Niniejsze nauczanie powstało na bazie materiałów wykorzystywanych przeze mnie podczas seminariów dla małżeństw, organizowanych przez różne kocioły i społeczności w ostatnich kilku latach. Ponieważ reakcje słuchaczy były bardzo ożywione, a owoce zastosowania biblijnych wskazówek dla małżonków są widoczne w życiu wielu par, postanowiłem udostępnić je większej liczbie osób w formie artykułu. Nauczanie jest skierowane do małżeństw jako całości, a nie osobno do mężów i żon - dlatego proponuję wspólne jego przeczytanie.


Wstęp

W ciągu ostatnich lat małżeństwo i rodzina stały się obiektem zwielokrotnionych ataków naszego przeciwnika. Jego taktyka jest inteligentna i ze strategicznego punktu widzenia słuszna - wszak osłabienie małżeństwa i rodziny powoduje rozkład Kościoła od wewnątrz. Zauważmy, że diabeł atakuje "dom [oikw - domostwo] Boży, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podwaliną prawdy" [I Tym. 3:15]. Jeśli filar prawdy dostanie naruszony, wtedy ona sama może runąć na ziemię.

Dlatego należy wrócić do Słowa i ratować nasze małżeństwa od wpływów tego świata, tym bardziej, że wpływy te są widoczne w Kościele tak wyraźnie, jak nigdy dotąd. świat redefiniuje pojęcie małżeństwa, miłości, wierności na swoją modłę. Takie terminy jak "partnerstwo", "równouprawnienie" i "wolność" stają się zamiennikami dla biblijnego wzorców przywództwa mężów, uległości żon i ich współdziałania zgodnego z konstrukcją wynikającą ze stworzenia. Chrześcijańskie małżeństwa ulegające temu szaleństwu zaczynają funkcjonować wbrew Bożemu zamysłowi, podanemu w Biblii. Skutkiem tego są problemy w naszych domach i rodzinach.

Świat pracuje nad nami wytrwale, starając się "sprzedać" wierzącym mężom i żonom sposób myślenia i postrzegania małżeństwa całkowicie odstający od biblijnego modelu. Specjaliści od socjotechniki wiedzą od dawna, jaką siłą w oddziaływaniu na całe społeczności jest język [kto pamięta czasy realnego socjalizmu lub choćby czytał "1984" George'a Orwella, dobrze o tym wie]. Zauważmy na przykład, że w tzw. mediach [co za okropne słowo!] określenie "moja żona" czy "mój mąż" jest wypierane przez propagandowy zamiennik świata: "moja partnerka" lub "mój partner".

Uległość żon jest już odczytywana w kobiecych środowiskach jak herezja, biblijnie rozumiane przywództwo mężów zostało zastąpione kombinacją bierności tychże i bardziej lub mniej agresywnego feminizmu ich małżonek, podburzanych do takich postaw przez kolorowe pisma kobiece, promujące tzw. "równouprawnienie" wraz z kultem próżności, astrologią, filozofią Wschodu i okultyzmem wszelkiej maści. Przyznanie się np. w pracy do życia zgodnego z nauczaniem Bożego Słowa i założonymi w samym akcie stworzenia predyspozycjami naraża kobiety na szykany w rodzaju "nie bądź kurą domową!" albo "czasy patriarchalnego modelu rodziny już dawno przeminęły". Niektóre z zagorzałych feministek w ferworze walki o "równe prawa dla kobiet" pomyliły sobie nawet biblijny model patriarchalny z kompletnie niebiblijnym "modelem arabskim" małżeństwa i rodziny.

Feminizm wkracza zresztą coraz odważniej do Kościoła, co widać w rosnących zastępach kobiet-pastorów [pastorałek?], kobiet-kaznodziejów [kaznodziejek?] i kobiet-nauczycieli [nauczycielek?]. Z całym szacunkiem dla moich wszystkich sióstr w Chrystusie, których rola w Kościele jest ogromna i niepodważalna, trend ten jest całkowicie sprzeczny z nauczaniem Słowa Bożego, a jego zwolennicy dokonują karkołomnych popisów anty-egzegetycznych, byle tylko udowodnić taki stan rzeczy. Jest to jednak temat na tyle obszerny, że poświęcimy mu osobny artykuł.

Tymczasem nie ma sensu wyważać otwartych drzwi - Bóg objawił nam Słowo, a w Nim swoją wolę w odniesieniu do małżeństwa. Pragnie je błogosławić, jeśli tylko będziemy mieli dość wiary i ODWAGI (tak, w dzisiejszych czasach trzeba do tego odwagi!), żeby zastosować Jego święte reguły w naszym życiu. On sam ożywia moje małżeństwo codziennie od 16 lat sprawiając, że mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością: "Nie wiedziałem, że z każdym rokiem może być coraz lepiej, a nie coraz gorzej" [to samo mówi moja żona]. Zwróćmy się zatem do samego źródła i zaczerpnijmy z niego mądrości.

 

RELACJE MIĘDZY MĘŻEM A ŻONĄ ZOSTAŁY USTANOWIONE JUŻ W AKCIE STWORZENIA

"Nadał tedy człowiek nazwy wszelkiemu bydłu i ptactwu niebios, i wszelkim dzikim zwierzętom. Lecz dla człowieka nie znalazła się pomoc dla niego odpowiednia. Wtedy zesłał Pan Bóg głęboki sen na człowieka, tak że zasnął. Potem wyjął jedno z jego żeber i wypełnił ciałem to miejsce. A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka.

Wtedy rzekł człowiek: Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego. Będzie się nazywała mężatką, gdyż z męża została wzięta. Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem" [I Mojż. 2:20-25]

W wersecie 20 czytamy, że kobieta została stworzona dla mężczyzny. Apostoł Paweł naucza, że jest ona "dopełnieniem" mężczyzny, ponieważ została stworzona ze względu na niego [I Kor. 11:9]. Zwróćmy również uwagę, że mężatka została "wzięta z męża" [w. 23] czyli "wyjęta z mężczyzny" [I Kor. 11:12]. Zanim Bóg ją ukształtował, była "wewnątrz" i znajdowała się w pewnym sensie "pod osłoną" mężczyzny [męża]. Już sam opis aktu stworzenia mówi o tym, że mąż został stworzony jako ten, który ochrania i stwarza poczucie bezpieczeństwa [na tyle, na ile może to czynić człowiek]. Natomiast mężatka jest pomocą stojącą u jego boku i została tak ukształtowana przez Stwórcę, że potrzebuje ochrony. Jakże to jest odmienne od stereotypów narzucanych przez świat!

Przed ukształtowaniem kobiety Pan "zesłał na mężczyznę głęboki sen, tak że zasnął". My, mężczyźni, lubimy znać zasadę działania wszystkiego, co się dzieje wokół. Ma to swoją dobrą stronę, bo stanowi motor napędowy dla rozwoju cywilizacji i technologii. Lecz w tym przypadku Bóg postanowił, że mężczyzna będzie "nieobecny" podczas kształtowania kobiety. I tak oto, drodzy bracia, kobieta pozostaje dla mężczyzny niezgłębioną tajemnicą. Po prostu "nie wiemy, jak to działa"! Czy to źle?

Bóg w swej niezmierzonej mądrości założył, że mąż [który ma "wbudowane" w akcie stworzenia pragnienie poznawania] powinien poznawać swoją żonę [która ma "wbudowane" w akcie stworzenia pragnienie bycia poznawaną]. Z doświadczenia wiem, że poznawanie swojej żony jest fascynującą przygodą, która będzie trwała prawdopodobnie do końca życia. Mężowie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, udajcie się w tę podróż już dzisiaj!

W wersecie 24 czytamy, że "mąż (...) złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem". Jest to niezmienny model małżeństwa [kobieta i mężczyzna], a także niezmienny warunek fizycznego współżycia - jest ono przeznaczone wyłącznie dla męża i jego żony. Jedynie wtedy, gdy podejmują je współmałżonkowie, jest ono przez Boga uświęcone. Interesujące jest to, że w określeniu "staną się jednym ciałem" został zastosowany hebrajski wyraz "echad" oznaczający jedność w wielości. Jest to przypomnienie faktu, iż człowiek [mąż i mężatka] został stworzony na obraz i podobieństwo Boże:

"I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich" [I Mojż. 1:27]

W słynnym "Sz'ma Israel" [Słuchaj, Izraelu] jest napisane, że "Pan jeden jest" [Adonai echad][V Mojż. 6:4 Biblia Gdańska]. Wielość w jedności, jaka charakteryzuje istotę Boga, przekłada się na wielość w jedności charakteryzującą człowieka [męża i jego żonę]. Jest to bardzo ważna prawda w kontekście małżeństwa, a wrócimy do niej za chwilę.

"Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją" [w. 24]. Dlaczego tylko mąż? Apostoł Paweł cytuje ten werset w Ef. 5:31 używając greckiego określenia katalegein - porzucić, przestać, kończyć. Mąż ma być przywódcą i ochroną dla mężatki - jeśli tak, to w jego życiu musi nastąpić koniec pewnego etapu. Jeśli nie opuści rodziców [przynajmniej w sensie zależności emocjonalnej], to nie uzyska pełnej wolności niezbędnej do pełnienia roli przywódcy.

W wielu małżeństwach [również chrześcijańskich] powstają niezdrowe układy, w których rodzice zastępują męża w przywództwie jego rodziny, albo mu w tym "pomagają". Dlatego należy odciąć "pępowinę" i musi to zrobić właśnie mąż - jeżeli rzeczywiście chce być głową swojej rodziny.

 

ODNIESIENIE MAŁŻEŃSTWA DO NATURY BOGA

Równość osób co do statusu

Bóg jest Trójjedyny i w Jego naturze istnieje równość Osób Ojca, Syna i Ducha Świętego co do statusu [Flp. 2:6; Hebr. 1:8-10]. Myślę, że chrześcijan nie trzeba co do tego przekonywać. Jeżeli Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i niewiastę [mężatkę] na swój obraz, to znaczy, że w małżeństwie [jedność w wielości] również istnieje równość osób co do statusu:

"Zresztą, w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety" [I or. 11:11]

"Podobnie wy, mężowie (...) okazujcie im [żonom] cześć, skoro i one są dziedziczkami łaski żywota" [I Piotra 3:7]

Zaznaczmy to wyraźnie: mąż i żona są sobie równi co do statusu.

 

Porządek osób co do funkcji

Osoby Boga są współistotne i równe sobie co do statusu, lecz oprócz tego w naturze Boga istnieje porządek Osób co do funkcji. Jedno nie jest absolutnie zaprzeczeniem drugiego.

"A chcę, żebyście wiedzieli, że (...) głową Chrystusa [jest] Bóg" [I Kor. 11:3]

"Lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, (...) nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie (...). On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, moje jest; dlatego rzekłem, że z mego weźmie i wam oznajmi." [Jan 16:13-14]

"Słuchaj mnie, Jakubie, i ty, Izraelu, którego powołałem! Ja to jestem, Ja pierwszy i Ja ostatni. Przecież to moja ręka założyła ziemię i moja prawica rozpostarła niebiosa. (...) A teraz Wszechmogący, mój Pan, posłał mnie i jego Duch." [Izaj. 48:12-16]

Małżeństwo jako odbicie istoty Boga również charakteryzuje się porządkiem osób co do funkcji. Wróćmy do jednego z cytowanych przed chwilą wersetów:

"A chcę, żebyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg" [I Kor. 11:3]

"Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim" [Ef. 5:22-24]

Znowu podkreślmy: w małżeństwie istnieje porządek osób co do funkcji, przy jednoczesnej równości do co statusu.

Brak tego założenia sprawia, że żony obawiają się uległości w stosunku do mężów między innymi dlatego, iż kojarzą to sobie [błędnie, jak widać] z nierównością męża i żony co do statusu. Drogie siostry mężatki, pragnę Was uspokoić. Słowo Boże w całej rozciągłości swego nauczania zachęca żony do uległości, tłumacząc równocześnie jej zasadę. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego nauczania stwierdzicie, iż Bóg Was do niczego nie chce zmusić bijąc Biblią po głowie, lecz pragnie, byście wejrzały w doskonałość Jego zamysłów dla małżeństwa.

Zauważcie również, jak wiele w tym kontekście jest powiedziane do Waszych mężów. Nie da się bowiem oddzielić Waszej dobrowolnej uległości od ich skutecznego przywództwa sprawowanego w Duchu Świętym.

 

Jedność osób we wszystkich aspektach

W Trójjedynym Bogu istnieje całkowita jedność współistotnych Osób. Myślę, że to również jest dla chrześcijan sprawa oczywista.

"Ja i Ojciec jedno jesteśmy" [Jan 10:30]

"(...) Okłamałeś Ducha Świętego (...). Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu" [Dz.Ap. 5:3-4]

"Zbawienia tego poszukiwali prorocy (...) starając się wybadać, na który albo na jaki to czas wskazywał działający w nich Duch Chrystusowy (...)" [I Piotra 1:10-11]

"I przeszli przez frygijską i galacką krainę, ponieważ Duch Święty przeszkodził w głoszeniu Słowa Bożego w Azji. A gdy przyszli ku Mizji, chcieli pójść do Bitynii, lecz Duch Jezusa nie pozwolił im" [Dz.Ap. 16:6-7]

Małżeństwo stworzone na obraz Boga również powinno mieć jedność we wszystkich aspektach dotyczących natury tworzących je osób. Jakie to aspekty? Apostoł Paweł wskazuje na troistą naturę człowieka.

