Analiza współczesnego ruchu ekumenicznego na świecie, cz. 2

 

Rola ruchu charyzmatycznego w rozwoju ekumenii

Kościół rzymsko-katolicki oficjalnie nie wchodzi w skład Światowej Rady Kościołów, ale Watykan bardzo blisko z nią współpracował od czasu, kiedy zaczął się rozwijać ruch ekumeniczny lat 60-tych. Ruch ekumeniczny, wspierany przez kościół katolicki, miał na celu przywrócenie do jedności "braci odłączonych" czyli protestantów, którzy mieliby wrócić na łono "Matki Kościoła":

Drugi Sobór Watykański (1962-1965) wypowiedział się oficjalnie na temat ekumenizmu, dając do zrozumienia, iż jego celem jest "przekształcenie sposobu myślenia i postępowania niekatolików, tak aby w rezultacie wszyscy chrześcijanie zostali 'zjednoczeni' w jednym Kościele (...) dialog ekumeniczny ma służyć przygotowaniu drogi (chrześcijan) do jedności wiary w łonie jedynego i widzialnego Kościoła: tak, aby stopniowo pokonać bariery stojące na przeszkodzie do osiągnięcia doskonałej wspólnoty; wszyscy chrześcijanie zgromadzą się we wspólnym obrządku Eucharystii, w tej jedności jedynego Kościoła, która (..i jest przezeń nieucalna (...)" [1]

"Wierzymy mianowicie, że jednemu Kolegium apostolskiemu, któremu przewodzi Piotr, powierzył Pan wszystkie dobra Nowego Przymierza celem utworzenia jednego Ciała Chrystusowego na ziemi, z którym powinni zjednoczyć się całkowicie wszyscy, już w jakiś sposób przynależący do Ludu Bożego"[2]

Ruch ekumeniczny, wspierany przez kościół katolicki od początku lat 60-tych, nie osiągnął jednak tego celu.

Pod koniec lat 60-tych i w latach 70-tych pojawił się za to kolejny ruch, który mógłby nareszcie zjednoczyć chrześcijan "dzięki wspólnemu duchowemu przeżyciu". Mowa tu o ruchu charyzmatycznym.

Jako chrześcijanie zielonoświątkowi wierzymy w chrzest Duchem Świętym i Jego dary. Wierzymy też, że Bóg dał szansę kościołom historycznym i dzięki ruchowi charyzmatycznemu wielu ludzi się tam nawróciło (i dalej się nawraca). Problem pojawia się wówczas, gdy charyzmatycy zaczynają ''budować jedność w Duchu Świętym'' pomiędzy chrześcijanami różnych wyznań w oparciu o emocje i wspólne doświadczenia, ale niestety często zupełnie przy tym pomijając zdrową naukę i bezkompromisową Ewangelię.

Wystarczało charyzmatykom, że katolicy "otrzymywali dar języków", mimo iż wielu z nich modliło się w ten sposób do Marii, a nie bezpośrednio do Boga (jak nakazuje Biblia) i "Maria" objawiała im się w widzeniach lub dawała proroctwa.

Nie brali pod uwagę faktu, że samo mówienie językami jeszcze nie dowodzi, iż dar jest z Ducha Świętego, lub że ludzie go używający są naprawdę biblijnie odrodzeni i rozumieją Ewangelię (potem często okazywało się, że nawet nie znali Ewangelii). Zjawisko to istnieje przecież również w innych religiach. Wszystkie duchowe przeżycia trzeba więc rozsądzać wg Bożego Słowa, a na pewno nie ma tam mowy o tym, że możemy i powinniśmy się modlić do Marii (lub tylko "prosić ją o wstawiennictwo u Boga" - jak to usprawiedliwiają katolicy). Duch Święty nie jest autorem takich modlitw, nawet jeśli towarzyszą im "nadprzyrodzone znaki i cuda" (jakich jest w katolicyzmie wiele). Należało zatem bardziej się skoncentrować na ewangelicznej nauce, niż na darach Ducha. Duch Święty jest Duchem Prawdy. Jedność, która nie opiera się na prawdzie, trzeźwości i zdrowej nauce, a jedynie na przeżyciach, nie jest jednością biblijną i duchową, lecz "emocjonalno-duszewną'' i w gruncie rzeczy pozostaje pozorna, płytka.

Przykładem może tu posłużyć treść artykułów i oficjalnych stron internetowych poświęconych Odnowie w Duchu Świętym. Na jednej z nich czytamy tekst modlitwy przewodniej, "odmawianej przed cudownym obrazem MATKI MIŁOSIERDZIA" przez grupę parafialną Odnowy w Duchu Świętym:

O Pani moja, Święta Maryjo! Twojej łasce, osobliwej straży i miłosierdziu Twojemu, dzisiaj i każdego dnia i w godzinę śmierci mojej, duszę i ciało moje polecam. Wszystkie nadzieje i pociechy moje, wszystkie uciski i dolegliwości, życie i koniec życia mojego Tobie poruczam, aby przez zasługi Twoje wszystkie uczynki moje były sprawowane i rządzone według Twojej i Syna Twojego woli. Amen.[3]

Charyzmatyczni katolicy spotykają się na Ogólnopolskich Kongresach Odnowy w Duchu Świętym, które mają miejsce na Jasnej Górze. Jak czytamy na jednej z internetowych stron, w 2003 r. minęło "20 lat od historycznego, pierwszego Kongresu, podczas którego Odnowa Charyzmatyczna w Polsce została zawierzona Matce Bożej".

"Pierwszy kongres. Nowym elementem w naszym kraju był I Ogólnopolski Kongres Odnowy w Duchu Świętym, który odbył się w Częstochowie w dniach 14-16 października 1983 r. Pierwszy raz spotkali się wtedy wszyscy zaangażowani w ten ruch. Nie bez powodu jako miejsce Kongresu wybrano Jasną Górę - dom Maryi. To Ona, jak rozeznano przed Kongresem, miała upraszać u Boga moc dla wspólnego spotkania oraz moc dla dania światu świadectwa o zwycięstwie i miłości Boga wypływających z Krzyża.

Spotkanie przebiegające pod hasłem "(...) otrzymacie Jego moc (...)" ubogaciły swoją obecnością osoby odgrywające kluczową rolę dla powstania i rozwoju ruchu charyzmatycznego w Kościele Katolickim: ks. Kard. Leon J. Suenens z Belgii, o. Albert de Monleon z Francji, o. Fiorello Mascarenas SJ - reprezentant ICCRO (Międzynarodowej Rady Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej), a także kard. Józef Glemp, bp Władysław Miziołek (odpowiedzialny wówczas za Odnowę charyzmatyczną z ramienia Episkopatu Polski) [w dalszej części artykułu zobaczymy, że sp. biskup Miziołek był również odpowiedzialny za "jednoczenie się" chrześcijan z muzułmanami - przyp. red.], bp Paweł Socha. Dwudniowy Kongres upłynął przede wszystkim na wspólnym wielbieniu Boga, dzieleniu się swoimi doświadczeniami pierwszych lat Odnowy w Polsce i na świecie, nauczaniu oraz poznawaniu się. Zakończył się całonocnym czuwaniem modlitewnym około 3,5 tysiąca osób zgromadzonych w jasnogórskiej Bazylice i Kaplicy Cudownego Obrazu. Przesłaniem Kongresu była zachęta do czynienia z ziemi miejsca chwały Boga poprzez modlitwę uwielbienia, tworzenie jak największej liczby grup modlitewnych i wspólnot stanowiących źródła nowego stylu życia, a także trwanie w jedności z hierarchicznym Kościołem. Umocnieniem na tej drodze miało być zawierzenie Maryi Odnowy w Duchu Świętym w Polsce.

W dniu 17 maja 1986 r., w wigilię zesłania Ducha Świętego, powtórnie na Jasnej Górze zgromadzili się na czuwaniu członkowie grup modlitewnych z całej Polski. Tym razem zespół rozeznania modlący się o to spotkanie zrozumiał, że Bóg dopominał się o dogłębne nawrócenie i taką przemianę serc ludzi tam obecnych, aby stali się oni dla całego kraju zaczynem odnowy w wierze, w miłości i w jedności. W szczególny sposób Bóg podkreślał konieczność dawania świadectwa w miejscach odczuwalnego działania zła i braku nadziei. Ponownie też wskazał na potrzebę oddania się Maryi i trwania w jedności z całym Kościołem.

(...) Dlatego tak wiele akcentów we wspólnej modlitwie w obecności relikwii św. Wojciecha dotyczyło uproszenia jedności i prawdziwego pojednania w grupach modlitewnych, zrozumienia i przyjęcia Krzyża prowadzącego do zwycięstwa zmartwychwstania, a także otwarcie się na dar Ducha Świętego, który namaszczał obecnych do głoszenia Dobrej Nowiny i noszenia brzemion drugich w wymiarze zarówno duchowym, jak i społecznym. Nie pominięto ponownego oddania Matce Bożej całej Odnowy Charyzmatycznej w Polsce. [4]

Trudno jednoznacznie określić, ile osób jest dziś zaangażowanych w Odnowę, ponieważ jest to rzeczywistość, która się ciągle zmienia i wszelkie próby liczenia nie są precyzyjne. Można by mówić o 40 - 60 tys. osób regularnie spotykających się w grupach. Można też patrzeć na liczebność Odnowy pod kątem corocznych Czuwań Odnowy na Jasnej Górze. W ubiegłym roku zgromadziło się tam ok. 200 tys., ale nie wszystkie te osoby były w sensie ścisłym członkami Odnowy.[5]

Uważny czytelnik łatwo może dostrzec, że prawdziwym celem Ruchu Odnowy znajdującego się pod opieką księży, jest utwierdzenie duchowo spragnionych ludzi w pełnej nauce kościoła rzymsko-katolickiego - nie chodzi zaś wcale o to, by wyrzec się fałszywej ewangelii Rzymu (zob. cz. 1 niniejszego artykułu) i naprawdę "zreformować (odnowić) Kościół".

Przytoczone poniżej fragmenty "Statutu Zespołu Koordynatorów" wyraźnie to akcentują, mimo że sam pkt. 3 brzmi dosyć biblijnie i wielu może zmylić:

3.Podkreślając rolę Ducha Świętego w dziele zbawczym, Odnowa pozostaje głęboko chrystocentryczna. Wyznaje i głosi, że Chrystus jest jedynym Zbawicielem i Panem świata, a poznanie Go i przyjęcie jako Zbawiciela, Mistrza i Pana stanowi wskazaną przez Boga najpewniejszą drogę zbawienia. [najpewniejszą czy jedyną? - red.]

4. Podstawę pogłębienia świadomości roli Ducha Świętego w życiu chrześcijan stanowi nauka Kościoła wyłożona na nowo w dokumentach Soboru Watykańskiego II (por. np. KK 4. 9-12), a także wielokrotne doświadczenie, że działanie Ducha Świętego nie zmieniło się od pierwszych wieków i że również dziś można doświadczać Jego wylania i mocy oraz darów charyzmatycznych, tak, jak doświadczali tego Apostołowie w Wieczerniku i pierwsi chrześcijanie. [a więc nie Biblia jest podstawą, tylko nauka Kościoła i jego doświadczenie - red.]

Kiedy u schyłku lat 60-tych "wybuchło" przebudzenie charyzmatyczne, katoliccy przywódcy musieli biblijny "chrzest Duchem Świętym" zsynchronizować z nauczaniem Kościoła, a konkretnie z trzema sakramentami inicjacji: chrztem wodnym, bierzmowaniem i Eucharystią. Zatem według nauki kościoła katolickiego, każde niemowlę przyjmuje Ducha Świętego już w sakramencie chrztu i ów Duch w nim "drzemie", aż człowiek Go sobie uświadomi i wtedy przeżywa swoją "osobistą pięćdziesiątnicę". Czyli jest to rezultat "łaski Ducha" otrzymanej w chrzcie wodnym, będącym inicjacją udzieloną przez Kościół:

6.Podstawę takiego działania Ducha Świętego widzi Odnowa Charyzmatyczna w sakramentach inicjacji chrześcijańskiej: chrzcie, bierzmowaniu i Eucharystii, których pełna skuteczność zależy nie tylko od mocy sprawczej samych sakramentów (opus operatum), ale również od sposobu i stopnia osobistego zaangażowania szafarzy i osób je przyjmujących (opus operantis). Odnowa doświadcza, że sakramenty te, sprawowane we wspólnocie, w atmosferze modlitwy uwielbienia i dziękczynienia, są obfitymi źródłami łaski. Dlatego dla Odnowy znamienne są cotygodniowe spotkania modlitewne, wzorowane na modlitwie apostołów oczekujących na Zesłanie Ducha Świętego: "Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, matką Jezusa i jego braćmi" (Dz. 1, 14). [czyli podstawą działania Ducha Świętego są sakramenty, a nie Jego własna moc - red.]

7. Członkowie Odnowy są przekonani, że dowartościowanie obecności i mocy Ducha Świętego przyczynia się do tej odnowy Kościoła - wspólnot i struktur kościelnych - jaką w naszych czasach zapoczątkował Sobór Watykański II. Dlatego charyzmat Odnowy jest otwarty na wszystkie środowiska i struktury parafialne, diecezjalne, krajowe i ogólnokościelne. [dowartościowanie Boga? - red.]

8. Katolicka Odnowa Charyzmatyczna rozeznaje następujące cele swojej działalności w Kościele i świecie:

a) Upowszechnianie i pogłębianie dążenia do świętości przez stałe nawracanie się do Chrystusa i coraz pełniejsze przyjmowanie Go jako Zbawiciela [w wierze katolickiej zbawienie człowieka ma zawsze tryb niedokonany - red.]. Mistrza i Pana oraz przez integrację życia charyzmatycznego z całością życia nadprzyrodzonego; a więc z trwaniem w łasce uświęcającej, rozwojem cnót teologicznych i moralnych, uczestnictwem w liturgii, przyjmowaniem sakramentów, z pogłębianiem wiedzy religijnej, z aktywnym uczestnictwem w pastoralnej i apostolskiej misji Kościoła. Osiągnięciu tych celów służą różne formy spotkań, właściwe charyzmatowi Odnowy.(...) [trwanie w łasce uświęcającej = przyjmowanie sakramentów = pełne uzależnienie od Kościoła jako ich szafarza - red.]

11. Katolicka Odnowa Charyzmatyczna żyje i działa w Kościele Katolickim, w pełnej jedności ze Stolicą Apostolską i hierarchią , czego wyrazem są: częste kontakty Międzynarodowych Służb Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej Rady i Biura (International Catholic Charismatic Renewal Services - ICCRS) z Ojcem Świętym i jego urzędami w Rzymie i wyznaczenie przez Stolicę Apostolską asystenta Odnowy w Kościele. [czyli niedopuszczalne jest, żeby "wiatr (Duch) wiał, kędy chce" (Jan 3,8) - stanowiłoby to zagrożenie dla systemu - red.]

12. W Polsce Konferencja Episkopatu mianuje jednego z biskupów opiekunem Odnowy oraz wyznacza Krajowego duszpasterza. Należy dążyć do tego, aby biskupi diecezjalni mianowali diecezjalnych asystentów Odnowy, współpracujących z koordynatorami rejonowymi. [system należy uszczelnić tak, żeby Duch Święty nie wymknął się spod kontroli - red.]

13. Upowszechnianiu i owocnemu działaniu Odnowy w Polsce służy Zespół Koordynatorów ze swoją Radą i Sekretariatem.

14. W podejmowaniu decyzji na wszystkich poziomach działania Odnowy powinno dążyć się do jednomyślności, stosując właściwą Odnowie drogę: modlitwę i przyjmowanie natchnień Ducha Świętego. [zauważmy, że nie ma tu mowy o Słowie Bożym jako jedynym wiarygodnym drogowskazie ku budowaniu jedności w naszym nauczaniu i postępowaniu. Natomiast "natchnienia" i "jednomyślność" muszą pozostawać "w pełnej jedności ze Stolicą Apostolską i hierarchią". Czyli "możecie jednomyślnie wybrać dowolny kolor, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny". - przyp. red.]

