" [Oz. 6:1,3].


Przypisy:

1. Kevin Reeves "Nowi faryzeusze"
2. Ewa S. Moen "Argumenty wysuwane przeciwko krytykom fałszywych nauk"
3. John Bevere, "Diabelska pułapka", str. 111, wyd. Instytut Chrześcijański, Legnica
4. Mike Oppenheimer, "Kto objął panowanie?"