"A sam Bóg pokoju niechaj was w zupełności poświęci, a cały duch wasz i dusza, i ciało niech będą zachowane bez nagany na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa" [I Tes. 5:23]

Przyjrzyjmy się pokrótce nauczaniu Słowa na temat jedności małżeńskiej w poszczególnych aspektach natury człowieka: ducha, duszy i ciała.

 

JEDNOŚĆ MAŁŻEŃSKA W ASPEKCIE DUCHOWYM

"Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?" [II Kor. 6:14]

"Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo" [Ef. 5:25-26]

"Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni (...) i wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem" [I Kor. 12:13]

Wierzący małżonkowie są istotnie napojeni jednym Duchem [podobnie jak wszyscy członkowie Ciała Chrystusowego]. Czy zatem jedność duchowa jest im dana "z definicji"? Z jednej strony tak, ponieważ oboje są zrodzeni z Ducha Świętego i jako tacy posiadają nową naturę. Z drugiej strony, jedność małżeńska jest przecież czymś więcej niż ta, która dana jest wszystkim wierzącym. Wprawdzie mąż i żona rozwijają własną więź z Panem i każde z nich sprawuje własne zbawienie [Flp. 2:12], lecz dany im jest również inny rodzaj jedności duchowej, nazwany przez apostoła Pawła "tajemnicą" i odniesiony do relacji pomiędzy Chrystusem a Kościołem.

Podobnie jak Paweł, nie rozumiemy tej relacji do końca. Widzimy jednak, jaką dewastację w małżeństwie może spowodować jej brak, spowodowany na przykład "wejściem w nierówne jarzmo" czyli poślubieniem osoby niewierzącej. Słowo Boże przestrzega nas przed takim błędem, gdyż duchowa światłość nie ma nic wspólnego z duchową ciemnością - nawet jeśli istnieją dobre chęci i wzajemne zrozumienie w sferze emocjonalnej.

Z drugiej strony Pismo mówi, że "jeżeli jednego można pokonać, to we [dwoje] można się ostać; a sznur potrójny nie tak szybko się zerwie" [Kazn. 4:12]. Duch Boży i wspólnota w Nim jest owym "trzecim włóknem" potrójnego sznura. To ono gwarantuje nierozerwalność małżeństwa budowanego na fundamencie Słowa.

Pan zachęca małżonków do wspólnej modlitwy, która rozwija ową duchową jedność, tak jak przebywanie z Nim buduje relację pomiędzy Oblubieńcem [Jezusem] a Oblubienicą [Kościołem]. I tutaj rzecz niezwykle ważna: Nie ma duchowej jedności bez wzajemnej otwartości. Szukając rozwoju duchowego w Panu pozwalamy mu, by nas przenikał:

"Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje! Doświadcz mnie i poznaj myśli moje!" [Ps. 139:23]

Tak woła Oblubienica do Oblubieńca. Oczywiste jest, że jedynie Bóg zgłębia serce człowieka do końca i relacje małżeńskie muszą się ograniczyć do takiej otwartości, jaka jest możliwa względem ukochanej, lecz przecież ograniczonej osoby. Jako mąż wiem dobrze, że moje otwarcie na żonę i pragnienie jej poznawania doskonale wychodzi naprzeciw jej oczekiwaniom. Dlatego pozwólcie, mężowie bracia, że zadam Wam pytanie: Jak blisko przyjaźnicie się ze swoimi żonami?

Pismo podaje bardzo istotną zależność w relacjach między oblubieńcem [mężem] a oblubienicą [żoną]:

"Cała jesteś piękna, moja przyjaciółko, i żadnej nie ma na tobie skazy." [P.n.P. 4:7]

Żona jest piękną przyjaciółką swojego męża. Czy zauważyliście dwuczłonowość tego określenia? Jej [żony] kobiecość potrzebuje otwartego komunikowania naszych [męskich] uczuć. Do tego jeszcze wrócimy. Lecz istnieje również drugi aspekt tych relacji, czyli przyjaźń. Jej budowanie wymaga czasu, otwartości i przejrzystości.

Wielu doradców małżeńskich jest zdania, że każdemu mężowi niezbędny jest prawdziwy przyjaciel, a żonie - prawdziwa przyjaciółka. Sugeruje się, że jedynie oni są w stanie zrozumieć męża lub żonę i zaspokoić drzemiące w nich potrzeby otwartości i "wygadania się". Oczywiście, na poziomie spraw powierzchownych takich jak zainteresowania, ta zasada może się sprawdzić. Przecież rozmowa o silnikach diesla niekoniecznie musi ekscytować nasze żony, podobnie jak nas - dyskusje o wypiekach (chyba, że chodzi o konsumpcję tychże!).

Jednakże, jeśli chodzi o najważniejsze i najgłębsze relacje międzyludzkie, mąż i żona w zupełności sobie wystarczą. Czy zauważyliście, że w opisie aktu stworzenia męża i mężatki nie ma ani słowa o towarzyszących im "najlepszym przyjacielu" i "najlepszej przyjaciółce"? A jednak Bóg stworzył pierwsze małżeństwo w liczbie 2 osób i stwierdził, że było to "bardzo dobre." [I Mojż. 1:31]

Duchowa jedność dana od Boga musi być pielęgnowana i rozwijana przez małżonków. Tylko wtedy na jej gruncie narodzi się przyjaźń małżeńska - relacja tajemnicza i fascynującą zarazem. Jest to absolutne zaprzeczenie tak zwanego małżeńskiego przyzwyczajenia, które po jakimś czasie staje się suchą, pozbawioną romantyzmu wegetacją dwojga skazanych na siebie ludzi. Mężowie, módlcie się razem z żonami, rozmyślajcie wraz z nimi o sprawach Bożych i odkrywajcie przed sobą nawzajem to, co jest głęboko w waszych duszach. Wiem, że nie jest to dla Was łatwe. Ale też wiem - i to z doświadczenia - że taka postawa przynosi błogosławione owoce. Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę tak, żeby się nawzajem uzupełniali. Wyposażył męża i żonę w duchowe i emocjonalne predyspozycje, by mogli tak żyć. Od nas zależy, czy będziemy chcieli je wykorzystać.

I jeszcze jedno - duchowa jedność małżeńska jest wielką pomocą w rozeznawaniu woli Bożej dla nas i dla całej rodziny. Korzystaliśmy z żoną wiele razy z tego przywileju i Bóg często dawał nam osobne i jednomyślne prowadzenie w najważniejszych sprawach.

Mąż i żona są jednością i funkcjonują duchowo na zasadzie "naczyń połączonych" - widać to najlepiej na polu służby dla Pana. Ich jedność duchowa musi iść w parze z osobistą relacją każdego z nich z Jezusem. Jedynie On potrafi odnawiać siłę tych, którzy mu ufają i sprawia, że małżonkowie są dla siebie nawzajem zachętą. "Bo jeżeli upadną, to jeden drugiego podniesie" [Kazn. 4:10].

Bardzo pięknym przykładem duchowej jedności współmałżonków są Akwila i Pryscylla, współpracownicy apostoła Pawła. Byli aktywni w służbie ewangelizacyjnej, nawet z narażeniem życia [Rzym. 16:3], a oprócz tego w ich domu gromadził się zbór [Rzym. 16:5]. To oni zajęli się Apollosem i "wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą" [Dz.Ap. 18:24-26]. Ich wspólna służba była na tyle znana, że sam Paweł i wszystkie zbory pogańskie miały im wiele do zawdzięczenia [Rzym. 16:4]. Przy braku duchowej jedności służba na taką skalę jest po prostu niemożliwa, albo prowadzi do ruiny relacji małżeńskich.

Jak już wspomnieliśmy, na gruncie jedności duchowej wyrasta przyjaźń małżeńska. Tutaj wkraczamy w drugi aspekt jedności małżonków, którym jest jedność uczuciowa.

 

JEDNOŚĆ MAŁŻEŃSKA W ASPEKCIE UCZUCIOWYM

Rola mężów

Przeczytajmy uważnie fragment Listu do Efezjan, stanowiący bardzo głębokie nauczanie właśnie na temat relacji uczuciowych w małżeństwie.

"Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany.

Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, siebie samego miłuje. Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy.

Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem. Tajemnica to wielka, ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła. A zatem niechaj i każdy z was miłuje żonę swoją, jak siebie samego, a żona niechaj poważa męża swego." [Ef. 5:25-33]

Relacje uczuciowe męża i żony są tutaj porównywane do więzi pomiędzy Chrystusem a Kościołem. Zwróćmy uwagę, że wersety 25-32 są skierowane do mężów, a jedynie druga część końcowego wersetu 33 odnosi się do żon. Skąd ten brak "równouprawnienia"?

Biblijny wzorzec męża to człowiek podążający za Chrystusem [który jest jego głową - I Kor. 11:3], a jego stosunek do żony jest tutaj kilkakrotnie określony frazą "jak i Chrystus [traktuje] Kościół". Przede wszystkim apostoł pisze o INICJATYWIE: "miłujcie żony swoje jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie" [w. 25].

Miłowanie swojej żony polega również na tym, że OKAZUJEMY JEJ NASZE UCZUCIA. Zobaczmy, jakie wzorce w tym zakresie podaje nam Słowo Boże. Abraham miał żonę tak piękną, że sam faraon zapragnął mieć ją w swoim pałacu. Zbliżając się do Egiptu, Abraham powiedział do Saraj proste i piękne zdanie, wypływające z serca: "Wiem, że jesteś piękną kobietą" [I Mojż. 12:11].

Mężowie bracia! Zachęcam Was gorąco, żebyście zaczęli mówić swym żonom, jak bardzo są piękne! Mówcie do nich tak, jak oblubieńcom zaleca Słowo:

"Wstań, moja przyjaciółko, moja piękna! Chodź!" [P.n.P. 2:10]

"Cała jesteś piękna, moja przyjaciółko, i żadnej nie ma na tobie skazy" [P.n.P. 4:7]

"Jakże jesteś piękna i jakże pełna wdzięku, miłości przerozkoszna! [P.n.P. 7:7]

świat gorliwie usiłuje nam wmówić swój własny sposób patrzenia na kobiety. Dlaczego? "Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata" [I Jana 2:16]. Przeciwnikowi chodzi o to, by nasze patrzenie na niewiasty było zawsze obarczone pożądliwością - wtedy permanentnie łamalibyśmy przykazanie: "Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam: Kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim" [Mat. 5:27]. Czy w dzisiejszych czasach, gdy cielesność już nie sączy się, lecz zalewa nas ze wszystkich stron, a seks bije po oczach z reklam, bilboardów i kiosków, wierzący mąż jest w stanie zachować czystość myśli i szczerze uważać swoją żonę za najpiękniejszą kobietę na świecie? Tak!

"Małżeństwo niech będzie we czci u wszystkich, a łoże nieskalane; rozpustników bowiem i cudzołożników sądzić będzie Bóg" [Hebr. 13:4]

"Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy, temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen." [Ef. 3:20-21]

Powiem teraz coś, co jest zupełnie sprzeczne z normami tego świata. Otóż, KAŻDA ŻONA JEST NAPRAWDĘ NAJPIĘKNIEJSZĄ KOBIETĄ NA ŚWIECIE! "Ilu nas tedy jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi." [Flp. 3:15] Specjalnie częściowo wyrwałem ten werset z jego kontekstu po to, by pokazać wam, że Bóg może objawić nam prawdę o sprawach, o których błędnie myślimy. W cytowanym powyżej wersecie Paweł pisze do Filipian o celu, o nagrodzie w górze i o powołaniu w Chrystusie. Jeżeli myślimy o czymś w sposób sprzeczny z nauczaniem Słowa, wystarczy pozwolić Bogu, by objawił nam prawdę, a On zmieni nasze myślenie. Ta zasada działa również w odniesieniu do postrzegania naszych żon i szczerego podziwiania ich piękna.

Bóg chce współdziałać z nami [mężami] ku dobremu [w tym przypadku: właściwemu miłowaniu naszych żon] we wszystkim, ponieważ Go miłujemy i chcemy być posłuszni Jego Słowu [Rzym. 8:28; Jan 15:14]. Dlatego jest gotów dać nam nowe oczy, abyśmy mogli podziwiać nasze żony, a także nową zdolność pielęgnowania małżeńskiej miłości.

"Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje. Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy." [Ef. 5:28-30]

Gdy otrzymujemy kwiat, od razu pytamy się o sposób jego pielęgnacji. Podobnie jest z żoną - Bóg nam daje radę, byśmy miłowali i pielęgnowali nasze żony. Do pielęgnacji niezbędny jest odpowiedni klimat, ciepło i podlewanie. Z doświadczenia wiem, że słowa "kocham cię" [wyznane z głębi serca] stanowią najlepszą "odżywkę" dla małżeńskich relacji. Mężczyźni uważają na ogół, że ich uczucia są "oczywiste" i dlatego nie ma potrzeby wielokrotnego zapewniania żony o swojej miłości. Są w wielkim błędzie - KAŻDA ilość tych zapewnień jest przez nasze żony chętnie przyjmowana i NIGDY im się to nie znudzi. Być może z początku będą nieco zdziwione (szczególnie wtedy, gdy nie słyszały tych słów od swego męża przez wiele lat), lecz zachęcam braci, by się nie zniechęcali - gdy tylko minie pierwszy szok, wasze ukochane kobiety będą zakwitały niczym piękne kwiaty. Wystarczy tylko stworzyć im odpowiednią temperaturę, klimat i DUŻO, DUŻO WYRAZÓW MIŁOŚCI.