Odnowa doświadcza, że im więcej jest w spotkaniach modlitwy i otwarcia na wolę Boga, tym więcej jest łaski - światła, mocy, pokoju oraz obrony przed złudzeniami i wpływem złych duchów. Dlatego na spotkaniach członków Odnowy (zwłaszcza jeśli na tych spotkaniach mają być podejmowane decyzje), należy zapewnić czas na modlitewne słuchanie Pana, przemawiającego przez sytuacje, słowo Pisma Świętego, natchnienia i charyzmaty oraz - staranne rozeznanie otrzymanych inspiracji według wypracowanych i uznanych przez Kościół zasad rozeznania duchowego. [to Kościół, a nie Słowo Boże wyznacza zasady i Kościół, a nie Duch Święty daje rozeznanie. Czy jest to zatem otwarcie na wolę Boga, czy na wolę Kościoła? - red.] [6]

Oto fragment wyznania wiary Odnowy w Duchu Świętym:

Kościół miejscem świadectwa i służby chrześcijanina

Kościół objawia się światu w różnego rodzaju wspólnotach, między innymi w grupach modlitewnych Odnowy w Duchu Świętym. Grupa Odnowy dla wielu z nas stała się miejscem obudzenia naszej wiary, miejscem formacji, oparciem w naszych działaniach podejmowanych wobec świata. Aby nasza grupa była wspólnotą Kościoła, potrzeba żywej łączności z hierarchią, czy to przez asystenta kościelnego, czy to przez więź z miejscowymi duszpasterzami. Potrzeba także tego, aby każdy z nas żył "sprawami Kościoła", wsłuchując się w nauczanie, wezwania, apele, inicjatywy zarówno Ojca Świętego, jak i własnego Biskupa. Życie Kościoła wyraża się w liturgii, w której lud Boży uwielbia swego Boga, jednoczy się z Nim, napełnia Jego mocą. Dlatego pragniemy, aby Eucharystia stała się centrum życia grupy i każdego z nas indywidualnie, chleb Eucharystyczny był naszym stałym Pokarmem, a adoracja Najświętszego Sakramentu jedną z form naszej modlitwy. Sakrament Pokuty i Pojednania podejmowany przez nas w miarę możliwości nie rzadziej niż raz w miesiącu, niech się staje dla nas nie tylko pojednaniem z Bogiem i braćmi, ale także źródłem uzdrowienia i miejscem kierownictwa duchowego. (...) Pragniemy:

1. Codziennie podejmować:

- modlitwę dziękczynną i wielbiącą jako odpowiedź na Boga obecnego w naszym życiu;

- rachunek sumienia;

- Słowo Boże (jeśli nie ma innych wskazań, np. spowiednika) według kalendarza liturgicznego w formie refleksji, medytacji, benedyktyńskiego "lectivo divina" czy w innej formie;

- jedną z niżej wymienionych form modlitwy za Kościół (jedna z godzin Brewiarza, Anioł Pański, Różaniec, Apel Jasnogórski, Eucharystia w wybrany dzień powszedni).

2.Podejmować rozeznanie przed ważniejszymi decyzjami życiowymi (np. zmiana pracy, podjęcie bądź rezygnacja z jakiegoś zaangażowania itp.), w sytuacji odczytywanych natchnień Bożych i znaków czasu.

3.Troszczyć się o żywą pobożność do Ducha Świętego i Maryi. (...)

7.Troszczyć się o pełny udział w Eucharystii i o adorację Najświętszego Sakramentu co jakiś czas.

8.Troszczyć się o uczestnictwo w Sakramencie Pokuty i Pojednania co miesiąc oraz, o ile to możliwe, o kierownictwo duchowe.

9. Poznawać nauczanie Papieża i własnego Biskupa.

10. Dbać o udział w rekolekcjach zamkniętych przynajmniej raz na dwa lata.[7]

Katoliccy przywódcy duchowi sprawują pieczę nad Ruchem Odnowy i dbają o to, by stanowił on pomost dla charyzmatyków innych wyznań, służący do powrotu na łono "Matki Kościoła"; a przede wszystkim, by charyzmatyczni i "odnowieni" katolicy nie odeszli do wspólnot "braci odłączonych".

"Przedstawiciele Komitetów Narodowych Odnowy Charyzmatycznej ze wszystkich krajów Europy, którzy spotkali się w kwietniu 1999 r. na Malcie uznali, że odnowa w Duchu Świętym potrzebuje konferencji kontynentalnych ze względu na specyfikę funkcjonowania grup charyzmatycznych na poszczególnych kontynentach. Na miejsce pierwszego spotkania europejskiego wybrano Częstochowę, z powodu znanego na całym świecie Sanktuarium Maryjnego i dlatego, że miasto to leży w centrum Europy. Konferencja została zorganizowana przez Europejski Podkomitet Międzynarodowych Służb Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej, istniejący od dwóch lat przy międzynarodowych Służbach Odnowy w Duchu Świętym."

"Odpowiedzią na wezwanie Jana Pawła II, by ruch Odnowy Charyzmatycznej 'wypłynął na głębię modlitwy, by wypłynąć na głębię misji', była zorganizowana na Jasnej Górze Europejska Konferencja Liderów Odnowy w Duchu Świętym. Około 600 uczestników z 23 krajów Europy, dyskutujących i modlących się od 24 do 29 września w Częstochowskim Sanktuarium, doszło do wniosku, że w okresie politycznego i ekonomicznego jednoczenia się Europy, członkowie ruchu charyzmatycznego powinni dbać o duchową jedność kontynentu, zwłaszcza wśród Kościołów chrześcijańskich. Za najważniejsze zadania w tym kontekście uznali działalność ekumeniczną, ewangelizację i zaangażowanie społeczne. Trzeba najpierw samemu zakorzenić się w Chrystusie, aby następnie móc zaoferować coś Europie. Wychodząc z tego założenia, uczestnicy konferencji w Jasnogórskim Sanktuarium przeżywali osobiste zaangażowanie w modlitwę. Przed Cudownym Obrazem Czarnej Madonny każdy z nich jeszcze raz zawierzył swoje życie Jezusowi - Panu i Zbawicielowi człowieka. (...)

W Polsce ekumenicznych spotkań jest niewiele - zauważył ks. Wojciech Nowacki - przewodniczący krajowego zespołu Koordynatorów Odnowy w Duchu Świętym. - Odczytujemy tę sytuację jako zadanie, które będziemy starali się podjąć w przyszłości. A prawdziwe zjednoczenie Europy nie będzie możliwe, jeśli chrześcijanie będą podzieleni. Właśnie dlatego uczestnicy Odnowy w Duchu Świętym czują się szczególnie wezwani do budowania jedności między wyznawcami Chrystusa wszelkimi dostępnymi środkami.

Duchowa jedność Europy powinna rozpocząć się od pojednania miedzy narodami. Odnowa musi otworzyć się na Boże przebaczenie. Symbolicznie uczynili to liderzy grup charyzmatycznych, którzy odwiedzili Oświęcim i Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, wyrzekając się prawa do gniewu i złości i otwierając się na nieskończone miłosierdzie Ojca niebieskiego. (...)[8]

W Ruchu Odnowy istnieje zasada absolutnego posłuszeństwa tzw. "animatorów" (przywódców świeckich) w stosunku do "moderatorów" (księży). Jak pokazuje doświadczenie wielu katolickich wspólnot charyzmatycznych, jeśli cokolwiek wymyka się spod kontroli systemu hierarchicznego, stosuje się tzw. "test maryjny" i wtedy najczęściej już wiadomo, kto jest lojalny, a kto nie. Po prostu, osoby odrodzone z Ducha i oczyszczone "kąpielą wodną przez Słowo" [Tyt 5,26] nie są w stanie modlić się do stworzenia [jak Maryja czy święci] i po otrzymaniu ultimatum muszą odejść.

System jest tak szczelny, że nie da się go zmienić od środka. Odrodzeni duchowo katolicy powinni sobie zdać z tego sprawę i opuścić "zakwaszony zaczyn" zanim sami się w nim "zakwaszą" (por. Ga 5,7-9)

Znamieniem rozprzestrzeniania się Odnowy była pierwsza międzynarodowa konferencja liderów grup, która odbyła się w 1973 r. w klasztorze Franciszkańskich Misjonarzy Maryi w Grottaferatta na przedmieściach Rzymu.

Od samego początku zaistnienia Odnowy w Kościele katolickim pojawiła się potrzeba międzynarodowych spotkań, wzajemnej wymiany doświadczeń, a także wielkie pragnienie łączności z Kościołem hierarchicznym. Właśnie w ten sposób, w 1978 r. zrodziło się pod patronatem kardynała Leona Suenensa (mianowanego przez papieża Pawła VI asystentem kościelnym Odnowy na szczeblu międzynarodowym) Międzynarodowe Biuro Odnowy (International Charismatic Office - ICO).

W maju 1984 r. papież Jan Paweł II mianował biskupa Paula J. Cordesa następcą kardynała Suenensa i swym reprezentantem w Radzie. Biuro zmieniło swoją siedzibę i przeniosło się z Brukseli do Rzymu. Tam funkcjonowało jako Międzynarodowe Biuro Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (International Catholic Charismatic Renewal Office - ICCRO).

We wrześniu 1993 r. podczas Międzynarodowych Rekolekcji dla Liderów Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej ICCRO zostało rozpoznane jako stowarzyszenie prywatne wiernych w Kościele. Zmieniono nazwę na Międzynarodowe Służby Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (The International Catholic Charismatic Renewal Serries - ICCRS), a ich statut został zatwierdzony przez Papieską Radę ds. Świeckich 15 września 1993 r. Następcą bpa Cordesa jest bp Stanisław Ryłko, sekretarz tejże rady. Obecnie przewodniczącym ICCRS jest Allan Panozza. Natomiast Krajowym Duszpasterzem Odnowy w Duchu Świętym w Polsce jest bp Bronisław Dembowski, będący jednocześnie członkiem ICCRS.[9]

Cały Ruch Odnowy jest niestety skażony u podstaw, choć są w nim ludzie trzeźwi i biblijnie (jak na charyzmatyków) myślący, którzy wcześniej czy później będą musieli go opuścić. Skażenie Ruchu polega na katolickiej mentalności jego członków, z której ludzie ci muszą się uwolnić. Chodzi o myślenie kategoriami zależności od hierarchii i błędnym pojmowaniu łaski jako rezultatu "sakramentalnego szafarstwa" Kościoła, a nie bezpośredniego działania Boga w życiu Jego dzieci. Jedyną szansą dla nich jest przemiana umysłu mocą prawdziwej Ewangelii (por. Rz 12,2). Tylko Prawda w Chrystusie i Jego Słowie jest w stanie ich wyswobodzić.

Pierwszym błędem ruchu charyzmatycznego było opieranie się głównie na duchowych przeżyciach i doświadczeniach, bez wprowadzenia do nich równowagi, jaką zapewnia zdrowa, biblijna teologia. Drugim błędem było utożsamienie się z fałszywą nauką kościoła rzymsko-katolickiego. Wielu ex-katolików zaświadcza, że Duch Święty nawoływał ich do zerwania więzów fałszywej religii i do głoszenia prawdziwej Ewangelii innym ludziom zamkniętym w tym systemie wierzeń.

(Szersze potraktowanie tego tematu znajduje się w anglojęzycznym artykule, który polecamy zainteresowanym: www.reachingcatholics.org/staying.html Nikt nie zaprzecza, że dzięki powiewowi Ducha w kościołach historycznych, wielu ludzi się tam prawdziwie nawróciło, jednak trudno też ukryć fakt, że nie wszystko co się wówczas działo było z Boga, a im dłużej to trwało, tym więcej było w tym zgubnej mieszanki prawdy z fałszem. Jedynym panaceum na ten stan rzeczy jest całkowite oddzielenie się od tego, co fałszywe, nawet jeżeli zawiera elementy prawdy.

Oczywiście wielu młodych, zarówno wiekiem jak i stażem wiary ludzi pozostawało tam nie ze świadomego buntu wobec Boga czy wbrew własnemu sumieniu, ale z czystej ignorancji i braku zdrowego nauczania. Po prostu nie mieli dostatecznego zrozumienia.

Jednak bycie prawdziwym uczniem Chrystusa zakłada, że będziemy duchowo wzrastać w poznaniu Bożego Słowa i nauki Jezusa; jest to nasza własna powinnością i odpowiedzialnością - zatem nie mamy przed Bogiem żadnej wymówki, gdy po 20 latach trwania w Odnowie, nadal nie rozumiemy jak bardzo kościół katolicki odszedł od prawdziwej Ewangelii i zniekształcił wiarę chrześcijańska u jej samych podstaw (wystarczy przeczytać katechizm i uczestniczyć w mszy), oddając cześć (pokłonami i modlitwami) "bożkom" na obrazach i ludziom dawno zmarłym (włącznie z Maryją).

Obrazy świętych, do których ludzie się modlą i przed którymi klękają, stanowią coś więcej niż tylko niewinne przypomnienie o istnieniu dawno zmarłych ludzi. "Czarna Madonna" nie jest Marią znaną z Biblii, ale pod jej obrazem modlą się charyzmatyczni katolicy. Kogo tak naprawdę tam wzywają? Biblia mówi, że za bożkami i ich podobiznami kryją się demony [1 Kor 10, 14-22]. Bóg nie odda swojej chwały nikomu, ani nie będzie jej z nikim dzielił [por. 5 Mojż. 5,7-9; Obj 22,8-9] - nawet wtedy, gdy będziemy się starali wmówić Jemu i sobie, że cześć oddawana konkretnemu stworzeniu "nie jest tą samą czcią", jaką oddajemy Bogu.

Reasumując: ruch charyzmatyczny (i miejscami zielonoświątkowy) często ocenia się jako teologicznie płytki i powierzchowny, gdyż większą wagę kładzie się w nim na konkretne przeżycia, niż na solidne nauczanie z Pisma Świętego. Często jest tak, że to przeżycia stanowią weryfikację nauczania. Tymczasem powinno być dokładnie na odwrót - Słowo Boże (niezmienne i niezależne od naszych emocji) musi być standardem, według którego oceniamy przeżycia i odsiewamy wszystko to, co niewłaściwe.

Z powyższych powodów znajdujemy wśród charyzmatyków zarówno katolików, którzy nadal wierzą w zbawienie z sakramentów, jak i luteran, którzy (choć nie wszyscy) z kolei głoszą zbawienie zawarte w chrzcie niemowląt oraz baptystów - nadal twierdzących, że człowiek zbawiony jest tylko z łaski przez wiarę w Jezusa Chrystusa.

Na tym przykładzie wyraźnie widać, że charyzmatycy nie stanowią jednolitej grupy i różnią się między sobą w fundamentalnych sprawach dotyczących chrześcijańskiej wiary, ale jednak połączyło ich duchowo wspólne przeżycie (np. modlitwa językami). Nie są zgodni co do samej treści Ewangelii, ale "są jedno w Panu". Czy to możliwe? Wypadałoby zapytać: "W którym Panu"? Istnieje przecież "inny Jezus", "inna ewangelia" oraz "inny duch". Duch Święty nie ma nic wspólnego z fałszem, ponieważ jest Duchem PRAWDY. "Inny duch" natomiast świetnie się czuje we wszelkich mieszankach prawdy i fałszu (nie chodzi o mieszankę denominacji jako takich, ale o "jedność" przy tak diametralnie odmiennym rozumieniu kluczowych doktryn, mimo pozornej zgodności - a tak jest w przypadku nauki o łasce, usprawiedliwieniu czy chrzcie).