Przeczytajcie Pieśń nad Pieśniami i zobaczcie, że oblubienica i oblubieniec przez cały czas WYRAŻAJĄ SOBIE MIŁOŚĆ. Lubią ze sobą być. Lubią rozmawiać. Są otwarci na siebie nawzajem. "Powiedz mi ty, którego miłuje moja dusza (...)". "Mój miły odzywa się i mówi do mnie: "Wstań, moja przyjaciółko, moja piękna! Chodź!" "(...) Daj mi usłyszeć twój głos, gdyż słodki jest twój głos i pełna wdzięku twoja postać." [P.n.P. 1:7; 2:10,14].

Przeczytajmy fragment Przypowieści Salomona:

"Z owocu swoich ust nasyca człowiek swoje wnętrze, syci się plonem swoich warg" [18:20]

Jaki jest plon waszych warg w relacjach małżeńskich? Czy nasycacie swoje wnętrza czułymi wyrazami miłości? Być może mężczyznom nie są one tak bardzo potrzebne, jak kobietom, lecz zachęcam was, mężowie bracia, żebyście zaczęli obficie zasiewać słowa "kocham cię" pielęgnując więzi z żonami, a będziecie zbierać plon obfity - Bóg przyzna się do Waszych działań i sprawi, że wasze związki ożyją dzięki Jego tchnieniu oraz pozwoli Wam dojrzeć w Waszych żonach to, co Abraham widział w Sarze.

"Mężowie, miłujcie swoje żony i nie bądźcie dla nich przykrymi." [Kol. 3:19] Miłość do żony jest porównywana z miłością do własnego ciała [Ef. 5:28], a przecież nikt nie lubi, gdy mu się robi przykrości. Co więcej, nasze żony jako współdziedziczki żywota wiecznego powinny być traktowane z głębokim szacunkiem. W przeciwnym przypadku modlitwy mężów mogą nie zostać wysłuchane:

"Podobnie i wy, mężowie, postępujcie z [waszymi żonami] z wyrozumiałością jako ze słabszym rodzajem niewieścim i okazujcie im cześć, skoro i one są dziedziczkami łaski żywota, aby modlitwy wasze nie doznały przeszkody" [I Piotra 3:7]. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasze [mężów] modlitwy nie są wysłuchiwane, gdyż doznają przeszkody z powodu braku szacunku do własnych żon.

 

Rola żon

Zauważmy, że w cytowanym powyżej fragmencie Ef. 5:22-33 nie ma przykazania, by żony miłowały mężów. Apostoł dobrze wie, że obdarzanie miłością jest cechą "wmontowaną" w kobiecą naturę już w akcie stworzenia. Dlatego nie ma sensu nakazywać żonom, by miłowały swoich mężów. Natomiast w wersecie 33 znajduje się napomnienie, by żony ich poważały. Poważanie męża wynika ze zrozumienia porządku osób co do funkcji w małżeństwie i absolutnie nie jest równoznaczne z wyzbyciem się równości w sensie statusu przed Bogiem. Co znaczy w praktyce "poważać męża"?

Wiemy dobrze, że między mężczyzną a kobietą istnieje różnica wrażliwości - nie oznacza to jednak, że my, mężczyźni nie posiadamy jej w ogóle! Dlatego nie uderzajcie nas w tzw. czułe miejsca podczas rozmów i [bardziej lub mniej ożywionej] wymiany poglądów. Nie przerywajcie mężom w pół zdania i nie kończcie za nich kwestii, zwłaszcza w towarzystwie osób trzecich.

Tutaj z przykrością muszę stwierdzić, że wśród małżeństw chrześcijańskich bardzo często widać powyższe zachowania. Wierzące żony pozwalają sobie nie tylko na wchodzenie mężom w słowo, ale także na publiczne ich ośmieszanie ["mój ty grubasku!"], podważanie ich autorytetu ["co ty mi takie głupoty wygadujesz!"] czy wyciąganie prywatnych problemów w obecności osób trzecich ["żebyście widzieli, jaki on jest w domu!"]. Jest to zachowanie, które hańbi Kościół jako Oblubienicę i stanowi zgorszenie nie tylko dla młodszych małżeństw oglądających podobne sceny, ale również anty-świadectwo dla świata.

"Ozdobą [żon] niech nie będzie to, co zewnętrzne, trefienie włosów, złote klejnoty lub strojne szaty, lecz ukryty wewnętrzny człowiek z niezniszczalnym klejnotem łagodnego i cichego ducha, który jedynie ma wartość przed Bogiem" [I Piotra 3:3-4]

Czy fragment ten oznacza, że żona musi porzucić dbałość o własną urodę i wdziewać na siebie wyłącznie wory pokutne? Bynajmniej! Wszak mąż ma "radować się z żony swej młodości, miłej jak łania, powabnej jak gazela" [Przyp. Sal. 5:18-19]. Dlatego dobrze będzie, jeśli żony wezmą sobie do serca biblijną zasadę równowagi po tym względem. Z jednej strony, oblubienica jest (i powinna być) dla oblubieńca źródłem estetycznej przyjemności:

"Oczarowałaś mnie, moja siostro, oblubienico, oczarowałaś mnie jednym spojrzeniem twoich oczu, jednym łańcuszkiem ze swojej szyi. Jak piękna jest twoja miłość, moja siostro, oblubienico, o wiele słodsza jest twoja miłość niż wino i droższa woń twoich olejków niż wszystek balsam" [P.n.P. 4:9-10]

"Przepiękne są twoje lica wśród klejnotów, a twoja szyja wśród korali" [P.n.P. 1:10]

Z drugiej strony, NIE WYGLĄD ZEWNĘTRZNY stanowi o prawdziwej wartości przed Bogiem i właśnie o tym pisze apostoł Piotr. Prawdziwą i nieprzemijającą ozdobą oblubienicy nie są jej fizyczne klejnoty i korale, lecz wewnętrzny człowiek z niezniszczalnym duchowym klejnotem łagodności i cichości. Dopiero ten klejnot oprawiony w dbałość o zewnętrzny wygląd nadaje rzeczywistego piękna każdej żonie. Pamiętajcie, drogie siostry, że "złoty kolczyk na ryju świni to to samo, co piękna niewiasta bez obyczajności" [Przyp. Sal. 11:22]

Ponieważ ów wewnętrzny klejnot jest związany z cichością, warto przytoczyć w tym miejscu jeszcze jedną przypowieść Salomona:

"Lepiej mieszkać na pustyni niż z kobietą swarliwą i zrzędną" [Przyp. Sal. 21:19]

Nawet nie wiecie, drogie siostry, jak wiele można zyskać stosując się do tego Słowa! Mnożenie słów [zrzędzenie] ani podgrzewanie atmosfery [swarliwość] nigdy nie sprawią, że Wasi mężowie będą lepsi. W takich warunkach jedynym odruchem jest ucieczka - choćby na pustynię! Musimy pamiętać, że tylko Bóg zna serce człowieka i jedynie On jest w stanie je zmienić. Dlatego zamiast próbować zastąpić mężom Ducha Świętego, zacznijcie się o nich modlić, a same zaufajcie Bogu i poddajcie się Jego Słowu.

"(...) Żony, bądźcie uległe mężom swoim, aby, jeśli nawet niektórzy nie są posłuszni Słowu, dzięki postępowaniu kobiet, bez słowa zostali pozyskani, ujrzawszy wasze czyste, bogobojne życie" [I Piotra 3:1-2]

Nie twierdzę, że to jest łatwe. Wiem, że najczęściej ze strachu o losy rodziny bierzecie sprawy we własne ręce. Ale właśnie tutaj tkwi błąd i wszyscy mamy skłonności do popełniania go. A przecież Bóg może wszystko i świadectwa wielu kobiet potwierdzają, że On honoruje posłuszeństwo Jego Słowu. Z doświadczenia wiem, że ilekroć moja żona modliła się o mnie do Pana zamiast "wypowiadać" mi poważanie i uległość, zawsze kończyło się to naprowadzeniem mnie przez Niego na właściwe tory.

Podsumowując, wkład żon w rozwijanie jedności uczuciowej małżeństwa polega na stosowaniu się do kilku bardzo prostych, lecz ważnych przykazań Pańskich. Wypełnianie ich wychodzi naprzeciw temu, co zostało wbudowane w męską naturę przywódcy [nawet, jeśli takich cech jeszcze w swoich mężach nie dostrzegacie] - potrzeby poważania, zdrowej uległości [o tym niebawem] i biblijnej współpracy bez stosowania tak zwanej damskiej dyplomacji [czyli tak naprawdę - manipulacji].

 

ZWIĄZEK JEDNOŚCI UCZUCIOWEJ Z PRZYWÓDZTWEM MĘŻÓW I ULEGŁOŚCIĄ ŻON

Przerwanie "zaklętego kręgu"

Mężowie bracia! Biblijny wzorzec małżeństwa zakłada INICJATYWĘ MĘŻA JAKO PRZYWÓDCY. Natrafiamy tutaj na poważną barierę w postaci sposobu wychowania mężczyzn w naszym kraju. Od dzieciństwa jesteśmy wychowywani głównie przez kobiety [dominująca matka (przy biernej postawie ojca), panie przedszkolanki, panie nauczycielki] i nauczani biernej postawy - nikt nie wychowuje nas na przywódców w naszych przyszłych rodzinach!

A jednak to my jesteśmy stworzeni, by przejąć taką rolę w rodzinie. Prawdopodobnie zauważyliście, że w większości małżeństw mamy do czynienia z "zaklętym kręgiem" polegającym na niemożności objęcia ról wyznaczonych nam przez Boga. Dlaczego tak się dzieje? Mąż myśli mniej więcej tak: "Będę przywódcą, jeżeli moja żona wreszcie będzie mi uległa i pozwoli przejąć stery w rodzinie". Żona natomiast najzwyczajniej boi się zaryzykować: "Jeśli będę uległa, to mąż wykorzysta taką postawę i przestanie mnie szanować. A poza tym, on jest przecież nieodpowiedzialny i jeśli oddam mu ster, wszystko się zawali! Gdyby on okazał się prawdziwym przywódcą, z przyjemnością oddałabym ster w jego ręce, bo to "noszenie spodni" tak naprawdę jest ponad moje siły."

W ten sposób stawiamy sobie nawzajem warunki uniemożliwiające objęcie właściwych ról. Najważniejsze jest jednak to, że kompletnie zapominamy o Bogu, który pragnie przecież aktywnie działać na rzecz "powkładania klocków na swoje miejsca" w naszej rodzinie.

Kto powinien przerwać ten "zaklęty krąg"? Ten, kto jest do takich działań predysponowany ze względu na stworzenie - czyli mąż. Nasze żony obejmują przywództwo w małżeństwie nie dlatego, że taka jest ich natura. One z jednej strony są do tego zmuszane przez naszą [mężów] bierność, a z drugiej strony - zachęcane przez propagandę tego świata, wmawiającą im rolę, do której tak naprawdę nie są odpowiednio skonstruowane (ani psychicznie, ani fizycznie).

 

Jak przerwać "zaklęty krąg"?

Stanąć przed Bogiem w szczerej modlitwie i pokutować za brak inicjatywy, lenistwo oraz egoizm. Poprosić go żarliwie o to, by On sam wypełnił braki w naszym wychowaniu i pozwolił nam być dla naszych żon takimi, jak Chrystus jest dla Kościoła. Następnie porozmawiać o tym z żoną i przeprosić za ból i obciążenia, jakie musiała znosić ze względu na naszą postawę. Pamiętajmy, że kto się uniża, zostanie przez Boga wywyższony w swoim czasie [I Piotra 5:6].

Zbyt często jest tak, że próbujemy skłonić nasze żony do posłuszeństwa, pokazując im odpowiednie wersety biblijne i zapominając o nauczaniu Słowa skierowanym do nas [mężów]. Jak już wspomnieliśmy, podstawowym powodem, dla którego żony nie są nam posłuszne [poza zgubnymi wpływami świata] jest strach. Boją się, że ich decyzja będzie jednostronna i w rezultacie zgodzą się na "model arabski", którym straszą wszystkie kobiece magazyny.

Decyzja mojej żony o uległości wobec mnie i uznaniu mojej pozycji jako głowy domu musiała zostać poprzedzona moimi decyzjami. Kiedy zrozumiałem, na czym polega rola przywódcy w rodzinie i postanowiłem wykazać inicjatywę jako mąż, wtedy rozpoczął się proces przerywania "zaklętego kręgu" nieufności i lęku. Moja żona stopniowo nabierała zaufania, że nie musi się bać - było jej łatwiej pójść za mną, gdy zobaczyła, że ja jako mąż idę za Chrystusem. Wymagało to jednak konkretnych przemian i decyzji również z jej strony.

 

Udział żony w przerywaniu "zaklętego kręgu"

Faktem jest, że mąż jest predysponowany do zainicjowania tego procesu - nie oznacza to jednak, iż żona powinna bezczynnie przyglądać się jego wysiłkom i czekać na rezultaty. Skoro została stworzona jako pomoc dla męża, to w tym przypadku wsparcie będzie mu bardzo potrzebne.

Siostry, rozpocznijcie od upamiętania, czyli zmiany myślenia [gr. metanoia] na temat swojej roli w małżeństwie. Przed Panem odetnijcie się od ulegania światowym wzorcom, bunt i nieposłuszeństwo Słowu - nawet, jeśli Waszym zdaniem było to usprawiedliwione "dobrem rodziny"! Porozmawiajcie z mężem o Waszych postanowieniach i przeproście go za brak poważania, swarliwość (jeśli takowa występowała) oraz przejawy buntu wobec Bożego porządku w małżeństwie. Szczera rozmowa pomoże mężowi uzmysłowić sobie, że jeśli on zajmie pozycję głowy domu, to może liczyć na biblijną współpracę ze strony małżonki.

Niedawno widziałem w telewizji wywiad z autorkami książki pod tytułem "Żona niepoprawna politycznie", wydanej w Stanach Zjednoczonych. Obydwie niewiasty [chrześcijanki] potwierdziły, że gdy tylko zdecydowały się przed Panem na okazywanie mężom szacunku bez prób zmieniania ich według swoich wyobrażeń, Bóg wkroczył do akcji i w małżeństwie nastąpiły wielkie zmiany na plus. Okazało się, że zgoda na wypełnianie ról zadanych przez Boga była pierwszym krokiem do "powkładania klocków" na swoje miejsca. Obydwie siostry przyznały jednak, że ich decyzje były mocno "niepoprawne politycznie" na tle współczesnych wzorców lansowanych w świecie, a nawet w Kościele.

Zachęcajcie swoich mężów do podejmowania decyzji w sprawach rodzinnych, służąc im JEDYNIE radą. Nie kwestionujcie ich postanowień czy wypowiedzi w arogancki sposób ["No, ale teraz to już się wygłupiłeś!"], lecz starajcie się delikatnie dawać do zrozumienia, że macie inne zdanie [to jest Wasze święte prawo!]. Gdyby się upierali przy swoim, ewidentnie nie mając racji, przedstawcie sprawę Panu w modlitwie, prosząc Go o interwencję. Jesteście predysponowane do inicjowania rozmów i rozwijania relacji (oni muszą to robić z posłuszeństwa Słowu, dopóki nie zasmakują w przyjaźni z własną żoną) - wykorzystujcie to!

Wreszcie sprawa tak ważna i delikatna, że zajmiemy się nią oddzielnie: "Bądźcie uległe mężom swoim, jak przystoi w Panu" [Kol. 3:18]. Na razie powiem tylko tyle, że biblijne pojęcie uległości żony przeczy popularnym [nawet w środowiskach chrześcijańskich] stereotypom i wcale nie odbiera jej godności, natomiast stanowi silny bodziec dla rozwoju małżeńskich więzi.

 

JEDNOŚĆ MAŁŻEŃSKA W ASPEKCIE FIZYCZNYM

Żyjemy w kraju, w którym dominuje określona religia, a wraz z nią - określona mentalność i poglądy na sprawy związane z pożyciem małżeńskim. Nauczanie Augustyna na ten temat było oparte na filozofii Platona, który traktował ducha i ciało jako wartości przeciwstawne. Stąd zrodziło się przekonanie, że ciało [nie cielesność!] samo w sobie jest czymś złym i stanowi przeszkodę w rozwoju duchowym człowieka. Jedynym powodem i wytłumaczeniem fizycznego jednoczenia się małżonków jest zatem prokreacja.

Pogląd ten dalece odbiega od nauczania Słowa Bożego, które traktuje współżycie małżeńskie w sposób o wiele bardziej normalny i zamiast demonizować radość płynącą z małżeńskiego spełnienia, zachęca nas do przeżywania błogosławieństwa płynącego z tego daru. Oczywiście, nie wolno nam zapominać o słowach skierowanych do pierwszego małżeństwa:

"Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną" [I Mojż. 1:28]

Otrzymaliśmy od Pana dar niezwykły - przywilej uczestniczenia w cudzie, jakim jest poczęcie nowego człowieka. Posiadanie dzieci i wychowywanie ich dla Boga to zarówno błogosławieństwo jak i wielka odpowiedzialność. Pragnienie macierzyństwa i zdolność do obdarzania miłością zostały "wbudowane" w naturę każdej kobiety. Pragnienie kobiety zostało "wbudowane" w naturę każdego mężczyzny, podobnie jak chęć przekazania potomstwu własnego dziedzictwa [w każdym sensie tego słowa].

Jednakże, rozważając temat jedności małżonków w aspekcie fizycznym, należy się kierować CAŁOŚCIĄ nauczania Biblii. Sprowadzanie współżycia małżeńskiego do prokreacji i czynienie z ludzi automaty do zaludniania ziemi przeczy zamysłom Bożym, podanym w wielu fragmentach, z których część będziemy przytaczać. Seks sam w sobie również jest wspaniałym darem, służącym rozwijaniu małżeńskiej jedności i wyrażaniu wzajemnej miłości w najpełniejszy sposób: "I [mąż] złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem. A człowiek i jego żona byli oboje nadzy, lecz nie wstydzili się" [I Mojż. 2:24-25]

Nie wstydzili się dlatego, że jeszcze nie zgrzeszyli i "nie byli pozbawieni chwały Bożej" [I Mojż. 3:10; Rzym. 3:23]. Ich pożycie było uświęcone przez Boga i nie zostało jeszcze skażone buntem przeciwko Niemu. Wiadomo, co się stało później.

Małżonkowie, którzy oddali swoje życie Jezusowi i zostali zbawieni, należą do tych, "których [Bóg] powołał (...) i uznał za sprawiedliwych; których zaś uznał za sprawiedliwych, tych i otoczył chwałą. [edoxasen]" [Rzym. 8:30 Interlinia] Dlatego współżycie zbawionych małżonków dokonuje się przed Panem, jest uświęcone i może być źródłem błogosławieństwa dla ich wzajemnych relacji. Ponieważ jednak nadal pozostajemy w skażonych ciałach skłonnych do grzechu, Słowo Boże napomina nas, by "łoże [małżeńskie] było nieskalane" [Hebr. 13:4]. O tym dokładniej za chwilę.

"Pij wodę z własnej cysterny i wodę świeżą z własnej studni! Czy twoje źródła mają wylewać się na zewnątrz, a twoje strumienie na place? Do ciebie samego mają należeć, a nie do obcych równocześnie z tobą! Niech będzie błogosławiony twój zdrój, a raduj się z żony twojej młodości! Miłej jak łania, powabnej jak gazela! Niech jej piersi zawsze ci sprawiają rozkosz, upajaj się ustawicznie jej miłością!" [Przyp. Sal. 5:15-19]

Bóg dał nam pragnienia i popędy, które są bardzo silne. Jednym z najsilniejszych jest popęd seksualny, porównywany przez Salomona do ciśnienia wody w źródle i strumieniu. Dzięki dziełu Jezusa, dokonanemu na Krzyżu, otrzymaliśmy od Pana moc do panowania nad grzechem [Rzym. 6:12-14] i dlatego powinniśmy właściwie ten popęd ukierunkować. Jak? "Upajając się ustawicznie" miłością własnej żony [i męża, oczywiście]! Słowo Boże mówi o tym w otwarty sposób, zachęcając do podziwiania najpiękniejszą kobiety na świecie i sycenia się jej urodą. Mądra, czuła i delikatna inicjatywa męża w tym względzie przynosi fantastyczne rezultaty, rozbudzając z naszych małżonkach to, co zostało im dane przez Boga dla naszej radości: "(...) ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje" [I Mojż. 3:16]

"Noś zawsze białe szaty, a na twojej głowie niech nigdy nie braknie olejku. Używaj życia ze swoją ukochaną żoną po wszystkie dni twojego marnego bytowania, jakie ci dał pod słońcem, bo to jest twój udział w życiu i trudzie, jaki znosisz pod słońcem" [Kazn. 9:9]

Radując się jednością fizyczną z ukochaną żoną [mężem] nigdy nie powinniśmy zapominać o białych szatach. "Błogosławieni, którzy piorą swoje szaty, aby mieli prawo do drzewa żywota i mogli wejść przez bramy do miasta" [Obj. 22:14]. Na głowach naszych nie powinno brakować olejku [symbolizującego radość i namaszczenie Ducha Świętego - Ps. 45:8 i Mat. 25:4]. Słowem, ciesząc się tą jednością nie wolno zapominać o kontekście uświęcenia - inaczej grozi nam niebezpieczne przesunięcie akcentów i uczynienie z seksu bożka. W takiej sytuacji łoże uległoby skalaniu.

Wróćmy na chwilę do Hebr. 13:4

"Małżeństwo niech będzie we czci u wszystkich, a łoże nieskalane; rozpustników bowiem i cudzołożników sądzić będzie Bóg".

Oprócz spraw oczywistych (jak cudzołóstwo), których nie ma potrzeby tutaj omawiać, istnieje kilka niuansów dotyczących "kalania łoża". W oryginale słowo "rozpustnicy" brzmi pornous, skąd bierze się pojęcie pornografii. Jak wspomnieliśmy wyżej, istnieje pewne ciśnienie związane z popędem, a objawia się ono w różny sposób u mężczyzn i kobiet. Niezaspokojone, stanie się pożywką dla bodźców i pokus. U mężczyzn są to bodźce wzrokowe, a u kobiet - emocjonalne. Statystyki są alarmujące - w Stanach Zjednoczonych coraz większy odsetek wierzących mężczyzn ma problemy z uzależnieniem od pornografii [głównie tej serwowanej w internecie]. Sądząc po popularności książek stanowiących w istocie "pornografię dla kobiet" oraz czasopism nawołujących panie [i młode dziewczyny] do coraz większego wyuzdania, wierzące niewiasty wcale nie są wolne od pokus w tym względzie. Jak się przed tym bronić?

Przede wszystkim, nie wmawiajmy sobie, że jesteśmy doskonale odporni na działanie filmów, książek i czasopism propagujących nieczystość seksualną. Bóg może nas chronić przed zalewem tych treści na sposób od nas niezależny [plakaty, bilboardy, reklamy w miejscach publicznych], ale jeśli sami z własnej woli je oglądamy, to pretensje możemy mieć wyłącznie do siebie. Pewne obrazy potrafią wracać wielokrotnie i skutecznie działać na wyobraźnię, pobudzając ją do grzechu. Dlatego Słowo mówi:

"Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane, i chodźcie w miłości, jak i Chrystus umiłował was i siebie samego wydał za nas jako dar i ofiarę Bogu ku miłej wonności. A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym, także bezwstyd i błazeńska mowa lub nieprzyzwoite żarty, które nie przystoją, lecz raczej dziękczynienie." [Ef. 5:1-4]

Tyle, jeśli chodzi o postawę indywidualną każdego z nas [a więc również mężów i żon]. Apostoł Paweł daje następującą radę małżeństwom:

"(...) Ze względu na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa, niechaj każdy ma swoją żonę i każda niechaj ma własnego męża. Mąż niechaj oddaje żonie, co jej się należy, podobnie i żona mężowi. Nie żona rozporządza własnym ciałem, lecz mąż; podobnie nie mąż rozporządza własnym ciałem, lecz żona.

Nie strońcie od współżycia z sobą, chyba za wspólną zgodą do pewnego czasu, aby oddać się modlitwie, a potem znowu podejmujcie współżycie, aby was szatan nie kusił z powodu niepowściągliwości waszej.

A to, co mówię, jest zaleceniem, a nie rozkazem." [I Kor. 7:2-6]

Powyższy fragment naucza nie tylko o tym, że udane współżycie małżeńskie chroni nas przed pokusami z powodu niepowściągliwości. Mówi również, że małżonkowie powinni w pierwszej kolejności zwracać uwagę na potrzeby drugiej strony w tym względzie. Ani mąż, ani żona "nie rozporządzają" swoim ciałem - co to znaczy? Że "lepiej jest dawać, aniżeli brać". świat propaguje postawę roszczeniową również w sprawach pożycia małżeńskiego, lecz Słowo zachęca nas do dbałości o żonę [męża] i jej [jego] potrzeby. Ważne jest, byśmy delikatnie i z miłością je komunikowali - to znacznie ułatwi zarówno "dawanie" jak i "branie".