Trzeba tutaj zaznaczyć, że ruch charyzmatyczny doprowadził też do wielu nowych podziałów w kościołach (szczególnie historycznych) i z dzisiejszego punktu widzenia ocenia się często, iż Odnowa w Duchu Świętym miała znikomy wpływ na rozwój ekumenizmu. Ale z drugiej strony wyraźnie widać, że ruch charyzmatyczny przyczynił się do powstania "nowej mentalności" wśród ewangelikalnych charyzmatyków, którzy przyjęli zasadę: "doktryna dzieli, Duch łączy". (czyli: "nieważna jest zdrowa nauka, ważne jest wspólne przeżycie").

W trakcie tego procesu doszło także do zatarcia głębokiego duchowego i doktrynalnego podziału, jaki od wieków istniał pomiędzy wyznaniami protestanckimi i ewangelicznymi, a Kościołem katolickim. Czy to dobrze, czy źle?

Wielu znanych na świecie przywódców ewangelicznych zaczęło wychwalać polskiego papieża, nazywając go publicznie "Ojcem Świętym" , "największym ewangelistą XX wieku", "ewangelicznym i charyzmatycznym przywódcą chrześcijańskim" - zupełnie pomijając jego kompletny brak zrozumienia biblijnej Ewangelii, głębokie zaangażowanie w kult Marii, modlitwy do zmarłych itp. jako "nieistotne różnice dogmatyczne".

Powinniśmy się zastanowić, czy kościół rzymsko-katolicki rzeczywiście się zmienił i "zbliżył" doktrynalnie do protestantów i ewangelicznych charyzmatyków z biegiem ostatnich lat i dekad, czy też mamy do czynienia ze sprytnym "ekumenicznym" wybiegiem ze strony jego przywódców?

Za ilustrację, która pomoże udzielić odpowiedzi na to pytanie, niech posłuży ekumeniczna konferencja "Indianapolis 1990", na której zgromadzili się zarówno charyzmatyczni katolicy, jak i protestanci, przebiegająca pod hasłem "Duch Święty i Światowa Ewangelizacja". Zgromadziła ona 23.000 uczestników, z czego najliczniejszą reprezentację stanowili katolicy.

Ewangeliczny magazyn amerykański "Charisma" (związany ze środowiskami charyzmatycznymi) opublikował wówczas entuzjastyczny reportaż z tej konferencji:

"Sesja prowadzona przez rzymskich katolików koncentrowała się na przyprowadzaniu ludzi do zbawienia dzięki wierze w Chrystusa, a nie na przekonywaniu ich, by się przyłączyli do kościoła katolickiego - czego niektórzy się obawiali" [10]

Jednym z mówców był znany katolicki ksiądz-charyzmatyk Tom Forrest, który z ramienia Watykanu przewodził akcji "Nowa Ewangelizacja 2000". Podczas swojej przemowy użył wszystkich właściwych ewangelicznych słów i zwrotów, które zostały powitane z wielkim aplauzem protestantów. Nawoływał m.in. do "chrześcijańskiej jedności" i "światowej ewangelizacji".

Ale później, kiedy już przemawiał na osobnym seminarium przeznaczonym wyłącznie dla katolików, powiedział:

"Nasze zadanie polega na tym, by uczynić ludzi tak prawdziwie i w pełni chrześcijanami, żeby przystąpili do Kościoła katolickiego (...) naszego widzialnego sakramentu zbawienia. Lubię wypowiadać te słowa: 'nasz widzialny sakrament zbawienia'. Bo tym właśnie jest Kościół i (...) musimy ewangelizować ludzi do Kościoła (...) Nie, nie proponujecie ludziom, by przyjęli wiarę chrześcijańską, proponujecie im, by się stali katolikami. Dlaczego to jest takie ważne? (...) istnieje siedem sakramentów i kościół katolicki ma wszystkie siedem (...) mamy ciało Chrystusa, pijemy krew Chrystusa. Jezus żyje na naszych ołtarzach jako ofiara (...) Stajemy się jedno z Chrystusem podczas Eucharystii (...). Jako katolicy mamy Marię (...) Królową Raju. (...) Jako katolicy - o, jak ja to kocham - mamy czyściec. Dzięki Bogu! Jestem jednym z tych ludzi, którzy nigdy by nie osiągnęli Błogosławionej Wizji bez tej możliwości. To jest jedyna droga (...) naszym zadaniem jest wykorzystać pozostałą część tego dziesięciolecia, aby ewangelizować wszystkich, których się da i przyłączać ich do Kościoła katolickiego (...) i na trzecie tysiąclecie katolickiej historii". [11]

 

 

Makro-ekumenizm czyli ekumenia z innymi religiami

Ekumenizm z kościołami pseudo-chrześcijańskimi promującymi jawne herezje (pośród biblijnych prawd) oznacza w rzeczywistości pójście na kompromis w ważnych sprawach dotyczących wiary. Jednak niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że kompromis ten jest tylko pierwszym krokiem w kierunku zaakceptowania również pozostałych religii jako "mających duchową wartość i prowadzących do Boga". Jest to proces powolny i stopniowy, lecz wyraźnie zachodzi w dzisiejszym chrześcijańskim świecie, a jego pierwsze rezultaty są już faktem.

W zaawansowanym ruchu ekumenicznym porzuca się już tak fundamentalne elementy chrześcijańskiej wiary jak np. znane słowa apostolskie "I nie ma w nikim innym zbawienia (...)" [Dz. 4,12] lub słowa Jezusa "Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze mnie [Jn 14,6] rozważając, czy ekumenii nie powinno się rozszerzyć także na islam, buddyzm, hinduizm i inne religie. Obecnie słyszymy, jak zarówno papież, jak i "chrześcijański" prezydent George W. Bush ogłaszają wszem i wobec, iż bóg islamu (Allah) jest tożsamy z Bogiem objawionym w Biblii.

Ekumeniści powinni zdać sobie sprawę z tego, że jeśli "łączą się duchowo z papieżem", to także w jakiś sposób popierają jego politykę i poglądy największego na świecie "chrześcijańskiego" kościoła, który on reprezentuje. A stanowisko kościoła rzymsko-katolickiego w sprawie innych religii jest jasne:

#841 "Zamysł zbawienia obejmuje również tych, którzy uznają Stworzyciela, wśród nich zaś w pierwszym rzędzie muzułmanów; oni bowiem wyznając, iż zachowują wiarę Abrahama, czczą wraz z nami Boga jedynego i miłosiernego, który sądzić będzie ludzi w dzień ostateczny" [Katechizm KK, str. 211]

"Rozpatrując w sposób otwarty i konstruktywny wartości, o których tradycje te dają świadectwo i które ofiarowują ludzkości, soborowa Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich stwierdza: 'Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi'.

Idąc po tej linii, Kościół przepowiada dziś Jezusa Chrystusa, 'drogę, prawdę i życie' (J 14,6), także poprzez praktykę dialogu międzyreligijnego, choć oczywiście nie zastępuje on, lecz towarzyszy misji ad gentes, służąc owej 'tajemnicy jedności', z której 'wynika, że wszyscy mężczyźni i kobiety, którzy są zbawieni, uczestniczą, choć w różny sposób, w tej samej tajemnicy zbawienia w Jezusie Chrystusie za pośrednictwem jego Ducha'. Ten dialog będący częścią ewangelizacyjnej misji Kościoła, zakłada postawę zrozumienia, dążenie do wzajemnego poznania się i obopólnego wzbogacania w duchu posłuszeństwa prawdzie i poszanowania wolności. [12]

Podczas przemówienia na placu św. Piotra 25. czerwca 2000 r., Jan Paweł II stwierdził, że kościół katolicki "nie gardzi" innymi religiami, mimo iż nadal utrzymuje, że Jezus Chrystus jest Zbawicielem świata:

"Głęboko wierzymy, iż Chrystus jest jedynym zbawcą świata. W świetle tej prawdy, Kościół nie spogląda z pogardą na to, co człowiek może osiągnąć dzięki różnym ekspresjom religijnym, aby mieć dostęp do Boga i otrzymać Jego oczyszczenie". [13]

Jan Paweł II wyraził również nadzieję, że prowadzony dialog międzyreligijny "zakończy się sukcesem i porozumieniem".

Na czym owo porozumienie miałoby polegać?

W tym miejscu wypada wspomnieć o powszechnie znanej inicjatywie Jana Pawła II, który zaprosił do Asyżu przedstawicieli różnych kościołów chrześcijańskich oraz religii niechrześcijańskich na wspólną modlitwę i post w intencji pokoju.

"W przemówieniu na Anioł Pański 21.09.1986 r. papież powiedział: "Nie powinno dziwić nikogo, że członkowie różnych kościołów chrześcijańskich i różnych religii spotkali się na wspólnych modlitwach, bowiem mężczyźni i kobiety, obdarzeni "animus religiosus" mogą stać się zaczynem nowej świadomości wszystkich ludzi w zakresie tego, co dotyczy wspólnej odpowiedzialności za pokój."


Podstawowym celem spotkania w Asyżu miała być modlitwa. "Być razem, aby się modlić" - tak brzmiało hasło spotkania. Zaproszono tam przedstawicieli różnych odmian buddyzmu (wśród nich Dalaj Lamę), hinduizmu, przedstawicieli szintoizmu (japońskiego kultu przodków), muzułmanów, animistów z Afryki, amerykańskich Indian, judaistów i innych. Chrześcijaństwo reprezentowane było właściwie przez wszystkie duże wspólnoty kościelne, przedstawicieli Światowej Rady Kościołów (WCC),YMCA, YWCA i antytrynitarnego Kościoła Unitariańskiego.

Zaproszeni goście modlili się w różnych miejscach oddzielnie, by potem trwać w modlitwie przed bazyliką św. Franciszka, gdzie poszczególni przedstawiciele modlili się po kolei, inni natomiast towarzyszyli im w skupieniu. Kard. R. Etchegaray we wprowadzeniu do tego drugiego spotkania powiedział: "Tak więc wobec Bóstwa, w które każdy z nas wierzy, przygotowujemy się do tego, aby każdy mógł ofiarować własną modlitwę wstawienniczą, by każdy uznał swoje błędy, by zaangażować się na nowo w sprawę pokoju."

W przemówieniu kończącym to "spotkanie ekumeniczne" papież powiedział: "Przede wszystkim zaś dziękuję Bogu Ojcu Jezusa Chrystusa za ten dzień łaski dla świata, dla każdego z was i dla mnie samego. Czynię to wzywając Maryję Pannę Królową Pokoju (...)". Żegnając przedstawicieli religii niechrześcijańskich, zakończył: "Głośmy orędzie pokoju. Żyjmy duchem Asyżu."[14]

23 stycznia 2002 r, papież Jan Paweł II powtórzył te inicjatywę wspólnych modlitw o pokój i ponownie zaprosił do Asyżu na "międzyreligijne spotkanie modlitewne", na którym były reprezentowane niemal wszystkie religie świata, włącznie z przedstawicielami chrześcijańskich denominacji protestanckich, takich jak anglikańska, prawosławna, Światowa Federacja Luterańska, Stowarzyszenie Kościołów Reformowanych, zielonoświątkowcy, kwakrzy, Światowa Unia Baptystów, Armia Zbawienia i Światowa Rada Kościołów.

"Najliczniej reprezentowaną grupą uczestniczącą w spotkaniu w Asyżu, poza chrześcijanami, byli muzułmanie. Samo spotkanie jest odpowiedzią na atak terrorystyczny na USA, jaki miał miejsce 11 września 2001 i Jan Paweł II jest szczególnie zainteresowany promowaniem obecności muzułmanów podczas spotkań międzyreligijnych. (...)" [15]

 

 

Dialog międzyreligijny

Dialog z judaizmem

Obrońcy ekumenizmu mówią: "Należy rozróżnić ekumenizm od dialogu międzyreligijnego. Nie można tych rzeczy wrzucać do jednego worka. Ekumenizm dotyczy jedności chrześcijan i ku niej dąży. Natomiast jeśli chodzi o stosunki pomiędzy religiami, to mówi się o dialogu, a nie o dążeniu do jedności, bowiem różnice są tu znaczne".

Pewien katolicki krytyk ruchu ekumenicznego w ramach swego macierzystego kościoła wyraził się następująco:

"Początkowo w ruchu ekumenicznym chodziło o jedność pomiędzy chrześcijanami. Ale teraz, coraz wyraźniej widać (...), że chodzi o jedność wszystkich religii, czy to chrześcijańskich czy niechrześcijańskich . 9 maja 1964 r. Paweł VI oficjalnie powołał komisję ds. Niechrześcijan (...) [która] odegrała ważną rolą podczas ostatnich dwóch posiedzeń Soboru [Watykańskiego II] (...). Kilka miesięcy później, pan Wojtyła ogłosił:

"Tęsknota za jednością chrześcijan sprawia, że mamy wspólny cel zjednoczenia całej rasy ludzkiej (...). To powoduje, że Kościół staje się coraz bardziej przychylny wobec innych religii, rozpoznając ich duchową wartość (...) wyciągając dłoń do islamu, buddyzmu, hinduizmu (...)" [16]

Znany katolicki ekumenista ks. prof. Michał Czajkowski również otwarcie przyznał w niedawnym wywiadzie, że ruch ekumeniczny chrześcijan w efekcie prowadzi do ekumenii z różnymi religiami:

"Tygodnik Powszechny: Bo można odnieść wrażenie, że po okresie euforii, po wspaniałych, bohaterskich początkach, ekumenizm znalazł się w impasie. W dobie pluralizmu światopoglądowego i religijnego zwracamy uwagę bardziej na to, co dzieli niż na to, co wspólne dla chrześcijan różnych kościołów. Może boimy się utraty własnej tożsamości?

Ks. Czajkowski: Dawna euforia i związane z nią błyskawiczne tempo przemian wynikały z klimatu pontyfikatu Jana XXIII i Soboru. Po drugie, w latach 60. czy 70. nadrabialiśmy zaległości całego tysiąclecia. Ostatnio nieco zwolniliśmy, ale i tak, choć może czasem trudno to dostrzec, wykonujemy w dziedzinie pojednania chrześcijan ogromną pracę - i na szczytach hierarchii, i w komisjach teologicznych, i na poziomie "szeregowych" wiernych. Cieszy mnie też, że Kościół katolicki otwiera się na dialog z innymi religiami, zwłaszcza z judaizmem i islamem.

To zresztą zasługa ekumenizmu w ścisłym tego słowa znaczeniu. Bo gdy odkryliśmy, jak wiele łączy rozsianych po świecie uczniów i uczennice Chrystusa, łatwiej było nam zauważyć, jak wiele łączy nas także, na płaszczyźnie ściśle religijnej czy teologicznej, z Żydami - począwszy od wspólnych nam wszystkim korzeni tkwiących głęboko w judaizmie.