Niepojęte w swej istocie "obcowanie mężczyzny z kobietą" [Przyp. Sal. 30:18-19] jest przeżyciem sprowadzonym przez ludzi do zwykłej fizjologii, odartym z wszelkich głębszych treści i wystawionym na pokaz publiczny w kinie, telewizji czy magazynach. To, co według zamysłu Boga było bardzo dobre, zostało splugawione do tego stopnia, że wierzący małżonkowie muszą uczyć się od nowa, jak właściwie postrzegać tę dziedzinę życia. Właściwie, to znaczy biblijnie. Wiele par małżeńskich ma problemy z uzyskaniem zdrowej równowagi, pokoju i radości w sprawach związanych z pożyciem - po tym, jak w "starym życiu" ulegali pożądliwości oczu i ciała, chcieliby teraz podobać się Bogu. I najczęściej zaczynają nadmiernie uduchawiać lub nawet demonizować to, co zostało im dane ku budowaniu wzajemnej jedności [oprócz prokreacji, oczywiście].

Kochani, w oczach Bożych seks nie jest niczym obrzydliwym. Jak już wcześniej zaznaczyliśmy, można się nim radować i upajać, zachowując pewne normy obowiązujące w każdym obszarze Królestwa Bożego:

"Albowiem Królestwo Boże, to (...) sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym" [Rzym. 14:17]

"A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność" [II Kor. 2:17]

"Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tego Boga w ciele waszym" [I Kor. 6:19-20]

"Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje" [I Kor. 10:23]

Jak w każdej innej sytuacji, tak i tutaj postępujmy zgodnie z sumieniem poddanym Duchowi świętemu - "wszystko zaś, co nie wypływa z przekonania, jest grzechem" [Rzym. 14:23].

Na zakończenie chciałbym przypomnieć fragment I Księgi Mojżeszowej, który pokazuje (podobnie jak cała Pieśń nad Pieśniami i wiele innych fragmentów Słowa) radość płynącą z pieszczot i wzajemnego obdarzania się czułością.

"A gdy mężowie tej miejscowości pytali o jego żonę, odpowiedział: Siostra to moja, bo bał się mówić: To żona moja. Pomyślał bowiem: By mnie snadź nie zabili mężowie tej miejscowości z powodu Rebeki, gdyż jest piękna.

A gdy przebywał tam przez dłuższy czas, wyglądał raz Abimelech, król filistyński, i zobaczył, że Izaak pieścił Rebekę, żonę swoją. Wtedy Abimelech wezwał do siebie Izaaka i rzekł: Przecież to jest żona twoja, czemu więc mówiłeś: To siostra moja?" [26:7-9]

W przekładzie angielskim King James Version (bardzo bliskim oryginałowi) jest napisane, że Izaak igrał lub inaczej radował się seksem wraz ze swoją żoną [pieszcząc ją]. Było to na tyle oczywiste, że podglądający ich Abimelech od razu zorientował się, że Rebeka jest żoną, a nie siostrą Izaaka.

Udane współżycie jest bardzo ważnym [choć nie jedynym, oczywiście] czynnikiem budującym więzi małżeńskie. Jedność małżonków w tym aspekcie jest równie ważna, jak ich wzajemne relacje duchowe czy emocjonalne. Słowo Boże zachęca nas, byśmy od niego nie stronili, chyba że za obopólną zgodą, aby oddać się modlitwie [I Kor. 7:5]. Czy widzicie wspaniałą równowagę i harmonię pomiędzy sprawami ducha i ciała, zawartą w nauczaniu Biblii?

Świat usiłuje wmówić nam, że małżeństwo jest grobem prawdziwej miłości, a własna żona przestaje być atrakcyjna niedługo po ślubie. To kłamstwo. Bóg stale ożywia i rozwija relacje małżonków we wszystkich obszarach przynależnej im jedności - również w aspekcie fizycznym. Jezus dokonał pierwszego cudu podczas wesela w Kanie Galilejskiej [Jan 2:1-11]. To samo czyni w życiu każdej pary oblubieńców - bezbarwną wodę codzienności zamienia w szlachetne wino, a najlepsze "roczniki" zachowuje na później! Po 16 latach wspólnego życia z moją żoną oboje możemy to potwierdzić z całą odpowiedzialnością.

 

Podsumowanie

Jedność małżeńską w aspekcie duchowym, uczuciowym i fizycznym można porównać do stołu o trzech nogach. Jeśli którakolwiek z nich zacznie się chwiać, całość przechyla się ku upadkowi. Żadna "noga" nie jest lepsza ani gorsza od pozostałych (choć dla niektórych może to zabrzmieć "nieduchowo"), ponieważ zamysłem Pańskim jest pełna harmonia duchowa, uczuciowa i fizyczna małżonków. Słowo Boże naucza nas, byśmy korzystali z jego wskazówek we wszystkich trzech dziedzinach - korzystajmy i módlmy się, a nasz "stół" będzie w stanie wytrzymać każde obciążenie.

 

SPRAWA ULEGŁOŚCI ŻON

Wróćmy teraz do sprawy uległości żon. Jak zapewne zauważyłyście, drogie siostry, podchodzimy do tematu bardzo ostrożnie, starając się najpierw nakreślić pewien kontekst. Otóż Wasza uległość nie jest elementem wyizolowanym od całości relacji pomiędzy mężem i żoną - dlatego nie można wyciągnąć "młota" biblijnych przykazań i uderzać nim do skutku. Przeciwnie, uległość względem męża musi być aktem dobrowolnym (podobnie jak posłuszeństwo każdemu innemu przykazaniu). Jaką wartość ma zewnętrzny przejaw uległości, skoro serce jest twarde i "wie swoje"?

Słowo Boże nie tylko nakazuje żonom uległość wobec mężów, lecz także tłumaczy jej sens, przekonuje do niej i zachęca. Zacznijmy nauczanie na ten temat od tego, czym uległość nie jest.

Uległość nie jest niewolnictwem.

"Drogoście kupieni. Nie stawajcie się niewolnikami ludzi" [I Kor. 7:23]

"A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność" [II Kor. 3:17]

Każdy wierzący [zbawiony] mąż i każda wierząca [zbawiona] żona ma TYLKO JEDNEGO PANA. Jest nim Jezus Chrystus i nikt więcej. O ile mąż jest głową żony, to jednak nie ma prawa pretendować do roli jej pana. Dlatego uległość nie ma nic wspólnego z upokorzeniem. Brak szacunku ze strony męża dla "współdziedziczki żywota wiecznego" jest grzechem [I Piotra 3:7].

Uległość nie jest zgodą na grzech.

"Czy słuszna to rzecz w obliczu Boga raczej was słuchać aniżeli Boga, sami osądźcie" [Dz.Ap. 4:19]

"Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi" [Dz. Ap. 5:29]

Istnieje granica, poza którą znajduje się obszar grzechu - dotyczy to zarówno myśli, mowy jak i uczynku. Dlatego Biblia daje żonie możliwość zastosowania "obywatelskiego nieposłuszeństwa" [zakładając, że zachodzi ono w ramach dopuszczalnych zachowań], jeśli mąż żąda od niej czegoś, co naraża ją na popełnienie grzechu lub stanowi zagrożenie dla rodziny. "Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje dokonane w ciele, dobre czy złe" [II Kor. 5:10]

Uległość nie jest biernością i rezygnacją.

Wbrew obiegowej opinii o "kurach domowych", które marnują się i cierpią w szponach "patriarchalnego systemu arabskiego", Słowo Boże ukazuje żonę jako osobę dzielną, rzutką, mądrą, przedsiębiorczą, dobrze doradzającą mężowi, bogobojną i godną chwały, a także zadbaną. Powyższe cechy zostały zaczerpnięte z Przypowieści Salomona 31:10-31. Zacytujmy tylko kilka wersetów tego fragmentu:

"Dzielna kobieta - trudno o taką - jej wartość przewyższa perły, serce małżonka ufa jej, nie brak mu niczego, gdyż wyświadcza mu dobro, a nie zło, po wszystkie dni swojego życia" [10-12]

"Jej synowie nazywają ją szczęśliwą, jej mąż sławi ją, mówiąc: Jest wiele dzielnych kobiet, lecz ty przewyższasz je wszystkie! Zmienny jest wdzięk i zwiewna jest uroda, lecz bogobojna żona jest godna chwały" [28-30].

Uległość nie jest wypełnianiem zakonu.

"Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu" [Ef. 5:22]

Drogie siostry, czy jesteście uległe Panu Jezusowi ze względu na przepisy zakonu, czy dlatego, że Go miłujecie? Odpowiedź na to pytanie pozwoli Wam inaczej spojrzeć na uległość wobec Waszych mężów. Wszyscy wierzący ulegają Panu dlatego, że CHCĄ, a nie dlatego, że MUSZĄ. Ulegamy Mu w Duchu Świętym, a przecież gdzie jest On, tam jest wolność! Jeśli podejdziecie do sprawy uległości biblijnie i [z pomocą Waszych mężów] odkryjecie, że jest to łaska [a nie niewola], zobaczycie Waszą tożsamość [jako kobiet i żon] w nowej perspektywie, schowanej dotychczas za górą lęków, stereotypów i uprzedzeń.

Uległość nie jest elementem polityki małżeńskiej.

Jako dzieci Boże i członkowie Kościoła, mamy "będąc szczerymi w miłości, wzrastać pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa" [Ef. 4:15].

Szczerość i "mówienie sobie nawzajem prawdy w miłości" (jak mówi oryginał) jest niezbędnym warunkiem duchowego wzrostu w Kościele i małżeństwie. Dlatego uległość nie powinna być udawana i nie może stanowić elementu "gry politycznej" [jak mówią w telewizji], służącej uzyskaniu doraźnych korzyści [emocjonalnych czy majątkowych]. Biblia naucza o rzeczywistym przywództwie męża i rzeczywistej uległości żony. Jedynie na fundamencie szczerych relacji można zbudować dom, który będzie bezpiecznie wzrastał.

 

JAK BYĆ ULEGŁĄ MĘŻOWI?

Według biblijnej definicji, uległość to podporządkowanie się. Pojęcie "podporządkować się" posiada dwa znaczenia: 1) uznać czyjąś władzę i 2) postąpić według czyjejś woli.

Aby się podporządkować mężowi, żona musi najpierw naprawdę uznać władzę męża i być gotowa na to, by podporządkować się jego woli. Mam nadzieję, że w tym miejscu nauczania, czyli poznawszy cały kontekst uległości oraz warunki, w jakich powinna ona nastąpić, siostry nie burzą się wewnętrznie po przeczytaniu powyższego zdania.

Jedno i drugie [czyli uznanie władzy i gotowość poddania się] wymaga decyzji wiary, czyli zaufania Bogu. Dlatego warto będzie postawić w tym miejscu dwa ważne pytania:

1. Żono, czy uznajesz w sercu Boży porządek w małżeństwie?

2. Żono, czy podejmując decyzję o uległości, robisz to dla męża, czy dla Pana?

Jeśli nie kwestionujesz Bożego porządku i pragniesz być uległą mężowi ze względu na Pana, to jesteś na dobrej drodze do przełomu w swoim małżeństwie. Pamiętaj, że Bóg współpracuje ku dobremu ze wszystkimi, którzy Go miłują [Rzym. 8:28]. Dlatego pierwszy krok należy do Ciebie. Czyniąc go, patrz jednak na Pana, a nie na męża! Nie zawsze jest tak, że wszystko zmienia się od razu. Patrząc na męża i spodziewając się błyskawicznych zmian, możesz doznać rozczarowania - wszak najprawdopodobniej macie we wzajemnych relacjach sporo do nadrobienia.

Dobrze będzie, jeśli przeczytacie to nauczanie razem i spróbujecie wyciągnąć z niego równoległe [i równoczesne] wnioski. Na seminariach, podczas których niniejszy materiał był przedstawiany, uczestniczyły pary małżeńskie bez podziału na odrębne zajęcia dla mężów i żon [chyba, że omawiano bardziej intymne kwestie]. Wspólny start jest bardzo ważny.

Przyjrzyjmy się teraz fragmentowi z Ef. 5:24

"Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak żony mężom"

Nie interesuje nas tutaj "absolutność" poddania, lecz jego jakość. Odpowiadając na pytanie, jak ulegać mężowi, Słowo Boże mówi: "Tak, jak Kościół podlega Chrystusowi". Czyli jak?

Kościół podlega Chrystusowi w Duchu Świętym [Rzym. 8:5-9] i tylko w Jego mocy żona może być biblijnie uległa swojemu mężowi. Uległość ta nie jest dopustem Bożym, lecz powinna być okazywana w wolności [II Kor. 3:17].

"Z bojaźnią i ze drżeniem zbawienie swoje sprawujcie. Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie" [Flp. 2:12-13]

Bóg daje chcenie [przekonanie od Ducha Świętego] oraz wykonanie [w mocy Ducha Świętego], natomiast my stoimy niejako pośrodku pomiędzy jednym a drugim. Od nas zależy jedynie PODJĘCIE DECYZJI, które Bóg nam pozostawia jako wolnym ludziom. Ogrom łaski udzielonej nam przez Niego w celu skutecznego sprawowania naszego zbawienia powinien przyprawiać nas o drżenie - biada nam, gdybyśmy z niej nie skorzystali, odmawiając podjęcia właściwych decyzji!

Skoro Bóg daje żonie pragnienie uległości wobec męża, należy założyć, że da i wykonanie. Nie można się jednak wiecznie zasłaniać postawą męża i innymi okolicznościami. Bóg jest Panem okoliczności i jest w stanie je zmienić. Pamiętajmy jednak, że decyzje, o których mówimy, są całkowicie "niepoprawne politycznie" i idą radykalnie pod prąd nauczania serwowanego nam wszystkim przez świat. Nie spodziewajcie się, że niewierzące towarzystwo pochwali Was za nową postawę, ale przecież "świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki" [I Jana 2:17].

Mężowie! Chrystus (Oblubieniec) sprawia, że Oblubienica jest mu uległa w poczuciu bezpieczeństwa: "Nie bójcie się!" [Mat. 28:10]. Nasze żony zechcą nam być uległe, jeśli poczują się z tym bezpiecznie.

"Żony, bądźcie uległe mężom swoim, jak przystoi w Panu. Mężowie, miłujcie żony swoje i nie bądźcie dla nich przykrymi" [Kol. 3:18-19]

Sprawianie przykrości żonie i władcze zachowanie męża z pewnością nie stanowią zachęty do ulegania mu. Miłowanie żony oraz okazywanie należnego jej szacunku będą dla niej sygnałem, że uznanie władzy męża i podporządkowanie się jego decyzjom nie daje pola do nadużyć.

Czy zauważyliście, że nigdzie w Biblii nie ma nakazu ufania mężom? Bierze się to z faktu, że jedynie wiarygodność człowieka rodzi zaufanie do niego. Wiarygodność jest pochodną określonych postaw ukazywanych przez dłuższy czas. Trudno się więc dziwić, jeśli żona nie obdarza zaufaniem nieodpowiedzialnego człowieka, rujnującego rodzinę równie nieodpowiedzialnymi decyzjami. Jednakże historia Abigail pokazuje, że nawet w takim przypadku mądra żona jest w stanie uratować dom przed sądem, udając się w szczerej modlitwie do Pana [król Dawid jest w tej opowieści typem Chrystusa] [I Sam. 25:2-42].

Mężowie, bracia! Zdradzę Wam pewną tajemnicę - nie powinniśmy żądać uległości od naszych żon [to Jezus jej żąda!] lecz do niej zachęcać [postawą i słowem]. Bądźmy tacy, żeby nasze żony chciały nam być uległe. Czyli jacy?

Oto kilka cech męża, który swoją postawą zachęca żonę do uległości:

- wiarygodny [żona chętnie schroni się u boku wiarygodnego męża]

- kochający [czuły, troskliwy, pełen szacunku]

- przyjaźniący się z żoną [otwarty na jej potrzeby, skory do szczerych rozmów]

- rozumiejący jej ograniczenia i możliwości [wyrozumiały dla jej słabości]

Powyższe cechy są bardzo ważne i rzeczywiście wychodzą naprzeciw oczekiwaniom żon, budując w nich przekonanie, że warto "zaryzykować" posłuszeństwo Słowu Bożemu. Jednakże, oprócz ich przejawiania my [mężowie] musimy zająć się sprawą zasadniczą - przywództwem.

Uległość żony i przywództwo męża to dwa uzupełniające się elementy. Bierny, niechętny do podejmowania decyzji mąż nie stanowi dla swej żony oparcia. Jak widzimy w wielu rodzinach (również chrześcijańskich), to kobieta zdaje się dominować, przejawiać inicjatywę i brać na siebie "ciężar rozgrywania piłki" [jak mawiają komentatorzy sportowi]. Czy robi to dlatego, że kocha wyzwania i realizuje się w pokonywaniu trudności? Nie. Ona musi to robić, bo kobiecy [dany przez Boga] instynkt ochrony rodziny każe jej działać. Ponieważ jednak jest to działanie sprzeczne z kruchą (apostoł Piotr pisze o "słabszym rodzaju niewieścim" - I Piotra 3:7) i niestabilną emocjonalnie naturą, często oddałaby wiele, by wrócić na swoje miejsce w Bożym planie dla małżeństwa i rodziny. Mężowie bracia, nasze żony z utęsknieniem czekają, aż my staniemy się prawdziwymi przywódcami.

 

SPRAWA PRZYWÓDZTWA MĘŻÓW

Podstawową cechą męża-przywódcy [oprócz żywej więzi z Jezusem, oczywiście] jest INICJATYWA. W Liście do Efezjan 5:25-29 apostoł Paweł naucza, że modelem relacji męża i żony jest stosunek Chrystusa do Kościoła. Zauważmy, że jest w nim ukazana inicjatywa Pana w najważniejszych sprawach i spróbujmy przełożyć ją na nasze codzienne życie małżeńskie.

"Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie" [w. 25]

Nie zbawimy naszych żon i nie o to w tym wersecie chodzi. Chrystus umiłował Kościół tak bardzo, że był gotów pójść na krzyż. Mamy miłować nasze żony tak bardzo, żeby ze względu na relacje z nimi pozwolić Bogu krzyżować naszą starą naturę. Kto pierwszy wyciąga rękę do zgody, kiedy się pokłócicie? Kiedyś odkryłem, że nie powinienem czekać, aż zrobi to moja żona. Jako mężczyzna jestem bardziej stabilny emocjonalnie i potrafię się "szybciej pozbierać". Dlatego zamiast pozwolić jej cierpieć [co czasem daje cichą, grzeszną satysfakcję, nieprawdaż?] staram się wyjść do niej z przeprosinami. Jakże mógłbym się modlić, jeśli moja żona [która przecież jest dla mnie kimś bliższym niż brat lub bliźni] ma coś przeciwko mnie? [Mat. 5:21-26]

"Aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany. Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała." [w. 26-28]

Mąż powinien być czynnikiem uświęcającym żonę [oddzielającym ją od świata]. Skoro nawet "żona poganka uświęcona jest przez wierzącego męża" [i odwrotnie - I Kor. 7:14] dzięki jego wpływowi w Duchu Świętym, to o ileż bardziej powinno się to dziać w chrześcijańskim domu! Skoro Chrystus zanurzył Kościół w Słowie, oczyszczając go "kąpielą wodną", "tak też" mąż może [i powinien] nauczać Słowa we własnym domu. Wspólna modlitwa i rozważanie spraw Pańskich bardzo pogłębiają wzajemną więź małżeńską oraz stanowią dlań zaproszenie, by skutecznie działał w naszych [męża i żony] sercach.

Autorytet mężowski pochodzi z góry, lecz trzeba się po niego schylić. "Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was" [Jak. 4:10]. Czasami mężowie błędnie sądzą, że skoro władza została im nadana, to autorytet pochodzi "z urzędu" i domagają się od żon uległości bez względu na własną postawę. Tymczasem żona chętnie pójdzie za mężem, jeśli on pójdzie za Chrystusem i prawdą będzie Słowo, że Głową męża jest Chrystus, a głową żony mąż [I Kor. 11:3]. Taki układ podkreśla biblijną prawdę, że miejsce żony jest u boku męża, a jej rola polega na pomocy [I Mojż. 2:20] często rozumianej jako doradztwo. Nie powinna jednak aspirować do roli przywódczej w rodzinie, gdyż to zazwyczaj czyni szkodę [a przecież chcielibyśmy, żeby synowie wierzących rodziców patrzyli na właściwe przykłady ze strony ojca i matki, prawda?].

Na zakończenie tego działu chciałbym poruszyć jeszcze jedno zagadnienie. Jest nim często spotykane w małżeństwach napięcie pomiędzy odpowiedzialnością męża jako przywódcy, a dopuszczalnym przez żonę marginesem jego błędu. Najczęściej jest tak, że mąż wolałby mieć nieograniczony kredyt zaufania i nie podlegać krytyce ze strony żony za podejmowane decyzje [drodzy bracia, taka żona jest tylko jedna, ma już swego Oblubieńca i nazywa się Kościołem]. Z drugiej strony, żona pragnęłaby, żeby jej głowa [mąż] wykazywała się maksymalną odpowiedzialnością, a równocześnie nie popełniał błędów [drogie siostry, taki mąż jest tylko jeden, ma już swoją Oblubienicę i nazywa się Jezus Chrystus].

Żyjemy w skażonych ciała, skłonnych do grzechu, popełniania błędów i krytykowania. O ile grzechu Bóg nienawidzi, to popełnianie błędów jest elementem procesu uczenia się. Drogie siostry mężatki, jeśli pragniecie, by Wasi mężowie nauczyli się przywództwa, to ich pomyłki musicie "wliczyć w koszty". Dlatego postarajcie się nie "ciosać im kołków na głowach" z byle powodu. "Kłótliwa kobieta jest jak stale cieknąca rynna" [Przyp. Sal. 19:13] - drażniące i powtarzające się w nieskończoność dźwięki kapiącej wody są niczym tortura, doprowadzająca do obłędu! Zamiast tego, usłużcie mężowi wsparciem, podpowiedzcie mu coś z innego punktu widzenia i starajcie się dobrze doradzić. Pamiętajcie, że "mądrość kobiet buduje ich dom, lecz głupie własnoręcznie go burzą" [Przyp. Sal. 14:1],

Z drugiej strony, mężowie nie powinni się spodziewać, że ich decyzje nigdy nie będą podważane - zdrowa, konstruktywna krytyka jest wręcz potrzebna! Najważniejsze decyzje dobrze jest podejmować razem, korzystając z daru, jakim jest wzajemne potwierdzenie rozeznania. "Dzięki dobrej radzie plany się udają (...)" [Przy. Sal. 20:18]. Czasem przydaje się nam ocena sytuacji przez kogoś bliskiego, życzliwego, lecz widzącego problem z innej perspektywy - jeśli jest to nasza żona, chwała Bogu za taką kobietę! "Serce małżonka ufa jej, nie brak mu niczego, (...). Gdy otwiera usta, mówi mądrze, a jej język wypowiada dobre rady" [Przyp. Sal. 31:11,26].

 

GRADACJA [STOPNIOWANIE] CHWAŁY I JEJ DUCHOWE KONSEKWENCJE
CZYLI O NAKRYWANIU GŁÓW PODCZAS NABOŻEŃSTWA

Wstęp

Prawdopodobnie zdążyliście już zauważyć, że we współczesnym Kościele powyższy temat jest bardzo kontrowersyjny. Wzbudza wiele emocji, a zwolennicy tzw. "chustek" są zazwyczaj szykanowani przez bardziej "oświeconych" braci jako cieleśni i żyjący "pod zakonem". Oczywiście, nie przeszkadza to "oświeconym" propagować obowiązku dawania dziesięciny, co rzeczywiście jest elementem zakonu (o tym w artykule pt. "Dziesięcina"). Skąd ta niekonsekwencja? Stąd, że o pieniądzach mówi się w Kościele znacznie odważniej, niż o uległości żon (czego symbolem jest nakrycie głowy). Dlaczego? Bo świat nie chce słyszeć o biblijnych wzorcach małżeńskich, natomiast mamona jest jednym z ulubionych bożków w jego panteonie. A skoro światowy sposób myślenia przenika do Kościoła, to pewne tematy stają się "tabu" - jak można nauczać o nakrywaniu głów przez niewiasty, skoro w wielu przypadkach to one są głowami chrześcijańskich rodzin, a niektóre pełnią już najważniejsze "urzędy" w Kościele? Słowo Boże jest jednak niezmienne i nie można go unieważniać w żadnym miejscu, stosując pseudo-egzegetyczne, uczone wybiegi (ich krótkie omówienie znajduje się na końcu niniejszego artykułu).

Nauczanie zawarte w omawianym fragmencie dotyczy spraw duchowych, a nie zakonu i w swej istocie mówi o porządku, relacjach i gradacji chwały, a nie o obowiązku nakładania czegokolwiek dla samego nakładania.

Fragment I Kor. 11:3-16 jest takim samym Słowem Bożym jak cała reszta Biblii, a w dodatku należy do Pism Nowego Testamentu, które nas (chrześcijan) obowiązują jako nauka apostolska. Jest on ściśle związany z porządkiem nabożeństwa oraz relacjami małżeńskimi i w ich kontekście powinien być rozpatrywany. Ponieważ kontekst [relacje małżeńskie] został już ogólnie nakreślony, możemy przystąpić do analizy samego fragmentu. Mam nadzieję, że zobaczycie ten problem z nieco innej perspektywy niż jest pokazywany zazwyczaj.

Przeczytajmy go najpierw w całości. W nawiasach kwadratowych podaję znaczenia oryginalne, pochodzące z przekładu interlinearnego.

"A chcę, abyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg. Każdy mężczyzna, który się modli albo prorokuje z nakrytą głową, hańbi głowę swoją. I każda kobieta, która się modli albo prorokuje z nie nakrytą [akatakaluptw] głową, hańbi głowę swoją, bo to jest jedno i to samo, jak gdyby była ogolona. Bo jeśli kobieta nie nakrywa głowy, to niech się też strzyże; a jeśli hańbiącą jest rzeczą dla kobiety być ostrzyżoną albo ogoloną, to niech nakrywa głowę.

Mężczyzna bowiem nie powinien nakrywać głowy, gdyż jest obrazem i odbiciem chwały Bożej; lecz kobieta jest odbiciem chwały mężczyzny. Bo nie mężczyzna jest z kobiety, ale kobieta z mężczyzny. Albowiem mężczyzna nie jest stworzony ze względu na kobietę, ale kobieta ze względu na mężczyznę. Dlatego kobieta powinna mieć na głowie oznakę uległości [władzę] ze względu na aniołów.