Oczywiście borykamy się z różnymi trudnościami czy zahamowaniami. Przykładem może być deklaracja "Dominus Iesus". Ale dzięki Bogu i ludziom dobrej woli wychodzimy z tych trudności obronną ręką - oczyszczeni i sobie bliżsi. [17]

Ciekawe, że "trudności i zahamowania" w postaci deklaracji "Dominus Iesus" są niczym innym jak postawieniem jasno sprawy "kto jest kim w ruchu ekumenicznym" i wyraźnego określenia supremacji kościoła rzymsko-katolickiego wobec innych "partnerów":

Dokument potwierdza wiodącą rolę kościoła rzymsko-katolickiego, ze względu na "prymat, który - zgodnie z wolą Bożą - biskup Rzymu posiada i sprawuje w stosunku do całego Kościoła". [Sekcja 17]

W innym fragmencie czytamy, że korzeniem problemów w sprawie jedności i zbawienia są "tendencje do czytania i interpretacji Pism Świętych niezależnie od Tradycji i Magisterium Kościoła" [Sekcja 4]

Warto podkreślić, że dokument ten jest oficjalnym stanowiskiem kościoła rzymsko-katolickiego, podpisanym przez papieża Jana Pawła II, a jego autorem jest kardynał Joseph Ratzinger, który przewodzi Kongregacji Doktryny Wiary. [18]

Co do judaizmu, stanowisko ekumenistów reprezentowanych m. in przez ks. Czajkowskiego jest jasne: co prawda Żydzi praktykujący judaizm (z wyjątkiem odłamu mesjanistycznego) nie wierzą w Mesjasza, który również za nich umarł na krzyżu, ale wierzą w "tego samego Boga", więc nie należy ich nawracać na wiarę w Jezusa Mesjasza jako jedyną drogę zbawienia [por. Jn 8, 33-47; Rz 10,1-4;Ga 2,15-16; Ga 3,10-14].

W wyniku wieloletniego już dialogu chrześcijan z Żydami, stosunkowo niedawno została wystosowana żydowska deklaracja na temat chrześcijan i chrześcijaństwa pt. "Dabru emet - mówcie prawdę":

"(...) Jesteśmy przekonani, że te zmiany zasługują na przemyślaną odpowiedź żydowską. Mówiąc tylko w swoim imieniu - jako grupa żydowskich naukowców ponad podziałami na poszczególne odłamy judaizmu - wierzymy, że jest czas, aby Żydzi poznali wysiłki czynione przez chrześcijan, by wyrazić szacunek dla judaizmu. Wierzymy, że nadszedł czas, by Żydzi zastanowili się, co judaizm ma teraz mówić o chrześcijaństwie. Jako pierwszy krok proponujemy osiem zwięzłych stwierdzeń o tym, jak Żydzi i chrześcijanie mają odnosić się do siebie nawzajem: (...)

Różnica pomiędzy Żydami a chrześcijanami nie może być przezwyciężona siłami ludzkimi. Stanie się to, gdy Bóg zbawi cały Świat, jak obiecuje Pismo. Chrześcijanie poznają Boga i służą Mu poprzez Jezusa Chrystusa i tradycję chrześcijańską. Żydzi poznają Boga i służą mu poprzez Torę i tradycję żydowską. Ta różnica nie będzie przezwyciężona przez jedną ze wspólnot poprzez wmawianie, że to ona zinterpretowała Pismo bardziej właściwie niż inni. Nie będzie też przezwyciężona przez użycie przewagi politycznej. Żydzi mogą szanować chrześcijańską wierność ich objawieniu, tak jak my oczekujemy od chrześcijan szacunku dla naszego objawienia. Ani Żyda, ani chrześcijanina nie należy zmuszać do afirmacji nauczania drugiej wspólnoty.

(...) Szanujemy chrześcijaństwo jako wiarę, która poczęła się wewnątrz judaizmu i nadal ma z nim znaczące związki. Nie widzimy jej jako rozszerzenia judaizmu. Tylko wtedy, gdy będziemy cenić własne tradycje, możemy uczciwie kultywować te nowe stosunki." [19]

W odpowiedzi na żydowską deklarację, ekumeniści w USA wydali dokument zatytułowany "Święty obowiązek: przemyśleć na nowo relacje wiary chrześcijańskiej do Żydów i judaizmu - Oświadczenie amerykańskiej Grupy Uczonych Chrześcijańskich ds. Stosunków Chrześcijańsko-Żydowskich 1 września 2002":

"(...) 6. Uznanie trwałego przymierza Boga z ludem żydowskim posiada konsekwencje dla rozumienia zbawienia przez chrześcijan.

Chrześcijanie doznają zbawczej mocy Boga w osobie Jezusa Chrystusa i wierzą, że moc ta jest dostępna w Nim dla wszystkich ludzi. Dlatego od wieków chrześcijanie nauczają, że zbawienie jest dostępne jedynie przez Jezusa Chrystusa. Po uświadomieniu sobie w ostatnich czasach tego, że przymierze Boga z Żydami jest wieczne, chrześcijanie obecnie są w stanie uznać działanie odkupieńczej mocy Boga w tradycji żydowskiej. Skoro Żydzi, nie podzielając naszej wiary w Chrystusa, pozostają w zbawczym przymierzu z Bogiem, chrześcijanie potrzebują nowych sposobów rozumienia powszechnego znaczenia Chrystusa.

7. Żydzi nie powinni być obiektem nawracania na chrześcijaństwo. (...) W świetle przekonania, że Żydzi trwają w wiecznym przymierzu z Bogiem, wyrzekamy się misjonarskich wysiłków zmierzających do nawracania Żydów na chrześcijaństwo. Jednocześnie cieszą nas okazje do wzajemnego składania przez Żydów i chrześcijan świadectwa o tym, jak jedni i drudzy doświadczają zbawczych dróg Boga. Ani Żydzi, ani chrześcijanie nie mogą zasadnie twierdzić, że posiedli całkowitą lub wyłączną znajomość Boga. [20]

Podstawę stwierdzenia, iż Żydzi "nie potrzebują nawrócenia", stanowi tzw. "teologia dwóch przymierzy" ["Two Houses Theology"], która słusznie odrzuca herezję zwana "teologią zastępstwa" ("Replacement theology"- głoszącą, że Bóg odrzucił już naród izraelski na zawsze i teraz Kościół przejął jego rolę oraz przymierze z Bogiem na ziemi), ale jedną skrajność zastąpiono tutaj drugą - równie błędną i zgubną dla narodu żydowskiego. W artykule zatytułowanym "Misja i dialog w stosunkach pomiędzy chrześcijanami i Żydami" czytamy na czym ta "nowa teologia" polega:

"(...) Współistnienie obu religii traktuje on jako podążanie dwiema równoległymi drogami zbawienia. Taka koncepcja służy oczywiście dialogowi, natomiast stawia pod znakiem zapytania sens misji chrześcijańskiej wśród Żydów. Van Buren przekonuje, że chrześcijańskie świadectwo w żaden sposób nie powinno prowadzić do naruszania, równoległej do chrześcijańskiej, drogi zbawczej judaizmu. [por. Jn 3,1-18; Jn 14,6; Rz 3,21-31; Ga 2,15-16; Ga 3,25-29- przyp.red.]

Uważa, że jeśli świadectwo chrześcijańskie może spełnić jakąkolwiek rolę, to polega ona na nakłanianiu agnostyków żydowskich, aby powracali do religii własnego ludu, tj. do judaizmu. Do tego samego wniosku dochodzi Lenhardt. Oto jego słowa: Zwracając się do Żydów, chrześcijanin powinien przede wszystkim - żeby nie powiedzieć wyłącznie - świadczyć o swoim własnym nawróceniu do Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba.

Obraz "dwóch dróg" zbawienia jest dosyć radykalną propozycją odejścia od dotychczasowych form misji, stawiających sobie za cel nawrócenie Żydów na chrześcijaństwo. Tak to już jednak bywa, że radykalne, wyraźne sformułowania najwięcej "dają do myślenia". Wydaje się, że nie trzeba się zgadzać z przedstawioną tu "dwoistą" wizją, aby uznać, że świadectwo chrześcijanina wobec Izraela wymaga innej refleksji niż to, jakie jest składane wobec tzw. narodów. Swoją drogą nawet podzielając sceptycyzm wobec "nawracania" Żydów, nie trzeba rezygnować wobec nich z możliwości składania chrześcijańskiego świadectwa. Takie świadectwo nie musi pozostawać w sprzeczności z dialogiem. Dialog zakłada przecież śmiałe, wyraźne samookreślenie się każdej ze stron. Pora więc, aby wskazać na pewne minimum warunków dialogu.

I. Konieczna jest wzajemna akceptacja samookreśleń. Dla nas oznacza to akceptację Izraela jako tego, który przygotował drogę chrześcijaństwu, jak i poważne potraktowanie owego "nie", jakie Izrael wypowiada pod adresem chrześcijaństwa. Owego "nie" winniśmy wysłuchać w taki sposób, w jaki sami chcielibyśmy być wysłuchani. II. Trzeba również wobec partnera dialogu odrzucić jakiekolwiek formy przymusu moralnego i psychicznego, stosowanie gróźb o charakterze duchowym oraz pejoratywne oceny jego religii. Dialog dyskredytuje również składanie jawnych bądź skrytych ofert w zakresie pomocy materialnej, kształcenia i opieki, które oczekują na "rekompensatę" w postaci nawrócenia.

III. Rzeczą szczególnie naganną jest wykorzystywanie w działalności prozelickiej braków w wykształceniu religijnym. Stwierdzenie to dotyczy przede wszystkim działalności misyjnej prowadzonej pośród żydowskich agnostyków i ateistów z krajów byłego Związku Radzieckiego. W odniesieniu do tego terenu nie godzi się mówić o "wolnym rynku" religii i ideologii.

IV. Choć wydaje się to czymś oczywistym, warunkiem dialogu religijnego powinna być też szeroka konfrontacja teologiczna. W rzeczywistości dialog przybiera zbyt często kurtuazyjną, "fasadową" formę.

Dialog kieruje się więc pewnym zasadami i trafia po obu stronach na ukształtowane wyobrażenia. Trzeba jednak przyznać, że w ciągu ostatniego półwiecza uległ zasadniczej zmianie wizerunek judaizmu w oczach chrześcijan. Fakt ten miał również decydujący wpływ na chrześcijańską refleksję nad prowadzeniem działalności misyjnej wśród Żydów. Wśród partnerów żydowskich trwa z kolei proces kształtowania wizerunku chrześcijaństwa, któremu towarzyszy m.in. wyjątkowe zainteresowanie historycznymi postaciami Jezusa i apostołów. (...) W tym samym stuleciu, ateistyczne spustoszenie zmobilizowało do wysiłku misyjnego i niekiedy do konkurencji wyznawców obu religii. Religijne współzawodnictwo, to jednak nie zawsze "święta zazdrość" o Boża bliskość, niekiedy to po prostu manipulacja. W religijnym świadectwie pojawiającym się między Ja i Ty, nieuczciwość wobec partnera to oszukiwanie samego siebie. Być może czystości religijnego świadectwa służy natomiast właśnie dialog. Zadaniem dialogu jest przecież także, jeśli nie przede wszystkim, poznanie siebie". [21]

Wcześniej już wspomniany polski ekumenista, ks. prof. Michał Czajkowski, który działa na rzecz jedności chrześcijan i ekumenii z judaizmem, potwierdza, że zgadza się z anty-ewangelizacyjną "teologią dwóch przymierzy". W swojej polemice na ten temat napisał:

"Historyczne, ośmiopunktowe oświadczenie żydowskie na temat chrześcijan i chrześcijaństwa 'Dabru emet' z 10 września 2000 roku nie spotkało się z pełną aprobatą wszystkich Żydów. Przede wszystkim kwestionowano stwierdzenie, że nazizm nie jest nieuniknionym rezultatem chrześcijaństwa (p. 5) i że chrześcijanie poznają Boga i służą Mu poprzez Jezusa Chrystusa i tradycję chrześcijańska (p. 6). Nie należy się dziwić, jeśli chrześcijański odpowiednik 'Dabru emet', mianowicie opublikowane w dwa lata po nim, 5 września 2002 roku, ekumeniczne, dziesięciopunktowe (to nasz dekalog mówił mi jeden z autorów, ks. John Pawlikowski) oświadczenie pt. 'Święty obowiązek przygotowane przez amerykańskich uczonych chrześcijańskich, również nie spotka się z pełną aprobatą wszystkich chrześcijan, nawet teologów. Chodzi przede wszystkim o stwierdzenie, że Żydzi nie powinni być przedmiotem nawracania przez chrześcijan (p. 7) i o prawdziwe lub rzekome zakwestionowanie doktryny, iż zbawienie jest dostępne jedynie przez Jezusa Chrystusa (p. 6). (...)

Czy Żydzi potrzebują nawrócenia?

Jednak nawet w tych dwóch kontrowersyjnych punktach dokument chrześcijański mieści się w nauczaniu Kościołów; w kościele rzymskokatolickim w nauczaniu zapoczątkowanym Deklaracją Soboru Watykańskiego II 'Nostra aetate' (nr 4). Misja do Żydów była już kilkakrotnie zanegowana w naszym Kościele na wysokich szczeblach; taką negację usłyszałem też na własne uszy w Montevideo w lipcu ubiegłego roku z ust. kardynała Waltera Kaspera, przewodniczącego w watykańskiej Komisji ds. Kontaktów Religijnych z Judaizmem. Natomiast krokiem naprzód jest uznanie w 'Oświadczeniu', iż chrześcijanie potrzebują nowych sposobów rozumienia powszechnego znaczenia Chrystusa (p. 6). (...)

Z (...) polemiki zdaje się wynikać, że dialog z Żydami ma sens wtedy, kiedy uznają prawdę autodeklaracji Jezusowej: 'Ja i Ojciec jedno jesteśmy'. Otóż nie ma autentycznego dialogu bez wierności własnej tożsamości chrześcijańskiej, żydowskiej i każdej innej; ale też nie ma dialogu bez otwarcia szczerego na partnera dialogu, co więcej: bez przekonania, iż może on mnie swą wiarą wzbogacić. Czytaliśmy w 'Dabru emet' jakże słuszne słowa: Różnica pomiędzy Żydami a chrześcijanami nie może być przezwyciężona siłami ludzkimi. Stanie się to, gdy Bóg zbawi cały świat, jak obiecuje Pismo (p. 6). Tylko wtedy, gdy będziemy cenić własne tradycje, możemy uczciwie kultywować te nowe stosunki (p. 7). Pozwólmy Żydom widzieć w Jezusie brata, męża Bożego czy proroka, pobożnego i wiernego Żyda, i cieszmy się, że uznają (nie: wyznają) oni naszą wiarę w Niego ('Dabru emet', p. 6).

Tak, (...) w dialogu chodzi o prawdę, ale chodzi o jej prezentowanie, a nie narzucanie. (...) Dialog to nie wykłócanie się, kto ma rację, lecz wspólne poszukiwanie prawdy. To także spotkanie osobowe. To dzielenie się własnym doświadczeniem religijnym, swoim przeżyciem Boga. Autentyczny dialog teologiczny z judaizmem ma miejsce, ale oświadczenie pt. 'Święty obowiązek', mimo że jest reakcja na żydowskie 'Dabru emet', skierowane jest nie do Żydów, lecz do nas, chrześcijan, którym nie trzeba przypominać, że Jezus jest Zbawicielem wszystkich. Ale trzeba przypominać, że Jezus należy do Izraela, nie do Kościoła to my należymy do Niego. I trzeba prostować nasze błędne poglądy na temat judaizmu i naszych relacji religijnych z Żydami. (...)

Żydzi nie powinni być przedmiotem nawracania przez chrześcijan (p. 7), za czym przemawiają nie tylko wspomniany już przeze mnie argument ex auctoritate (...), ale przede wszystkim racje teologiczne: Żydzi trwają w wiecznym przymierzu z Bogiem (tamże). (...)[21]

Nowe rozumienie misji Chrystusa

Nie mamy chyba wątpliwości, że Żyd i każdy niechrześcijanin może się zbawić, nie wyznając wiary w Chrystusa. Czy może się zbawić niezależnie od Niego, poprzez Przymierze Synajskie (...)? Autorzy [Oświadczenia] stwierdzają, że zbawcza moc Boga (...) jest dostępna w Nim [Jezusie Chrystusie] dla wszystkich ludzi. Dlatego przez wieki chrześcijanie nauczają [Tłumaczka wycofała się z czasu przeszłego], że zbawienie jest dostępne jedynie przez Jezusa Chrystusa (p. 6). Także Żyda zbawia Chrystus o czym nie musi wiedzieć ani tym bardziej akceptować (chyba, że staje się chrześcijaninem). Jednak dzisiaj prawda o jedynym i powszechnym pośrednictwie Chrystusa w zbawieniu każdego człowieka jest konfrontowana przez teologów z nowo odkrytą prawdą biblijną o nieodwołalności przymierza Boga z Izraelem (tak mocno podkreślonej przez Jana Pawła II w Moguncji), tak iż chrześcijanie obecnie są w stanie uznać działanie odkupieńczej mocy Boga w tradycji żydowskiej (tamże). Co to znaczy? To znaczy, że potrzebujemy nowych sposobów rozumienia powszechnego znaczenia Chrystusa (tamże; w oryginale: nowych dróg a więc refleksja i dyskusja teologiczna dopiero przed nami, i nie próbujmy ich ucinać). (...) [22]

Kiedy mówimy o dialogu z przedstawicielami judaizmu, powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, jakie oblicze teologiczne prezentuje współczesna postać tej monoteistycznej religii:

"Współczesny judaizm dzieli się na judaizm ortodoksyjny, reformowany, konserwatywny i rekonstrukcjonistyczny: W istocie podstawą judaizmu stała się nie wiara, ale raczej sposób postępowania, stąd niekiedy uważa się, że nie ma sprzeczności między tożsamością żydowską a brakiem wiary w Boga pod warunkiem, że choćby w pewnym stopniu przestrzegane było prawo . Część Żydów pod przywództwem Anana ben Dawida odrzuciło Talmud [wiki/Talmud](767 r.) dając początek religii karaitów. Talmud [wiki/Talmud] zawiera też pewne idee teologiczne, takie jak idea ofiary symbolicznej, koncepcja Szechiny - czyli Bożej Obecności, będącej wszędzie tam gdzie zbierze się dziesięciu pobożnych Żydów, oraz wezwanie do nieustającego oczekiwania na Mesjasza,, który poprowadzi Lud Izraela z powrotem do Palestyny. (...)


Judaizm mesjanistyczny nie jest uznawany przez pozostałe odłamy judaizmu, ale jego wyznawcy uważają się za Żydów i chrześcijan. Łączą oni stosowanie prawa żydowskiego z chrześcijańskimi dogmatami (przeważnie w formie protestanckiego ewangelikalizmu). Ruch dzieli się na wiele grup (w rodzaju Jews for Jesus) i jest coraz bardziej popularny w USA (w sumie liczy prawdopodobnie kilkaset tysięcy członków), zwłaszcza wśród małżeństw mieszanych. Pomysł utworzenia oddzielnego rytu judeochrześcijańskiego miało też kilku księży katolickich, np. karmelita Daniel Rufaisen, który walczył z władzami Izraela o uznanie go za Żyda." [23]

W dialogu chrześcijańsko-żydowskim nie chodzi o porozumiewanie się z braćmi w Chrystusie, do których zaliczają się z pewnością Żydzi mesjanistyczni (odłam nie uznawany przez żydowskich rabinów i resztę judaizmu), ale o szukanie jedności - ekumenii z judaizmem opartym na Talmudzie, a będącym "podróbką" żydowskiej wiary biblijnej. Dialog międzyreligijny z samej zasady nie oznacza ewangelizacji (zwanej "działalnością prozelicką"), ale ma na celu dojście do konsensu polegającego na tym, że będziemy razem współpracować w ramach tej jedności, którą już mamy na pewnej płaszczyźnie lub którą możemy - dzięki dialogowi - wypracować (mimo, iż jest ona iluzją). Czyli: na pewno nie będziemy siebie nawzajem nawracać; powinniśmy wręcz dojść do wniosku, że "nie ma takiej potrzeby".

Cytując pewnego zielonoświątkowego Żyda:

"Znam rabinów, włącznie z tymi autentycznymi, ortodoksyjnymi, którzy przeżyli nawrócenie. Znam też chasydów, którzy zostali zbawieni. Większość tych rabinów i ortodoksyjnych Żydów uważa, że judaizm talmudyczny jest podróbką judaizmu (biblijnego), gdyż fałszuje naukę Tory, która znalazła swoje wypełnienie w Mesjaszu (Jezusie). Ich zdaniem, współczesny judaizm jest religią, z której zostali wybawieni - tak jak byli mormoni w ten sam sposób patrzą na kościół mormonów czy byli katolicy na kościół rzymski - postrzegają tę religię jako zafałszowanie prawdziwej treści Nowego Przymierza.

Żydzi, którzy uwierzyli w Jezusa, nadal pozostają Żydami z racji swojej przynależności narodowej oraz przymierza i nie powinni się tego wyrzekać (1 Kor 7,17). Nie pozostają jednak w obowiązku wypełniania zakonu [w celu uzyskania zbawienia - red.], chociaż mogą przestrzegać pewnych jego przepisów czy reguł wg własnego uznania). Ale też nie trwają nadal w judaizmie, który sprzeniewierzył się [biblijnej] prawdzie, ani nie podlegają naukom rabinów" [24]

Żydzi mesjanistyczni nie przestają z powodu swego nawrócenia do Mesjasza [Chrystusa] być Żydami (Dz 21,20-26; 2 Kor 11,22), gdyż się nimi po prostu urodzili - czyli nie wyrzekają się pewnych tradycji kulturowych z racji przynależności do swego narodu, ale wyrzekają się fałszywej religii w postaci współczesnego [niebiblijnego] judaizmu i wierzą Ewangelii, która jedynie ma moc zbawić - zarówno "Żyda jak i Greka" [por.1 Kor 1,23-24; Rz 10, 9-17].

To prawda, że Żydzi mają negatywny obraz chrześcijan i chrześcijańskiej religii. Wiąże się to z prześladowaniem ich przez tzw. "chrześcijan", którzy posuwali się nawet do zabójstw "w imię Boga". A ponieważ trudno Żydom rozróżnić prawdziwych chrześcijan od fałszywych (którzy organizowali krucjaty, holocaust i propagowali wszelkie formy antysemityzmu), światło Ewangelii zostało bardzo zaćmione przez fakty historyczne. Trzeba więc odnosić się do Żydów z wrażliwością i zrozumieniem, starać się przekazać im prawdę o Jezusie Chrystusie jako Synu Bożym [Mesjaszu] w sposób dla nich przystępny, poznać ich sposób myślenia i kulturę (wiele wskazówek na ten temat, można przeczytać w opracowaniach dokonanych przez Żydów mesjanistycznych).

Wielu współczesnych Żydów nie dysponuje wiarygodną informacją ani wiedzą na temat biblijnego judaizmu oraz biblijnego chrześcijaństwa. Ważne jest więc, by z nimi na ten temat rozmawiać i wykładać im prawdę, okazując miłość i szacunek. Nie jest to jednak jednoznaczne z uznaniem współczesnego judaizmu za równoprawna [do biblijnej] drogę zbawienia, skoro pomija ona w jawny sposób krzyż Jezusa Chrystusa, który jedynie ma moc pojednać nas (i ich) z Bogiem. Jak pisze apostoł Paweł:

"Tak więc zakon był naszym [Żydów] przewodnikiem do [Mesjasza], abyśmy z wiary zostali usprawiedliwieni" [Gal 3,24]

 

 

Duchowe więzy katolicko-muzułmańskie

W 1994 r. Watykan opublikował dokument zatytułowany "Rozpoznajmy duchowe więzy, które nas jednoczą: 16 lat dialogu chrześcijańsko-muzułmańskiego".

Jeżeli chodzi o podobieństwa między islamem a religią rzymsko-katolicką, to rzeczywiście nietrudno je dostrzec. Zarówno katolicyzm jak i islam skupiają - licząc z osobna - ponad miliard mieszkańców naszej planety, a większość wyznawców tych religii jest nimi wyłącznie z racji swego urodzenia. Rocznie chrzci się ponad 16 milionów niemowląt, tym samym włączając je do "Kościoła". W islamie natomiast już od najmłodszych lat wychowuje się i naucza dzieci jak zostać dobrym muzułmaninem. Przechodzą też oficjalną "konfirmację" w wieku, kiedy już same potrafią powtórzyć wyznanie swojej wiary (tzw. szahada - "Nie ma innego Boga jak tylko Allah, a Mahomet był jego posłańcem").

Powszechnie wiadomo, że kościoł katolicki praktykuje kult Marii, ale niewiele osob słyszało, iż podobną cześć oddają Maryi muzułmanie. W Koranie znajduję się rozdział poświęcony "Maryam" ("Sura Maryam"). Od Kairu aż po Bombaj, poprzez muzułmański kraj dawnej Jugosławii (Bośnię-Hercegowinę), setki tysięcy muzułmanów maszeruję w procesjach niosąc jej statuetki i pielgrzymując do miejsc, w których "Maria" się objawiła (np. Medjugorje). W islamie Maria została wyniesiona ponad wszystkie inne kobiety, włącznie z żonami Mahometa i jego córką Fatimą.

Modlitwy katolickie i muzułmańskie również wykazują podobieństwa: najczęściej polegają na powtarzaniu wyuczonych na pamięć formułek, które się "odmawia" - u muzułmanina 5 razy dziennie, co ma być aktem posłuszeństwa wobec Allaha, a w katolicyzmie za najlepszy przykład może posłużyć różaniec, gdzie powtarza się wiele razy "Zdrowaś Mario" lub "Ojcze nasz". Rożaniec odmawia się np. w ramach pokuty za grzechy, a ile razy należy to zrobić, decyduje ksiądz przy spowiedzi.

W obu religiach pielgrzymki do miejsc świętych (Mekka lub Częstochowa) mają duże znaczenie w życiu wiernych; działają "oczyszczająco" i "uświęcająco" na ludzi, którzy chcą w ten sposób zasłużyć na zbawienie lub jakąś szczególną łaskę.

Natomiast najważniejszy punkt zgodności pomiędzy tymi dwiema wielkimi religiami monoteistycznymi stanowi fakt, iż kościół rzymsko-katolicki uznaje, że Allah jest tym samym Bogiem, który został objawiony w Biblii jako Stwórca wszechrzeczy. Już w roku 1985 papież Jan Paweł II ogłosił rozentuzjazmowanej młodzieży muzułmańskiej:

"Chrześcijanie i muzułmanie mają wiele wspólnego jako wierzący i jako ludzie (...) Wierzymy w tego samego Boga, jedynego Boga, żyjącego Boga (...)"

Jak to możliwe? Przecież "Allah nie ma syna" - jak twierdzi Koran. Allah to dawny "bóg półksiężyca", a nie Stwórca Wszechświata opisany w Piśmie Świętym. Czyżby kościół rzymsko-katolicki służył innemu bogu niż biblijni chrześcijanie?

"Kościół spogląda z szacunkiem również na muzułmanów, oddających cześć jedynemu Bogu, żywemu i samoistnemu, miłosiernemu i wszechmocnemu, Stwórcy nieba i ziemi , Temu, który przemówił do ludzi; Jego nawet zakrytym postanowieniom całym sercem usiłują się podporządkować tak jak podporządkował się Bogu Abraham, do którego wiara islamu chętnie nawiązuje. Jezusowi, którego nie uznają wprawdzie za Boga, oddają cześć jako prorokowi i czczą dziewiczą Jego Matkę Maryję, a nieraz pobożnie Ją nawet wzywają. Ponadto oczekują dnia sądu, w którym Bóg będzie wymierzał sprawiedliwość wszystkim ludziom wskrzeszonym z martwych. Z tego powodu cenią życie moralne i oddają Bogu cześć głównie przez modlitwę, jałmużny i post. [25]

W swoim przesłaniu podczas wizyty w Kazachstanie (kraju w większosci muzułmańskim), która miała miejsce 12 dni po tragicznych wydarzeniach 11 września 2001, papież powiedział:

"Istnieje jeden Bóg. Apostoł ogłasza wszem i wobec, że Bóg jest absolutnie jedyny. Jest to prawda, którą chrześcijanie odziedziczyli w spadku od dzieci Izraela i która ich łączy z muzułmanami: jest to wiara w jednego Boga, ’Pana nieba i ziemi’"

Dalej kontynuował: "Plan zbawienia obejmuje również tych, którzy uznają Stwórcę, pośród nich znajdują się przede wszystkim muzułmanie ; to oni przejęli wiarę Abrahama i razem z namiczczą jedynego, miłosiernego Boga, sędziego rodu ludzkiego w dniu ostatecznym."

I na tym cały dotychczasowy konflikt pomiędzy tymi dwiema monoteistycznymi religiami właściwie może się "zakończyć", gdyż okazało się, że islam i chrześcijaństwo to dwie różne drogi do tego samego Boga! My nie musimy już nawracać muzułmanów - oczywiście nie robiąc tego na siłę, ale poprzez głoszenie Ewangelii jako jedynej drogi zbawienia. Mamy tylko ich kochać i akceptować ich religię jako równie ważną - dlatego polski papież może bez wyrzutów sumienia całować publicznie Koran (polecamy artykuł na naszej stronie pt. "Islam - propaganda i fakty"). To właśnie dzięki dialogowi niektórzy przywódcy religijni już się ze sobą zaprzyjaźnili i wzajemnie zaakceptowali - nie tylko na świecie, ale również w naszym kraju:

"Od roku 2001 "Tydzień modlitwy o jedność chrześcijan" rozpoczynają modlitwy ze "starszymi" braćmi w wierze - wyznawcami judaizmu (organizowane od 1998 r. w dniu 17 stycznia), a kończą modlitwy z "młodszymi" braćmi w wierze - wyznawcami islamu (26 stycznia). (...)

W grudniu 1994 r. w kościele św. Aleksandra w Warszawie mszę św. w intencji pokoju na świecie w obecności muzułmanów odprawił śp. biskup Władysław Miziołek [sprawujący również swego czasu pieczę nad Ruchem Odnowy w Duchu Świętym - przyp. red]. W styczniu 1997 r., Fundacja D.O.M. zorganizowała w kościele św. Anny w Warszawie podczas tygodnia modlitw o jedność chrześcijan dzień modlitwy o pokój na świecie z udziałem muzułmanów. Podczas modlitwy powszechnej, odczytywanej przez duchownych różnych kościołów chrześcijańskich, zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej modlił się również najwyższy ówcześnie rangą duchowny muzułmański w Polsce - imam Nusret Kuriakovic. Eucharystii przewodniczył śp. biskup Władysław Miziołek.

Odtąd co roku z inicjatywy Dzieła Odbudowy Miłości (D.O.M.) w dniu 26 stycznia, dzień po zakończeniu tygodnia modlitwy o jedność chrześcijan, w jednym z kościołów katolickich stolicy odmawiane były modlitwy w intencji pokoju i współpracy z wyznawcami islamu. W kościele św. Krzyża w Warszawie na mszy św. 26 stycznia 2000 r. był obecny imam Selim Chazbijewicz, współprzewodniczący Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów. (...)

Pierwszy Dzień Islamu w Kościele Katolickim odbył się 26 stycznia 2001 roku w kościele pod wezwaniem św. Marcina w Warszawie. Mszę św. w intencji pokoju i poszanowania życia ludzkiego odprawił ks. biskup Tadeusz Pikus, delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. dialogu katolików i muzułmanów, członek Zarządu Głównego Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów. Eucharystię poprzedziło spotkanie modlitewne. Informacje o muzułmanach w Polsce przedstawił prof. Jan Tyszkiewicz z Rady Wspólnej katolików i muzułmanów oraz Jan Sobolewski, ówczesny Przewodniczący Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP. Po wprowadzeniu imam Natar Nagi recytował fragment Koranu o Zwiastowaniu. Tekst ten w przekładzie polskim odczytał następnie kleryk seminarium duchownego. W spotkaniu uczestniczyli obok katolików ambasadorowie krajów muzułmańskich w Polsce. Całość zwieńczyła wspólna agapa.