Zresztą, w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety. Albowiem jak kobieta jest z mężczyzny, tak też mężczyzna przez kobietę, a wszystko jest z Boga.

Osądźcie sami: Czy przystoi kobiecie bez nakrycia modlić się do Boga? Czyż sama natura nie poucza was, że mężczyźnie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to wstyd, a kobiecie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to chlubę [chwałę - [doxa]? Gdyż włosy są jej dane jako okrycie [peribolaiu].

A jeśli się komuś wydaje, że może się upierać przy swoim, niech to robi, ale my takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże." [I Kor. 11:3-16]

 

Porządek jako taki jest dziełem i zamysłem Boga

Bóg wprowadził porządek już podczas aktu stworzenia, gdyż wcześniej "ziemia była pustkowiem i chaosem" [I Mojż. 1:2]. Zauważmy, że świat jaki znamy [czyli wszelka materia] - a znamy go w stanie skażonym grzechem - sam z siebie dąży ustawicznie do coraz większego nieuporządkowania. Fizycy ujęli tę cechę pod nazwą entropii i opisali w II zasadzie termodynamiki. Tymczasem wolą Boga [zgodną z Jego naturą] jest harmonia i uporządkowanie. Dlatego czytamy w Jego Słowie o zamyślonym przezeń porządku w wielu dziedzinach. Rzym. 13:1-2 mówi o poddaniu się władzom cywilnym danego kraju, "gdyż nie ma władzy, jak tylko od Boga. (...) Przeto kto się przeciwstawia władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu" (werset ten nie odnosi się do tzw. "władzy kościelnej". Szerzej na ten temat w artykule pt. "Autorytet i władza w Kościele"). I Kor. 14:33,40 naucza, że "Bóg nie jest Bogiem nieporządku, ale pokoju" i dlatego nabożeństwo powinno przebiegać "godnie i w porządku". Zmartwychwstanie również odbywa się w określonym porządku: "Jako pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi w czasie jego przyjścia, potem nastanie koniec (...)" [I Kor. 15:23-24].

Ponieważ "Bóg nie jest Bogiem nieporządku, ale pokoju", założył pewien porządek osób co do funkcji w małżeństwie, o czym już mówiliśmy. Wynika on z porządku stworzenia.

Zauważmy, że już na początku tego nauczania apostoł przedstawia ten porządek: "A chcę, żebyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg" [w. 3].

Wiemy zatem, kto jest czyją głową. Dalej [w. 4] czytamy, że mężczyzna modlący się lub prorokujący z nakrytą głową hańbi głowę swoją [czyli Chrystusa]. Natomiast kobieta, która modli się lub prorokuje z nie nakrytą głową, hańbi swego męża [który jest jej głową - patrz w. 3]. W wersecie 5 i 6 apostoł pisze, że dla kobiety hańbą jest oszpecenie własnej głowy - czy to przez jej ostrzyżenie, czy przez ogolenie. Oczywistą jest rzeczą, że wygląd zewnętrzny [w tym przypadku jest on reprezentowany przez głowę. Wygląda na to, że nie bezpodstawnie, bo najwyraźniej włosy były wtedy (i nadal są) przedmiotem kobiecejs chluby - patrz I Piotra 3:3 i I Tym. 2:9]. I tutaj bardzo ważny moment nauczania: w I Kor. 11:15 czytamy, że włosy [i w ogóle wygląd zewnętrzny] przydają kobiecie CHWAŁY [doxa].

 

Istnieje porządek chwały, wynikający z aktu stworzenia

Okazuje się, że porządek stworzenia wiąże się z jeszcze jednym, nie omawianym dotąd rodzajem porządku - PORZĄDKIEM CHWAŁY. "[Mężczyzna] jest obrazem i odbiciem chwały Bożej; lecz kobieta jest odbiciem chwały mężczyzny" [w. 7]. Dlaczego? "Bo nie mężczyzna jest z kobiety, ale kobieta z mężczyzny. Albowiem mężczyzna nie jest stworzony ze względu na kobietę, ale kobieta ze względu na mężczyznę" [w. 8 i 9]. Apostoł odwołuje się do pierwszego małżeństwa - męża i mężatki.

A zatem podsumujmy: porządek chwały [jak każdy inny] jest ustalony przez Boga i nienaruszalny. Wygląda on następująco: 1. Bóg [odbiciem chwały którego jest] 2. Mężczyzna [odbiciem chwały którego jest] 3. Kobieta. Porządek chwały w małżeństwie, wynikający ze stworzenia, [podobnie jak porządek funkcji] nie przeczy równości męża i żony pod względem statusu przed Bogiem. W wersecie 11 Słowo od razu rozwiewa wszelkie wątpliwości w tym względzie: "Zresztą, w Panu kobieta [żona] jest równie ważna dla mężczyzny [męża], jak mężczyzna [mąż] dla kobiety [żony]". W języku greckim nie istnieją osobne określenia "mężczyzna" i "mąż" [obydwa pojęcia są opisywane tym samym wyrazem [anhr]. Podobnie określenia "kobieta" i "żona" są reprezentowane przez jedno słowo [gunh]. Dokładnego rozróżnienia tych pojęć należy szukać w kontekście, w jakim są wypowiadane. Tutaj wyraźnie chodzi o męża i żonę, co jest powiedziane na wstępie, w wersecie 3 [każdy mąż jest głową swojej żony, lecz nie każdy mężczyzna jest głową każdej kobiety].

PONIEWAŻ istnieje porządek chwały wynikający z aktu stworzenia [wersety 7-9], "DLATEGO kobieta [żona] powinna mieć na głowie oznakę uległości [oryg. "władzę"] ZE WZGLĘDU NA ANIOŁÓW" [w. 10]. Skoro dzieje się to ze względu na aniołów, to mamy do czynienia z zasadą, która dotyczy rzeczywistości duchowej, a nie jedynie fizycznej. O jakich aniołów chodzi i co duchowego jest w nakładaniu nakrycia głowy przez żony?

Sama natura poucza nas, że "mężczyźnie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to wstyd" [w. 14]. Dlaczego? Ponieważ jest odbiciem chwały Bożej i jego zalety nie są tak bardzo związane z wyglądem. Natomiast kobiecie [żonie], jeśli zapuszcza włosy, przynosi to CHWAŁĘ [doxa][w. 15]. Jest ona odbiciem chwały mężczyzny [męża], lecz wygląd zewnętrzny stanowi jej wielką zaletę i źródło dumy [o tym chyba nie trzeba nikogo przekonywać].

 

Porządek chwały powinien być zachowywany podczas nabożeństwa

Nabożeństwo jest miejscem, gdzie "wszystko ma się odbywać godnie i w porządku" [I Kor. 14:40]. Dlatego przed obliczem Boga należy zachować między innymi omówiony powyżej porządek chwały. Jeśli kobieta [żona] posiada na głowie oznakę uległości w stosunku do męża, tym samym przyznaje i podkreśla publicznie fakt biblijnych relacji z mężem i nie wynosi się nad niego, przyćmiewając go chwałą swego wyglądu. Pozwala to utrzymać duchowy porządek chwały przez Bogiem. I tu dochodzimy do problemu aniołów.

Przeczytajmy I Tym. 2:8-14

"Chcę tedy, aby się mężczyźni modlili na każdym miejscu, wznosząc czyste ręce, bez gniewu i bez swarów. Podobnie kobiety powinny mieć ubiór przyzwoity, występować skromnie i powściągliwie, a nie stroić się w kunsztowne sploty włosów ani w złoto czy w perły, czy kosztowne szaty, lecz jak przystoi kobietom, które są prawdziwie pobożne, zdobić się dobrymi uczynkami.

Kobieta niech się uczy w cichości i w pełnej uległości; nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie. Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech".

Fragment ten naucza, że podczas modlitwy kobiety powinny występować skromnie i powściągliwie, nie pyszniąc się swoją chwałą poprzez pokazywanie kunsztownych splotów włosów. Ponadto, nie wolno im nauczać ani wynosić się nad męża. Chodzi tutaj o nauczanie w sensie systematycznego wykładu Słowa lub kazania [didaskein]. Nie powinny również wynosić się nad męża, czyli zaburzać porządku chwały podczas modlitwy. Złamanie powyższych zasad grozi tym, co spotkało Ewę, która nie pytając się męża [I Kor. 14:34-35] rozpoczęła dyskusję o Słowie Bożym z upadłym aniołem, w wyniku czego przejęła inicjatywę, objęła przywództwo i "wzięła sprawy w swoje ręce", zrywając zakazany owoc.

 

Oznaka uległości na znaczenie duchowe i jest nakładana "ze względu na aniołów"

Duch Święty daje poznanie prawdy i wiele kobiet znakomicie zna Słowo Boże. Nauka apostolska wyraźnie jednak mówi: "Niech niewiasty na zgromadzeniach milczą, bo nie pozwala im się mówić; lecz niech będą poddane, jak i [Prawo] mówi. [I Mojż. 3:16] A jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, niech pytają w domu swoich mężów." [I Kor. 14:34]. Nie oznacza to absolutnie, że nie wolno im się wypowiadać - wszak I Kor. 11:5 mówi o publicznej modlitwie i prorokowaniu. Słowo Boże wyraźnie zabrania jednak wszczynania dyskusji w zgromadzeniu (do czego zapewne ówczesne kobiety miały tendencje) oraz nauczania w sensie wykładu Słowa.

Niestabilność emocjonalna kobiety [do której odwołał się szatan podczas rozmowy z Ewą, podważając znane jej dobrze i rozumiane przez nią Słowo Boże: "Czy rzeczywiście Bóg powiedział (...)?"] oraz podatność na różne (również duchowe) błyskotki ["(...) kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu" - I Mojż. 3:6] czynią z niej potencjalnie łatwiejszy cel dla zwodniczej działalności upadłych aniołów. Jestem przekonany, że grzech zaburzania duchowego porządku [gradacji] chwały podczas nabożeństwa daje pole do działania upadłym aniołom i dlatego żony powinny mieć na głowach oznakę uległości wobec mężów [czyli "władzę", jak mówi oryginał] "ze względu" na nich.

 

Wnioski

1. Zaburzenie duchowego porządku i gradacji [stopniowania] chwały może prowadzić do dawania przystępu [upadłym] aniołom ciemności.

2. Aby zachować duchową gradację chwały, kobieta [żona] powinna mieć na głowie nakrycie [wtedy nie wynosi się nad męża własną chwałą, wypływającą z wyglądu].

3. Nakrycie głowy jest zewnętrznym symbolem autentycznej wewnętrznej uległości wobec męża.

4. Nakrycie głowy u żony jest publicznym uznaniem [i wyznaniem] Bożego porządku w małżeństwie. "Albowiem Bóg nie jest Bogiem nieporządku, ale pokoju" [I Kor. 14:33]

 

Ze świata mody

Drogie siostry mężatki! Wiem, że w wyniku różnych nieporozumień oraz ogólnej pogardy wobec "chustek", możecie mieć problemy natury estetycznej. Pragnę Was uspokoić i zapewnić, że nakrycie głowy nigdy nie było "chustką" takiego rodzaju, jakie widujecie u kobiet na bazarach. Ponieważ posłuszeństwo Słowu w tym względzie było powszechne we wczesnym Kościele, można wyczytać w zapisach historycznych o wyglądzie nakryć głowy.

Adalbert G. Hamman w książce pt. "Życie codzienne pierwszych chrześcijan" pisze:

"Didaskalia zalecają kobietom zamężnym okrywanie głów welonem (...) na zgromadzeniu, żeby ukryć urodę i nie budzić pożądania" [1]

J. Dauviller w pracy Les temps apostoliques [Czasy apostolskie] potwierdza:

"W Grecji kobiety używają jako nakrycia głowy himationu, noszonego jako obszerna chusta, lub peplos, którego górną część zarzucają na głowę" [2]

św. Augustyn, biskup Hippony [IV w.] w odpowiedzi na list pewnego biskupa pisze:

"(...) Mężatki powinny nosić welony" [3]

Rzeczywiście, w Hipponie podczas nabożeństw mężatki miały nakrycia głowy. [4]

Z powyższego wynika, że początkiem współczesnego welonu noszonego przez panny młode prawdopodobnie było nakrycie głowy mężatek we wczesnym kościele czyli... welon. Najczęściej miał on kształt obszernego szala z delikatnego materiału, którego część zarzucano na głowę. Chcę Wam powiedzieć, że wygląda to skromnie, lecz jednocześnie nadobnie [to słowo chyba już wypadło z codziennego użytku!] i bardzo elegancko.

 

Kilka ważnych uwag na koniec tej części nauczania

Odważny, publiczny akt jakim, jest nakrycie głowy przez żonę, pełni bardzo ważną rolę w zgromadzeniu. Przede wszystkim, jest formą wyznania, że w domu został przyjęty Boży porządek [co zobowiązuje do świadectwa, oczywiście]. Po drugie, stanowi przykład właściwej postawy dla młodszych kobiet i dziewcząt. Wreszcie, jest silnym bodźcem dla męża, który zostaje zachęcony do wzrostu w przywództwie.