Odmienny charakter miał Dzień w 2002 roku w sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie. Tu centralnym punktem nie była msza św., lecz modlitewne spotkanie z okazji Dnia Islamu. Na wstępie odczytano fragment z przemówienia wygłoszonego przez Ojca Świętego w 2001r. w meczecie Umaijadów w Damaszku.

We wprowadzeniu bp Piotr Libera, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski stwierdził, że Dzień Islamu "zgodnie z wolą Episkopatu, wszedł na stałe do kalendarza obchodów kościelnych w naszym kraju". Podkreślił, że inspiruje on do pełniejszego widzenia rzeczywistości, innego stosunku do Boga [tzw. "zmiana paradygmatu" czyli sposobu myślenia - z biblijnego na współczesny w duchu New Age - przyp. red.] i innych ludzi. - Prośmy za muzułmanów i katolików żyjących na polskiej ziemi, abyśmy słuchając słów Koranu i Pisma Świętego starali się zachować jedność serc i umysłów , oraz wzrastali w przyjaźni i wzajemnej zgodzie - mówił sekretarz Episkopatu Polski.

Modlitwom przewodniczyli: bp Tadeusz Pikus oraz Tomasz Miśkiewicz, przewodniczący Rady imamów RP. Po recytacji w języku arabskim fragmentu Koranu mówiącego o zwiastowaniu anielskim Maryi Pannie ten sam fragment był odczytany po polsku i analogicznie tekst Ewangelii św. Łukasza o zwiastowaniu był czytany kolejno po polsku i po arabsku. Po modlitwie tekstami Ksiąg Świętych przesłania wygłosili kolejno Khalid Mahmood, ambasador Pakistanu i bp Tadeusz Pikus. Duchowo z uczestnikami modlitwy łączył się arcybiskup Kowalczyk, który przesłał okolicznościowy list. Spotkanie zakończył wspólnie spożyty posiłek przygotowany przez o.o. Jezuitów. [26]

Oto fragment recytacji słów papieża w Wielkim Meczecie Umajjadów w Damaszku, z dnia 6 maja 2001 roku zatytułowany "Wspólny dialog dla dobra ludzkiej rodziny":

"Drodzy muzułmańscy Przyjaciele, As-salamu 'alaikum!

Ważne jest, aby muzułmanie i chrześcijanie nadal zgłębiali wspólnie zagadnienia filozoficzne i teologiczne, aby uzyskać bardziej obiektywną i rozległą wiedzę o przekonaniach religijnych drugiej strony. Lepsze wzajemne zrozumienie z pewnością ukształtuje - na płaszczyźnie praktycznej - nowy sposób przedstawiania naszych dwóch religii nie jako skłóconych z sobą, co zbyt często czyniono w przeszłości, lecz połączonych partnerską więzią dla dobra ludzkiej rodziny.

(...) My, chrześcijanie, idąc przez życie ku naszemu przeznaczeniu w niebie, odczuwamy bliskość Maryi, Matki Jezusa; także islam czci Maryję i wyróżnia Ją jako 'wybraną ponad wszystkimi kobietami świata' (Koran, III, 42). Dziewica z Nazaretu, Maryja z Saydnaya nauczyła nas, że Bóg broni pokornych i 'rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich' (Łk 1, 51). Niech serca chrześcijan i muzułmanów zwrócą się ku sobie nawzajem pełne braterstwa i przyjaźni, tak aby Wszechmocny pobłogosławił nas pokojem, który może pochodzić tylko z nieba. Jedynemu, Miłosiernemu Bogu niech będzie cześć i chwała na wieki wieków. Amen."

 

 

Dialog chrześcijańsko-buddyjski

Kościół katolicki szuka wspólnej płaszczyzny porozumienia również z buddystami:

"(...) Jedno z ważniejszych spotkań odbyło się w dniach 25 i 26 października 1987 roku w klasztorze benedyktynów w Tyńcu pod hasłem: W duchu Asyżu. Benedyktyni gościli w tym czasie patriarchę koreańskiej szkoły Zen Czogie mistrza Seung Sahna i Rosiego Kwonga - Chińczyka z USA, mistrza buddyzmu Zen z tradycji japońskiej. Spotkanie było nie tylko okazją do wymiany myśli. Buddyści uczestniczyli w modlitwach i posiłkach wspólnoty benedyktyńskiej, kilku zaś mnichów i kilkudziesięciu gości (księży i świeckich) uczestniczyło w buddyjskich śpiewach, recytacjach i medytacji.

Po spotkaniu w Tyńcu pojechaliśmy do Częstochowy. W kaplicy Czarnej Madonny przywitał nas biskup częstochowski, który w tym czasie wręczał kopie obrazu delegacjom z różnych parafii. Rosi Kwong wraz z towarzyszącymi mu buddystami oddali głęboki (do samej ziemi) pokłon przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Również i Rosi Kwong otrzymał od ojców Paulinów wizerunek Czarnej Madonny, który umieścił w swym centrum Zen w Kalifornii. Tego samego dnia odbyło się jeszcze spotkanie w Falenicy w Centrum buddyzmu Zen koreańskiego szkoły Kwan Um a dnia następnego w podziemiach kościoła przy ul. Żytniej w Warszawie. Razem z nami była też Margarita Biezgłasnaja - Rosjanka, mniszka z tradycji buddyzmu tybetańskiego.

W latach następnych Rosi Kwong kilkakrotnie odwiedzał klasztor benedyktynów w Lubiniu uczestnicząc w modlitwach, pracy i posiłkach mnichów. Dla zainteresowanych (duchownych i świeckich) prowadził wykłady o praktyce medytacji.

(...) Najważniejszym wydarzeniem na płaszczyźnie dialogu międzyreligijnego w Polsce był Światowy Dzień Modlitw o Pokój w Warszawie. 1 września 1989 roku w rocznicę wybuchu II Wojny Światowej na zaproszenie prymasa Polski kardynała Józefa Glempa i włoskiej Wspólnoty św. Idziego przybyli do Warszawy i spotkali się na Placu Zamkowym przedstawiciele chrześcijaństwa, buddyzmu, hinduizmu, islamu, judaizmu, dżinizmu, zoroastrianizmu i sintoizmu, aby dać świadectwo wspólnemu zaangażowaniu się religii świata na rzecz pokoju. Nie byli oni sobie obcy - spotykali się już wcześniej m. in. w 1986 w Asyżu czy w 1987 na górze Hiei niedaleko Kioto.

W Warszawie był również obecny i przemawiał główny kapłan szkoły Tendai z klasztoru buddyjskiego na górze Hiei, 90-letni Etai Yamada. Mówił o swoich przeżyciach z okresu II Wojny Światowej oraz o mocy i znaczeniu modlitwy. Wiele serdecznych słów wypowiedział pod adresem Polaków i papieża Jana Pawła II. Innym ważnym przedstawicielem buddyzmu był w Warszawie Rosi Tairyu Furukawa, który w Japonii wybudował świątynię im Alberta Schweitzera, z którą związanych jest trzech buddystów, trzech chrześcijan i jeden muzułmanin.

Spotkanie transmitowane było przez polską telewizję. Pisał o nim szerzej ojciec Jarosław Różanski OMI w Misyjnych Drogach (styczeń - marzec /1990).

W Warszawie w dniach 9 - 10 grudnia 1989 roku w klubie studenckim Riviera-Remont odbyło się międzyreligijne spotkanie pod hasłem "Cały świat jest jednym kwiatem". Spotkanie rozpoczęło się mszą święta w podziemiach kościoła Zbawiciela w Warszawie. W spotkaniu brali udział buddyści, hinduiści i chrześcijanie.

Fundacja Aśram Anavim Ekumeniczny Klasztor Sztuki

W 1994 roku medale im. Anny Kamieńskiej, przyznawane przez gdańskie duszpasterstwo środowisk twórczych otrzymali Nina Smolarz i Janusz Bogucki - twórcy Fundacji Aśram Anavim. Zorganizowali oni wiele ciekawych przedsięwzięć artystycznych w duchu międzyreligijnego dialogu, które nazywali łączeniem podzielonego i poszerzaniem wyobraźni. M. in. w grudniu 1993 roku zorganizowali szereg spotkań z cyklu Wieczerza czyli Widzialne i Niewidzialne. Jednym z nich była procesja w Laskach. W pochodzie ze świecami spotkali się przedstawiciele różnych wyznań chrześcijańskich z wyznawcami judaizmu, islamu, buddyzmu i hinduizmu. Na leśnej polanie w kręgu ołtarzy przedstawiciele różnych grup religijnych modlili się o pokój w naszych sercach i na całym świecie.

Kościół św. Krzyża

24 września 1999 r., w ramach Międzynarodowego Kongresu 'Dialog i uniwersalizm' odbyło się międzyreligijne spotkanie, w którym uczestniczyli ks. prof. Andrzej Woźnicki z Uniwersytetu San Francisco, ojciec Laurence Freeman, benedyktyn z Londynu, Jacek Kryg (taoista), biskup Tranda (ewangelicki kościół reformowany), Lama z Bhutanu i ojciec Jan Bereza. Spotkanie było też okazją do modlitwy o rozwój dialogu w Polsce i na świecie. (...)

Oświęcim - spotkanie z Dalajlamą

W maju 1993 roku przebywał w Polsce Tenzin Ghyatso - XIV Dalajlama Tybetu. Przebywał m. in. na terenie byłego obozu zagłady w Oświęcimiu. Towarzyszył mu Rosi Kwong, co miało szczególnie symboliczne znaczenie, gdyż Rosi jest z pochodzenia Chińczykiem. Dalajlama i Rosi Kwong ukazywali światu, że Chińczycy i Tybetańczycy mogą żyć w przyjaźni, mimo niezliczonych zbrodni ludobójstwa, jakich dokonano w Tybecie. Wizyta w Oświęcimiu była także okazją do modlitwy o pokój z przedstawicielami różnych religii. W swym wystąpieniu Dalajlama podkreślił, że naturą człowieka jest łagodność oraz dobro i szczególnie w miejscach gdzie dokonano wielu zbrodni powinniśmy zastanawiać się, jak przekształcać ludzką energię. Dalajlama nadal wierzy w przywrócenie pokoju w swojej ojczyźnie. Na pytanie: "Skąd bierze się jego optymizm?" - odpowiedział: "Jako osoba wierząca, jestem przekonany, że bez względu na to, jak wielkie jest zło, prawda zawsze zwycięża".

W czasie spotkania spytałem Dalajlamę o owoce dialogu międzyreligijnego dla mnichów tybetańskich. Dalajlama odpowiedział: "Zawsze uważałem, że rzeczą niezwykle ważną jest wzajemne zbliżenie różnych religii. Nie chodzi tu o zbliżenie na płaszczyźnie intelektualnej lecz duchowej . Od kilkunastu lat - jak ojciec wie - prowadzony jest między klasztorami program duchowej wymiany Wschód - Zachód. Ta wymiana - jak mi się wydaje dała obustronne korzyści. Obie religie bardziej się do siebie zbliżyły, bardziej zrozumiały, a im więcej się rozumie, tym większy jest szacunek dla innej religii i tego z pewnością nauczyli się mnisi i mniszki. (...) Najważniejszą rzeczą jakiej mogliśmy się nauczyć od braci chrześcijańskich jest wasze zaangażowanie w życie społeczeństwa i na rzecz społeczeństwa, zwłaszcza na płaszczyźnie oświaty i opieki zdrowotnej. Buddyzm z reguły, poza Japonią, nie pełnił takiej roli. Sądzę, że jest to bardzo ważne i tego zdążyliśmy się nauczyć."

Dalajlama w Polsce r. 2000

Podczas pierwszego pobytu w 1993 roku spotkał się m. in. z Prezydentem Lechem Wałęsą i Ks. Prymasem Józefem Glempem. Z J. S. Dalajlamą, rosi Kwongiem i rabinem M. Schudrichem zwiedzaliśmy też w 1993 r. obóz zagłady w Oświęcimiu.

Pierwsze pytanie na pierwszej konferencji prasowej dotyczyło tego, czy uważa siebie bardziej za polityka czy przywódcę duchowego. Dalajlama odpowiedział, że 90% swojego czasu i swojej energii poświęca sprawom duchowym. Nie jest to bez znaczenia, skoro w swej książce 'Wizje nowego milenium' profesor Henryk Skolimowski pisze: "Wiek XXI będzie wiekiem duchowym ze względu na konieczność przetrwania gatunku, a gatunek ludzki może przetrwać tylko za sprawą osobników silnych duchowo".

W czasie spotkania w studio programu III Polskiego Radia w Warszawie miałem okazję zadać Jego Świątobliwości kilka pytać. W pierwszym z nich poruszyłem sprawę dialogu międzyreligijnego - "Dialog polityczny jest bardzo trudny, myślę, że dialog międzyreligijny jest łatwiejszy. Benedyktyni byli wielokrotnie zachęcani przez Stolicę Apostolską do podjęcia dialogu międzyreligijnego, stworzono nawet w ramach naszej benedyktyńskiej federacji organizację do spraw dialogu, wielu też zakonników i zakonnic zaczęło praktykować różne formy medytacji czy stosować pewne praktyki wywodzące się z buddyzmu, było też wiele spotkań w klasztorach benedyktyńskich z mnichami buddyjskimi i odwrotnie.

"Chciałem zapytać Waszą Świątobliwość, jak ocenia ten dialog i czy on przynosi jakieś korzyści dla samych buddystów."

Dalajlama odpowiedział: "Myślę, że dialog pomiędzy różnymi religiami nie jest wcale łatwiejszy niż dialog pomiędzy politykami. Ponieważ temat religijny jest bardzo delikatny i wrażliwy, mocno powiązany z emocjami, dlatego też przekonania religijne bywają często bardzo destruktywne. Ale z przyjemnością mogę stwierdzić, że czasy się zmieniają ponieważ rozwija się komunikacja, jest więcej porozumienia pomiędzy ludźmi różnych tradycji religijnych. Dzisiaj więcej mówimy o harmonii i rozwoju, jaki dzięki temu następuje - to bardzo krzepiące. Również osobiście miałem wiele okazji do spotkań z przywódcami różnych tradycji religijnych, a szczególnie z katolikami, katolickimi zakonnikami i zakonnicami. Gdy nasza relacja staje się bliższa, wtedy okazuje się, że mamy wiele wspólnych praktyk. Szczególnie na płaszczyźnie monastycznej jest wiele podobieństw; prostota, zadowolenie, oddanie się dyscyplinie, medytacji, modlitwie, dlatego praktyka i przekaz, który jest podstawą w różnych tradycjach religijnych jest podobny; miłość, pokojowe podejście do rzeczywistości (...).

Ponieważ mamy wiele podobnych praktyk, toteż poprzez zbliżenie możemy przekazywać sobie wiele doświadczeń z naszego własnego życia, w ten sposób możemy wzajemnie się wzbogacać. Buddyści mogą wiele się nauczyć od innych tradycji i inni mogą się uczyć patrzeć na świat z perspektywy buddyzmu. Myślę także, że ważne jest, aby trzymać się własnej religii i jednocześnie rozwinąć w sobie pewien szacunek do innych tradycji". (...)

12 maja w kościele środowisk twórczych w Warszawie odbyło się międzyreligijne spotkanie modlitewne. Prowadził je Ks. dr Wiesław Niewęgłowski. W czasie spotkania Dalajlama powiedział: "Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu być w towarzystwie przedstawicieli innych religii oraz praktykujących je osób. Jestem szczęśliwy i zaszczycony, że będziemy mogli wspólnie się tutaj modlić.

(...) Nauki naszej tradycji duchowej, naszej religii, muszą stanowić część naszego codziennego życia. W ten sposób zyskujemy wewnętrzna wartość, wewnętrzną siłę. Kiedy już - dzięki praktyce naszej własnej tradycji - pojawi się w nas coś na kształt doświadczenia, rzeczą niezwykłej wagi jest rozwijanie szacunku wobec innych tradycji duchowych. Jeśli religia jest tylko w głowie, jeżeli sprowadza się wyłącznie do intelektu, to dostrzegamy mnóstwo różnic. Wtedy też bywa wykorzystywana do wywoływania dalszych podziałów, a nawet do podsycania konfliktów. Kiedy jednak rzeczywiście praktykujemy religię, kiedy rodzi się w nas autentyczne doświadczenie, służy ona budowaniu prawdziwej harmonii. Choć różne religie - tak jak te, które są reprezentowane na tym spotkaniu - mają odmienne tradycje i filozofie, to na poziomie praktyki we wszystkich tkwi ów potencjał, nasienie wewnętrznej siły i wewnętrznego przeobrażenia. I na tym fundamencie możemy budować prawdziwą harmonię między religiami. Harmonię, której - jestem o tym głęboko przekonany - bardzo dziś potrzebujemy.

My, ludzie, znajdujemy wiele powodów do konfliktów, do sprzeczek, do kłótni. Ta skłonność do waśni i sporów, wszechobecna w gospodarce, polityce i im podobnych, nie może przenieść się na płaszczyznę religijną. Wszystkie wielkie światowe religie niosą przesłanie miłości, współczucia, przebaczenia, pokory, dyscypliny. Jeśli głębiej się na tym zastanowić, ich przesłanie, mimo wszelkich doktrynalnych różnic, jest takie samo. (...) [27]

Tak pojmowany "dialog" z przedstawicielami kościołów i religii, które głoszą "inną Ewangelię" (lub nie głoszą jej w ogóle) nie może mieć u prawdziwych chrześcijan miejsca [por. 2 Tym 2,14-15; 4,2-5] - a jeśli już, to tylko po to, by niezbawieni mogli usłyszeć Ewangelię, zrozumieć ją i nawrócić się (lub ją odrzucić, a co za tym idzie i nas jako "partnerów dialogu"- por. Jn 15,19-23).

Oczywiście, głoszenie Ewangelii nie polega na tym, żeby nawracać kogokolwiek na "nasz kościół" czy na "naszą religię", aby stała się dzięki temu "najliczniejszą grupą na ziemi" i "robiła wrażenie" na innych wyznaniach - chodzi o głoszenie Prawdy, która zawiera się tylko w Osobie Jezusa Chrystusa i Bożym Słowie! Współpracując z innymi religiami na rzecz pokoju, modląc się z ich wyznawcami i wspólnie z nimi "medytując", dajemy im do zrozumienia, że pogańskie wierzenia i filozofie są równie prawdziwe i dobre (mimo iż faktycznie prowadzą miliony ludzi do zguby); ich bóg w gruncie rzeczy jest tym samym Bogiem co nasz, a tylko inaczej go nazywamy lub inaczej go pojmujemy.

 

 

Rola Światowej Rady Kościołów w tworzeniu międzyreligijnych więzów

Dialog polegający na szukaniu wspólnego mianownika z innymi religiami, traktowaniu fundamentalnych różnic jako "mniej istotnych" jest również prowadzony przez "ekumenicznie nastawionych" protestantów - m. in. ze Światowej Rady Kościołów (ŚRK). W ostatnich latach ŚRK intensywnie prowadziła dialogi międzyreligijne z muzułmanami, judaistami, buddystami, hinduistami, humanistami, tradycyjnymi religiami afrykańskimi i z komunistami. Stało się jasne, że początkowy cel "budowania jedności pomiędzy chrześcijanami" ustąpił miejsca jeszcze większemu zadaniu: budowania "duchowej jedności" całej rasy ludzkiej.

Poniższe cytaty pochodzące z dokumentów ŚRK wyraźnie to potwierdzają:

"Jedynie ogólnie rozpoznana jedność stworzenia na całej planecie może zapewnić konieczną globalną świadomość większości jej mieszkańców, wyznaczającą nowy kierunek na przyszłość [świata]". [28]

W artykule omawiającym dokument ŚRK zatytułowany "Ku wspólnemu rozumieniu i wizji Światowej Rady Kościołów - efekt krytycznej refleksji" czytamy:

Proces samooceny ŚRK i ruchu ekumenicznego rozpoczął się od spotkania Komitetu Centralnego ŚRK w Moskwie w 1989 r. i wiązał się z planowaną, gruntowną reorganizacją tej instytucji. Na polecenie Komitetu Centralnego przygotowano wersję roboczą dokumentu pt. "Ku wspólnemu rozumieniu i wizji Światowej Rady Kościołów" (Towards a Common Understanding and Vision of the Worid Council of Churches - CUV), którą rozesłano Kościołom członkowskim do konsultacji. W sierpniu 1997 roku Komitet Centralny zatwierdził poprawioną wersję tekstu.

Dokument ten ma szczególne znaczenie. Zawiera bowiem nie tylko ocenę pracy ŚRK, ale jest też dobrym odniesieniem dla Kościołów, pragnących przyjrzeć się krytycznie swoim postawom i działaniom ekumenicznym. Składa się z trzech części: oceny ruchu ekumenicznego w ogóle, próby wyjaśnienia samorozumienia ŚRK oraz jej relacji z innymi podmiotami w ruchu ekumenicznym.

Na uwagę zasługuje rozdział poświęcony ruchowi ekumenicznemu. Autorzy dokumentu podkreślają, że nie ma jednoznacznego rozumienia ruchu ekumenicznego i tego, co słowo 'ekumeniczny' obejmuje. Przez długie lata określano nim wszystkie sprawy dotyczące jedności Kościoła oraz współpracy w misji i ewangelizacji.

Na konferencji w Vancouver (1983) cel ruchu ekumenicznego został szerzej określony. Jest nim nie tylko pojednanie chrześcijan w jednym Kościele, ale również pojednanie całej ludzkości, a nawet całego stworzenia, zgodnie z wizją zawartą w Liście do Efezjan 1,10.

U źródeł tak szeroko określonego celu ruchu ekumenicznego znajduje się myśl biblijna o jednoczącym zamiarze i działaniu Boga. Konferencja w Canberrze (1991) wzywa w tym samym duchu do działań na rzecz pojednania świata. Ze strony kościołów Azji i Ameryki Łacińskiej płyną apele o szerszy ekumenizm lub makro-ekumenizm, rozumiany jako otwarcie się ruchu ekumenicznego na inne religie i tradycje kulturowe.

Obrazu dopełniają jeszcze napięcia a czasami nawet antagonizmy pomiędzy tymi, którzy głoszą pierwszeństwo społecznego wymiaru ekumenizmu, a tymi którzy apelują o pierwszeństwo duchowego i doktrynalnego ekumenizmu. Jak zatem w takim kontekście określić istotę ruchu ekumenicznego, jego zakres i cel?

ŚRK stwierdza, że nie można stworzyć jednej normatywnej definicji ruchu ekumenicznego. Wszystkie powyższe aspekty są ważne i nie można z żadnego z nich zrezygnować. W centrum znajduje się dążenie do widzialnej jedności chrześcijan, ale pojęcie jedności nabrało już dla chrześcijan wiele nowych znaczeń i wszystkie je ruch ekumeniczny musi w jakiś sposób uwzględniać. Doświadczając tej różnorodności ŚRK próbuje sprecyzować co kryje się obecnie pod pojęciem ekumeniczny. Trudno znaleźć w dokumencie wizję ruchu ekumenicznego. Zawarto ją natomiast w tekście pt. "Nasza ekumeniczna wizja" (Our Ecumenical Vision), przygotowanym na nabożeństwo ekumeniczne, które odbyło się 13 grudnia na zakończenie obrad w Harare i miało na celu szczególne uczczenie 50-tej rocznicy ŚRK. Czytamy w nim:

Pragniemy widzialnej jedności ciała Chrystusa, przyjmując dary wszystkich osób, młodych i starych, kobiet i mężczyzn, świeckich i duchownych. Oczekujemy uzdrowienia społeczności ludzi, pełni całego Bożego stworzenia. Ufamy wyzwalającej mocy przebaczenia, przemieniającego wrogość w przyjaźń i niszczącego ducha przemocy. Otwieramy się na kulturę dialogu i solidarności, dzieląc życie z obcymi i poszukując spotkania z wyznawcami innych religii. (...)" [29]

Relacje Międzyreligijne i Dialog

Zespół wspiera kontakty pomiędzy chrześcijanami a wyznawcami innych religii głównie poprzez wielostronny i dwustronny dialog, który ma na celu budowanie zaufania, ustosunkowanie się do wspólnych wyzwań oraz konfliktowych spraw. Ważnym aspektem pracy zespołu jest interpretowanie głównych trendów w życiu religijnym, intelektualnym i politycznym różnych religii oraz prowadzenie rozważań nad przyszłością religii i relacji międzyreligijnych. Wraz z innymi zespołami ŚRK inicjuje i prowadzi refleksję na temat pluralizmu religijnego i jego znaczenia dla chrześcijańskiej tożsamości i świadectwa.

Obecnie prace zespołu koncentrują się na następujących zagadnieniach:

- refleksja różnych religii na temat sekularyzacji, rola religii w życiu publicznym oraz wyzwania, jakie niesie ze sobą pluralizm religijny,
- chrześcijańsko-żydowsko-muzułmański dialog na temat Jerozolimy,
- chrześcijańsko-hinduistyczny dialog na temat prozelityzmu, ekstremizmu religijnego i kast,
- chrześcijańsko-muzułmańskie forum na temat praw człowieka.

Podstawą wszelkich dialogów międzyreligijnych jest dialog życia, który ma miejsce w sytuacjach pluralizmu religijnego; wszędzie tam, gdzie chrześcijanie, muzułmanie, Żydzi, hinduiści i buddyści żyją razem i podejmują wspólne działania. Chociaż ten dialog nie zawsze ma zauważalny wymiar religijny, to jednak stanowi podstawę budowania relacji międzyludzkich.

ŚRK organizuje i prowadzi następujące rodzaje dialogów międzyreligijnych:

- wielostronny,
- dwustronny,
- akademicki (przedstawiciele różnych religii spotykają się i dyskutują teologiczne i filozoficzne podstawy swoich tradycji religijnych).

Można jeszcze wyróżnić dialog duchowy, gdzie wyznawcy różnych religii uczestniczą wzajemnie w życiu duchowym i liturgicznym. Ten rodzaj dialogu budzi wiele wątpliwości ponieważ chrześcijanie nie są zgodni, czy można uczestniczyć w życiu duchowym bliźnich, których wiary nie podzielają." [30]

 

 

Dialektyka heglowska

W dialogu międzyreligijnym, prezentowanym przez kościół rzymsko-katolicki, Światową Radę Kościołów i inne grupy ekumeniczne, chrześcijanie mają sprawiać wrażenie, jakby sami jeszcze poszukiwali prawdy i chcieli się czegoś nauczyć od innych religii, zamiast po prostu głosić już poznaną i wyzwalającą Prawdą jaką jest dla nas (i dla calej ludzkości) Ewangelia Jezusa Chrystusa.

W "dialogu ekumenicznym" czy "międzyreligijnym" tak naprawdę mamy do czynienia z tzw. dialektyką heglowską czyli procesem polegającym na zadawaniu odpowiednich pytań i uzyskiwaniu na nie odpowiedzi, prowadzących w rezultacie do osiągnięcia "wspólnego mianownika" przez strony ideologicznie sobie przeciwne. Został on sformułowany już 200 lat temu przez niemieckiego filozofa G.W.F. Hegla i dzieli się na trzy fazy: "tezę, antytezę i syntezę". Chodzi w nim o zburzenie istniejącego podziału między skrajnie odmiennymi poglądami:

teza - tradycyjny sposób myślenia oparty na faktach.

antyteza - uczuciowa reakcja (na zadane pytanie) nie podlegająca racjonalnej logice - tzw. "myślenie przejściowe"

synteza - myślenie oparte na emocjach i odbieranie rzeczywistości przez pryzmat uczuć (tzw. "myślenie transformacyjne" - czyli przekształcające, zmieniające postać rzeczy)

Jak wiemy, nauka Pisma Świętego (Biblii) opiera się na "myśleniu tradycyjnym", czyli opartym na faktach. "Białe jest białe", a "czarne jest czarne" i to nie podlega zadnej dyskusji ("dialogowi"). Biblia naucza w sposób dydaktyczny: wyraźnie stwierdza, co jest dobre, a co złe i wyznacza właściwy sposób myślenia oraz postępowania, który został już z góry ustalony przez naszego Stwórcę. Teraz kwestia tylko w tym, czy chcemy się Bożemu Słowu podporządkować, czy też wolimy ukształtować własny kod moralny, oparty na humanistycznym sposobie myślenia i subiektywnych uczuciach jednostki.

Osobom wierzącym w prawdziwość nauczania Pisma Świętego trudno jest od razu przejść z "tradycyjnego sposobu myślenia" na myślenie "transformacyjne" (czyli "nowe", "przekształcone" wedle potrzeb "nowej rzeczywistości"). Dlatego potrzebny jest proces dialektyczny, w którym ważną role spełnia element "antytezy" - czyli tzw. "myślenia przejściowego".

Powyższa zasada została zilustrowana już na samym początku Biblii, gdzie w 1 Księdze Mojżeszowej czytamy, jak Ewa dokładnie w ten sposób została zwiedziona przez węża (1 Mojż 3,1-6). Bóg powiedział ludziom, że "nie wolno im spożywać owocu drzewa poznania dobra i zła, aby nie umarli". Ewa zdawała sobie z tego sprawę i tak też odpowiedziała wężowi na jego "dialektyczne" pytanie.

W tym momencie myślała jeszcze "tradycyjnie", czyli przedstawiła słuszną "tezę". Jednak wąż sprytnie poddał w wątpliwość słowa Boga i wyjaśnił, że "śmierć" wcale nie musi oznaczać "prawdziwej śmierci" tylko "duchowe poznanie i mądrość", która sprawi, że ludzie staną się "jak Bóg". Ewa pod wpływem tej "rewolucyjnej idei" (antytezy) spojrzała na drzewo i oddała się "myśleniu przejściowemu" opartemu na emocjach, lecz pomijającemu fakty: zapragnęła zasmakować tego owocu; pożądała "mądrości" obiecanej przez węża.

Kiedy już przeszła w fazę "myślenia przejściowego", nietrudno było jej przejść do "syntezy" (czyli usprawiedliwienia własnego nieposłuszeństwa argumentem, że przecież ma dobre chęci, a Boży zakaz nie jest tak kategoryczny, jak dotąd myślała i nie oznacza tego, co naprawdę oznaczał)

W taki sposób można usprawiedliwić każde złamanie Bożego przykazania.