Wszystko to jednak pod jednym warunkiem - ten gest [dokonywany przed Panem] nie może być pusty, lecz powinien stanowić publiczne potwierdzenie podjętych w sercu decyzji o przyjęciu Bożych zamysłów dla małżeństwa. Nie oznacza to, że kobieta nosząca nakrycie jest doskonałą żoną i nigdy nie zdarza jej się upaść w relacjach z mężem [podobnie jak kaznodzieja wychodzący za kazalnicę nie jest chodzącą doskonałością]. Chodzi o postawę serca i kierunek działań przyjęty przez żonę wobec męża, a wynikający ze zrozumienia i przyjęcia nauczania Słowa.

Dlatego jeśli żona :

- nie jest przekonana w sercu o prawdziwości powyższego nauczania

- nie podjęła decyzji o uległości wobec męża

- i nie zaczęła wprowadzać tej decyzji w życie

To nie powinna zakładać "welonu", bo wtedy do grzechu nieposłuszeństwa doda hipokryzję. Nie jest to zakon i dlatego nie wolno w tym względzie ulegać presji człowieka. Taka decyzja musi zostać podjęta przez żonę w całkowitej wolności i z przekonaniem [Rzym. 14:23]. Ani kościół, ani mąż nie mogą jej do tego zmuszać.

******************************

Obiekcje wysuwane w sprawie nakrywania głów i ich krótkie omówienie

Ze względu na [niepotrzebną] kontrowersyjność tematu, pozwoliłem sobie krótko omówić najczęściej spotykane obiekcje w związku z biblijnym nauczaniem o nakrywaniu głów. Gdybym coś pominął, dajcie znać na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

1. CZY TEN TEMAT JEST TAKI WAŻNY?

Jest tak samo ważny, jak całe nauczanie Słowa Bożego. Gdyby dotyczył jakichś przepisów świątynnych, albo innych spraw "zewnętrznych, (...) nałożonych do czasu zaprowadzenia nowego porządku" [Hebr. 9:10], to co innego. Tutaj mamy do czynienia z nauką apostolską. "I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach" [Dz.Ap. 2:42]. Nie możemy sobie pozwolić na wybieranie tych jej elementów, które nam pasują i odrzucanie innych, które nam się nie podobają [z jakiegokolwiek powodu]. Krótko mówiąc, należy zachować pokorę wobec Słowa Bożego.

2. NAKŁADANIE CHUSTEK TO ZAKON

Myślę, że szermowanie tym hasłem jest dowodem niezrozumienia pojęcia "zakon". Jeśli zdefiniujemy zakon jako martwą literę lub przepis ludzki, to I Kor. 11:3-16 nie pasuje do tej kategorii. Wyjaśniając, o co chodzi, Paweł pisze o sprawach duchowych [gradacja chwały] i Bożym porządku przestrzeganym "ze względu na aniołów". Owszem, można zrobić z tego zakon, np. nakazując wszystkim mężatkom bezwzględne i bezmyślne zakładanie "chustek". Ale zakon można zrobić z różnych rzeczy: z dziesięciny, postu, modlitwy, nabożeństw - wystarczy jedynie zastąpić żywego Ducha martwym obowiązkiem.

Wydaje mi się, że najwięcej przeciwników tego nauczania rekrutuje się spośród małżeństw, które mają problemy z biblijnymi relacjami. Z moich doświadczeń wynika również, że wśród kobiet największymi orędowniczkami tezy o "zakonności" nakryć głowy są zazwyczaj... najbardziej zbuntowane żony.

3. NAUKA O NAKRYWANIU GŁÓW ODNOSI SIĘ TYLKO DO KORYNTU

Istnieje teza, według której nauczanie Pawłowe na ten temat odnosi się wyłącznie do chrześcijan zamieszkujących Korynt. Stanowi ona próbę "kontekstualizacji kulturowej" tekstu, co jest zamiarem ogólnie słusznym, ale w tym przypadku niefortunnym. Chodzi o to, że Korynt był miastem słynącym z rozpusty i nie na darmo ukuto określenie "córy Koryntu". Kobiety lekkiego prowadzenia się nosiły włosy rozpuszczone i dlatego w Koryncie chrześcijanki powinny były nakrywać głowy, aby się zdecydowanie od nich odróżniać.

To prawda, lecz Paweł pisze na zakończenie nauczania o nakryciach głowy [I Kor. 11:16]: "A jeśli się komuś wydaje, że może się upierać przy swoim, niech to robi, ale my takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże". Intencja autora jest oczywista i należy ją odczytać wprost: Jeśli ktoś chce się upierać, to proszę bardzo, ale my [kłócić się] nie mamy zwyczaju, ani pozostałe zbory [w których również jest to praktykowane]. Nie jest to wyłącznie moja interpretacja tego tekstu. Autorzy parafrazy "Słowo Życia" przełożyli go następująco:

"Lecz jeśli ktoś się z tym nie zgadza, niech wie, że od początku mamy taki zwyczaj, by kobiety nakrywały głowy, gdy się publicznie modlą lub prorokują. Tak też praktykuje się we wszystkich wspólnotach" [I Kor. 11:16]

Z pism tzw. Ojców Kościoła jednoznacznie wynika, że mężatki we wszystkich kościołach wczesnego chrześcijaństwa nakrywały głowy podczas nabożeństwa. Oprócz wyżej wymienionych [Didaskalia, Augustyn], pisali o tym Klemens Rzymski, Tertulian i inni. Argument o wyjątkowości Koryntu w tej sprawie upada.

4. NAUKA O NAKRYWANIU GŁÓW ODNOSI SIĘ TYLKO DO TAMTYCH CZASÓW

Niektórzy mówią: "W naszych czasach mężatka powinna mieć nakrycie na sercu, a nie na głowie. Dzisiaj takie nakrycie jest niepotrzebne, upokarzające i o niczym nie świadczy. A poza tym jest wiele kobiet, które mają nakrycie głowy, a w domu są nieposłuszne".

Słowo Boże jest ponadczasowe. Gdy czytamy: "(...) Aby każdy kto uwierzy, miał życie wieczne" [Jan 3:16], odnosimy to do wszystkich ludzi na przestrzeni wieków. Czyżby napomnienie, abyśmy "stronili od każdego brata, który żyje nieporządnie, a nie według nauki, którą otrzymaliście od nas" [II Tes. 3:6], odnosiło się wyłącznie do chrześcijan w Tesalonikach? Czy twierdzenie Jezusa: "Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie" [Mat. 10:32] dotyczy jedynie Jemu współczesnych? Czy przykazanie "mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim" skierowano wyłącznie do Efezjan [Ef. 4:25]? Oczywiście, że nie!

"Każda kobieta, która się modli albo prorokuje z nie nakrytą głową, hańbi głowę swoją" [I Kor. 11:5]

To prawda, że mężatka w każdych czasach powinna mieć "nakryte serce". Paweł pisze jednak, że "ze względu na aniołów" potrzebna jest fizyczna "oznaka uległości" [I Kor. 11:10], która publicznie (wobec świata duchowego i fizycznego) manifestuje to, co dzieje się w sercu. Chodzi o duchową, ponadczasową zasadę w Kościele, a nie o lokalne zwyczaje gminy w Koryncie. Jest świadectwem porzucenia światowego standardu w małżeństwie i z pewnością nikogo nie upokarza - wręcz przeciwnie, kobieta nakrywająca głowę wzbudza szacunek, a jej mąż może być dumny (wszak ten gest stanowi obraz właściwych relacji obojga).

Co do ostatniego argumentu, równie dobrze można powiedzieć niewierzącym: "Nie nawracajcie się. Wielu chrześcijan to hipokryci".

5. NAKRYCIEM GŁOWY MĘŻATKI SĄ WŁOSY

Paweł pisze, że zapuszczone włosy przynoszą kobiecie chwałę [doxa], gdyż są jej dane "zamiast okrycia" [anti peribolaiou][I Kor. 11:15]. Jest to zupełnie inne określenie niż "mieć władzę na głowie", "nakryta głowa" czy "zakrywać sobie głowę", stosowane w poprzednich wersetach [oryginał]. Poza tym, gdybyśmy przyjęli takie rozwiązanie [traktując włosy jako nakrycie głowy], to werset 6 musiałby brzmieć następująco:

"Bo jeśli kobieta nie posiada włosów, to niech się też strzyże; a jeśli hańbiącą jest rzeczą dla kobiety być ostrzyżoną albo ogoloną, to niech posiada włosy".

Kobieta nie posiadająca włosów [łysa] nie może się strzyc, bo... nie ma czego obcinać. Poza tym, zachęcanie kobiet do zapuszczania włosów sugeruje, że w tamtych czasach (albo tylko w Koryncie) chodziły one łyse lub krótko ostrzyżone. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć - przecież "sama natura" poucza nas, że długie włosy przynoszą im chwałę i są ich dumą od zawsze!

6. CAŁY TEN FRAGMENT NALEŻY INTERPRETOWAĆ SYMBOLICZNIE

Jeśli dany fragment można odczytać dosłownie i jest on całkowicie zrozumiały, to nie ma potrzeby symbolicznej czy alegorycznej interpretacji. Omawiany tekst jest prosty i oznacza to, co oznacza - problem w tym, że wiele osób nie chce się z tym pogodzić. Samo nakrycie głowy stanowi "oznakę" czyli "władzę" - symbol uległości żony wobec męża. Gdybyśmy chcieli interpretować symbol symbolicznie, to wyszedłby nam chyba jakiś "symbol do kwadratu" - tylko jaki w tym sens? Poza tym, jak zinterpretować symbolicznie np. wersety 14 i 15? Ucieczka w alegorię nic tutaj nie da i jest zupełnie niepotrzebna.

7. SAM PAWEŁ NIE MIAŁ TAKIEGO ZWYCZAJU

Ostatnio usłyszałem bardzo humorystyczną tezę na temat nakryć głowy. Otóż ktoś stwierdził, że skoro Paweł w wersecie 16 twierdzi: "my takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże", oznacza to, że on sam ani inne kościoły nie mieli w zwyczaju tego, o czym sam nauczał w poprzednich 13 wersetach! Zdarza się, że ktoś wyjmuje jakiś werset z kontekstu jego akapitu, rozdziału albo księgi. Rzadkością jest jednak wyjęcie części wersetu z kontekstu... całego wersetu. Cały werset brzmi:

"A jeśli się komuś wydaje, że może się upierać przy swoim, niech to robi, ale my takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże".

Oryginał:

"Jeśli zaś ktoś uważa kłótliwy być, my takie przyzwyczajenie nie mamy, ani społeczności wywołanych [kościoły] Boga".

Paweł ani inne zbory Boże nie mają zwyczaju upierać się przy swoim [kłócić się] na ten temat. Gdyby apostoł najpierw nauczał o nakrywaniu głów w zgromadzeniu, a na zakończenie stwierdziłby, że on sam [ani inne kościoły] nie ma takiego zwyczaju, to czyż nie zaprzeczyłby sam sobie? Czy nauka pochodząca od Ducha Świętego może być wewnętrznie sprzeczna?

******************************

PODSUMOWANIE CAŁOŚCI NAUCZANIA O MAŁŻEŃSTWIE

Kiedy szukałem jakiejś ilustracji, która pomogłaby podsumować powyższe nauczanie, przyszedł mi do głowy najprostszy zegar.

W jaki sposób sprawdzamy, która jest godzina? Obserwując wzajemne położenie wskazówek. Dlaczego wskazówki znajdują się w danym położeniu? Ponieważ są napędzane mechanizmem zegara. Co sprawia, że mechanizm może funkcjonować? Istnieje źródło, z którego czerpie energię.

Stan małżeństwa zależy od wzajemnej relacji małżonków. Relacja ta wypływa z posłuszeństwa Słowu. Natomiast posłuszeństwo jest możliwe tylko w mocy Ducha Świętego.

Każda ze wskazówek musi czerpać moc ze źródła, które jest w Bogu, działać w posłuszeństwie Słowu [czyli według zadanego mechanizmu] i rozumieć istotę wzajemności położenia z drugą "wskazówką".

Każda ze "wskazówek" niechaj pilnuje dokładności własnej, a nie drugiej "wskazówki" i niech zachęca współmałżonka do dokładnego działania według mechanizmu i zamysłu Bożego.

"Błogosławiony każdy, który boi się Pana, który kroczy jego drogami! Owoc trudu rąk swoich spożywać będziesz, będziesz szczęśliwy i dobrze ci się powiedzie. Żona twoja będzie jak owocująca winnica w obrębie zagrody twojej. Dzieci twoje jak sadzonki oliwne dokoła stołu twego.

Tak oto błogosławiony będzie mąż, który się boi Pana! Niech ci błogosławi Pan z Syjonu." [Ps. 128:1-5]


Przypisy:

1. A. Hamman, "Życie codzienne pierwszych chrześcijan (lata 95-197)", Pax Warszawa 1990, s. 85
2. J. Dauviller, Les temps apostoliques, Paris 1970
3. A. Hamman, "Życie codzienne w Afryce Północnej za czasów św. Augustyna", Pax Warszawa 1989, s. 68
4. A. Hamman, "Życie codzienne w Afryce Północnej za czasów św. Augustyna", Pax Warszawa 1989, s. 233