W kontekście dialogu międzyreligijnego proces "zmiany sposobu myślenia" przebiega następująco:

Wiemy, że według nauczania chrześcijańskiego Jezus jest Bogiem, ale islam czy inne religie temu zaprzeczają, twierdząc, że był On jedynie prorokiem lub oświeconym człowiekiem. W procesie dialogu heglowskiego należy zadawać pytania, ale w taki sposób, by uzyskiwane odpowiedzi prowadziły w efekcie do odkrycia "nowej prawdy" (aby zmienić myślenie z tradycyjnego na transformacyjne) - zamiast tylko potwierdzać znane i ustalone wcześniej fakty. Probuje się odnaleźć wspólny grunt, na którym obie przeciwne sobie strony mogą się spotkać i ze sobą zgodzić. Zadaje się na przykład pytanie: "Czy zgadzacie się, że Jezus był prorokiem?" Obie strony odpowiadają:"Tak". "Czy wierzycie, że narodził się z Maryi"? "Tak, Koran wyraźnie o tym mówi". "Tak, Jezus, którego głosi Biblia, narodził się z Marii".

Następnie przechodzi się do kolejnych kwestii, szukając punktów zgodności, na których można by oprzeć "jedność" i porozumienie. Wypracowuje się więc jakiś wspólny grunt, na którym wszyscy mogą stanąć i odczuć, że mają ze sobą coś wspólnego i że to jest najważniejsze.

Właśnie na tym wstępnym etapie dialogu buduje się poczucie jedności pomiędzy stronami, dzięki czemu przechodzą one stopniowo z "myślenia tradycyjnego" na "myślenie przejściowe" oparte na uczuciach (pkt 2.) i otwarte na zmianę.

Punktu, w którym zgody być nie może, nie powinno się we wstępnym dialogu zbytnio akcentować, żeby nie psuć dobrej atmosfery rozmów. A jeżeli już trzeba porozmawiać konkretniej o różnicach na kolejnym etapie dialogu, to powinno się to bezwzględnie odbywać "w duchu szacunku" dla tych różnic: nic nie szkodzi, że jedna strona nie zgadza się z drugą, ale po prostu wystarczy, że "szanuje" te różnice i nie będzie "nawracać" drugiej strony na "swoją prawdę". "Prozelityzm" (czyli np. głoszenie Ewangelii Żydom, muzułmanom lub buddystom) jest surowo zakazany, gdyż nie sprzyja budowaniu jedności i znowu podkreśla "wyższość" jednej religii nad drugą. Przykładowo: jasne stwierdzenie (tzw. tezę), że "Jezus jest jedyną drogą do Ojca i autorem prawdziwego pokoju" uważa się za szczyt pychy i arogancji, zatem nie można w ten "mało dyplomatyczny" sposób podchodzić do dialogu międzyreligijnego:

"(...) Zalecamy opracowane przez ŚRK 'wytyczne w sprawie dialogu' jako pomoc dla członków Kościoła w rozważaniach o znaczeniu dialogu i jako ogólne wytyczne, które mogłyby kierować naszym własnym uczestnictwem w dialogu z wyznawcami innych religii.

c. Mogą istnieć odrębne "wytyczne" o szczególnym znaczeniu dla dialogu z członkami nowych ruchów religijnych:

Partnerzy dialogu powinni mieć swobodę "określenia się samemu", a nie być określani przez wizerunki czy stereotypy wytworzone przez innych.

Podejmujemy dialog z ludźmi, a nie z etykietkami lub systemami.

 

W dialogu nie powinno się porównywać własnych ideałów ze słabościami innych religii.

Partnerzy dialogu powinni być świadomi ewentualnego zaangażowania ideologicznego każdego z nich i szerszej wizji politycznej i społecznej swoich tradycji.

Podjęcie dialogu nie oznacza, że się popiera idee lub działania innych, czy się pod nimi podpisuje. Dialog nie oznacza też, że wszyscy się ze sobą zgodzą. Częścią dialogu jest również twórcze napięcie wytwarzane przez obopólną krytykę". [31]

Według ks. prof Michała Czajkowskiego, istotne różnice, jakie naturalnie i z Bożego postanowienia (duchowo) dzielą chrześcijan od wyznawców innych religii, wcale nie muszą nas dzielić:

"Żaden dialog, także ekumeniczny, nie może istnieć bez wierności własnej tożsamości i szacunku dla tożsamości partnera, szacunku połączonego z przekonaniem, że jego poglądy czy wizja świata mogą nas wzbogacić. Lojalność wobec własnego wyznania siłą rzeczy prowokuje do rozmowy o tym, co nas różni. Podkreślam: różni, a nie dzieli. Bo przecież różnice dzielić nie muszą. Różnice między religiami, a nawet wyznaniami, istnieć będą pewnie do końca świata. I nic w tym złego - skończyć musimy tylko z nieszczęsnymi, grzesznymi podziałami.

W miarę rozwoju dialogu ekumenicznego z jednej strony podkreślamy to, co łączy, a z drugiej coraz śmielej mówimy o tym, co różni. Okazuje się, że niektóre różnice to zwykłe nieporozumienia czy odmienne szkoły interpretacji - te bariery można dosyć łatwo przełamać. Ale są też różnice, które wypływają z głębokiego przekonania danego Kościoła, że należą one do istoty jego wiary - tym należy się szacunek. Krótko mówiąc: różnice nie szkodzą pojednaniu, ale mobilizują do dialogu". [32]

Dialog musi odbywać się grupowo (z czego wynika presja na jednostkę, by dostosowała się do reszty uczestników) i najchętniej pośród ludzi, którzy już jakoś się ze sobą poznali i zaprzyjaźnili w mniej "niebezpiecznych" warunkach.

MYŚLENIE GRUPOWE stawia się tutaj na wyższym szczeblu (ważności) niż Słowo Boże, które posługuje się przecież - jakże niewygodnymi - absolutami.

Istnieje pewien ukryty cel takiego dialogu: otóż, wspólne poszukiwanie rozwiązania konfliktu buduje jakąś więź między stronami, co sprawia, że powoli zmieniają swoje "twarde" stanowiska i są bardziej skłonni pójść na kompromis. Niekoniecznie od razu w odniesieniu do swoich dogmatów, ale w samej praktyce i zastosowaniu tychże.

Zatem w dialogu międzyreligijnym tak naprawdę chodzi o to, żeby ci, którzy mają konkretne "fundamentalne" wierzenia, zmienili "trochę" zdanie i "zmiękli" pod wpływem argumentów przeciwnej strony/religii. (Wystarczy, że np. chrześcijanie dają swoim postępowaniem i uczestnictwem we wspólnych modlitwach do zrozumienia, że religia niechrześcijańska "też" ma jakąś duchową wartość i stanowi "inną drogę do boga"). Jest to po prostu subtelna metoda "prania mózgu".

A przecież Jezus nie prowadził dialogu z szatanem, gdy ten kusił Go na pustyni, lecz za każdym razem odpowiadał Słowem Bożym, zamykając usta zwodzicielowi.

Dzięki wieloletniemu dialogowi międzyreligijnemu rzeczywiście można dojść do "duchowego" porozumienia z ludźmi nie uznającymi Jezusa za Boga i Zbawiciela, ale dzieje się to zawsze kosztem prawdy. Już chociażby sam fakt przedstawiania tej prawdy jako "nieabsolutnej" (tzn. wciąż otwartej na zmiany i "redefinicje Ewangelii" - jak to widzimy np. w dialogu z judaizmem) toruje drogę do kompromisu, który na późniejszym etapie wcale nie zaowocuje poznaniem Boga przez ludzi innych religii, lecz tylko utwierdzi ich w fałszywych wierzeniach. Traci na tym Kościół, gdyż redefiniując i łagodząc przesłanie Nowego Testamentu, aby je uczynić mniej obraźliwym i "prozelickim" wobec niechrześcijan, sprzeniewierza się misji, jaką nam pozostawił Jezus Chrystus (Mt 28,18-20).

Czy ewangelizacja pogan w Nowym Testamencie polegała na "dialogu" z nimi, czy na głoszeniu jedynej prawdziwej drogi do Boga? Nawet w Atenach, gdzie Paweł nawiązał do pogańskich wierzeń Greków, aby z tej płaszczyzny porozumienia przejść do dalszych wywodów, nie omieszkał powiedzieć im prawdy o "nieznanym im" Bogu i zwiastował Ewangelię jako jedyną drogę do Niego. [por. Dz 17,22-34; Dz 19,8-9].

Według statystyki opracowanej przez znanego chrześcijańskiego badacza społecznego, George'a Barnę,

"26% ludzi określających siebie jako odrodzonych z Ducha Świętego chrześcijan wierzy, że wszystkie religie mają tę samą wartość, 50% uważa, że dobre uczynki zapewniają drogę do nieba (...), 35% nie wierzy, że Jezus został fizycznie wzbudzony z martwych (...), 10% wierzy w reinkarnację, a 29% wierzy w komunikowanie się z duszami ludzi zmarłych". [33]

Wygląda na to, że tak popularna obecnie "rozwodniona ewangelia", która jest głoszona m.in. w dialogu międzyreligijnym i liberalnych kościołach protestanckich lub w kościele katolickim, wyprodukowała "chrześcijan", którzy nie widzą różnicy pomiędzy religiami pogańskimi a chrześcijańską, ani nie wierzą w nauczanie Biblii. Czy taka "ewangelia" ma moc zbawić ludzi? Sądząc po ich poglądach, raczej stali się wyznawcami kolejnej religii "pogańsko-chrześcijańskiej", która doskonale łączy się w dialogu z pozostałymi systemami wierzeń istniejącymi na świecie.

Na stronie internetowej Światowej Rady Kosciołów czytamy artykuł z sekcji "Obecny Dialog", zatytułowany: "Żadna religia nie jest lepsza od pozostałych" ("No one religion better than the others")

"Wzywając wszystkie religie świata, aby uznały wzajemną wartość i zaprzestały stwierdzeń, że ich religia jest tą 'jedną jedyną' lub 'najlepszą', na Uniwersytecie Birmingham w Anglii spotkała się w dn. 6-9. września 2003r. grupa 35 uczonych z Azji, Europy i USA. Konferencja była zatytułowana "Model pluralistyczny: Multi-religijne badanie" ("The Pluralist Model: A Multireligious Exploration.")

Uczestnicy zgodzili się, że istnieje związek pomiędzy twierdzeniami, iż ktoś głosi prawdę absolutną, a wykorzystywaniem przekonań religijnych do stosowania przemocy. Zbadali oni różne źródła religijne (hinduizm, buddyzm, sikhizm, judaizm, chrześcijaństwo i islam), aby wykazać, że żadna religia nie ma prawa twierdzić, iż posiada "prawdę absolutną" lub że jest lepsza od pozostałych. (...)

40 uczestników uchwaliło wspólnie "Podstawowe zasady pluralizmu religijnego" [Key Principles of Religious Pluralism"]

1. Dialog międzyreligijny i wspólne działania powinny mieć miejsce pomiędzy różnymi religiami, aby w ten sposób utrzymywały ze sobą wzajemne relacje. Zadaniem religii jest uleczenie wszelkich anatgonizmów, jakie pomiędzy nimi powstały.

2. Dialog powinien dotyczyć ważnych problemów współczesnego świata - wojny, stosowania przemocy, ubóstwa, zanieczyszczenia środowiska, dyskryminacji płci i pogwałcenia praw człowieka.

3. Twierdzenia na temat "prawdy absolutnej" łatwo mogą stać się przyczyną powstawania nienawiści religijnej i przemocy.

4. Światowe religie potwierdzają ostateczną rzeczywistość/prawdę, która została przedstawiona na różne sposoby.

5.Podczas, gdy ostateczna rzeczywistość/prawda wykracza poza zdolność zrozumienia przez ograniczone ludzkie poznanie, znalazła ona swój wyraz pod różnymi postaciami, prezentowanymi przez światowe religie.

6. Wielkie religie światowe wraz ze swymi różnymi naukami i praktykami, tworzą autentyczne drogi do osiągnięcia najwyższego dobra.

7.Światowe religie wspólnie wyznają wiele podstawowych wartości, takich jak miłość, współczucie, równość, szczerość oraz ideał traktowania innych, jak sami pragniemy być traktowani.

8.Każda osoba ma wolność sumienia i prawo wybrać swoją własną wiarę.

9.Podczas, gdy wspólne wydawanie świadectwa promuje wzajemny szacunek, działalność prozelicka pomniejsza wartość wiary innego człowieka. [34]

Pewien buddyjski mnich uczestniczący w konferencji międzyreligijnej zorganizowanej przez Światową Radę Kościołów, podsumował ją następująco:

"Podczas konferencji międzyreligijnej sponsorowanej przez Światową Radę Kościołów, która odbyła się w Serra Retreat Center, Malibu w Kalifornii (listopad 4-9, 2000 r.), wszyscy protestanccy uczestnicy zgodzili się, iż Ew. Jana 14,6 stanowi przeszkodę w prowadzeniu prawdziwego dialogu i przedsięwzięć ekumenicznych w kościołach chrześcijańskich. Stwierdzili oni, że kiedykolwiek pojawia się inicjatywa dialogu międzyreligijnego w denominacjach chrześcijańskich (szczególnie w Indiach), powstają przeciwnicy tego wartościowego wysiłku, którzy cytują wersety z Biblii, aby przeszkodzić otwartej dyskusji. (...) Zatem zadaniem na przyszłość, jakiemu obecnie ma służyć dialog międzyreligijny, jest powstanie pokolenia, które będzie posiadało zupełnie nową świadomość i będzie wiedziało, jak posługiwać się Pismem ku zbudowaniu harmonii religijnej. Wierzymy, że dzięki otwartemu dialogowi, wszelkie błędne zastosowanie pism zostanie wyeliminowane. W tym kontekście, hermeneutyka odgrywa bardzo ważną rolę" [35]

Nie zmieniają faktu wszystkie zastrzeżenia międzyreligijnych ekumenistów, że "nie chodzi o synkretyzm i relatywizm religijny, a tylko o szacunek dla inaczej wierzących". W obecnie tworzonym "makro-ekumenicznym klimacie", głoszenie Ewangelii wkrótce zostanie oficjalnie uznane przez władze światowe za "przestępstwo przeciwko ludzkości" (tzw. "hate crime") - jako tzw. "nietolerancja" i "dyskryminacja religijna"; czyli stawiane będzie na równi z rasizmem i innymi ideologiami, które faktycznie prowadzą do przemocy (jednak prawdziwi chrześcijanie nie mają potrzeby - ani nie zgadzałoby się to z ich sumieniem - by kogokolwiek na siłę nawracać!).

 

 

Teologia Dominionizmu a ideologia ruchu New Age

Teologia Dominionizmu (głoszona zarówno przez kościół rzymsko-katolicki, Światową Radę Kościołów czy ruch neo-pentekostalny zwany "Latter Rain") opiera się na wierze, iż zanim Chrystus powróci po swój Kościół i ustanowi Królestwo Boże na ziemi, świat musi zostać zewangelizowany i opanowany przez chrześcijan w sferze religijnej, politycznej i społecznej (tzw. rekonstrukcjonizm). Jedna z odmian tej teorii mówi, że "Królestwo Boże" trwa już na ziemi od 2000 lat pod (duchowymi) rządami Kościoła (tzw. amilenializm).

Inne odłamy tego ruchu głoszą natomiast, że Kościół - jako "inkarnacja Chrystusa" - sam obejmie panowanie na ziemi w ''Tysiącletnim Królestwie" (rozumianym duchowo i niekoniecznie trwającym 1000 lat) i dopiero wtedy powróci fizycznie Chrystus (tzw. "post-milenializm").

Jesteśmy obecnie świadkami pewnych znaczących zmian jakie dokonują się wśród ewangelicznych chrześcijan na świecie. "Nowe objawienia" i nauki torują drogę do powszechnej "zmiany paradygmatu" (co oznacza "zmianę sposobu myślenia" lub "nowe zrozumienie starych prawd"), co również prowadzi do zupełnie "nowej" interpretacji biblijnych proroctw dotyczących czasów ostatecznych.

Aby zrozumieć, na czym polega owa "zmiana paradygmatu" - termin wzięty prosto z New Age i powszechnie już używany przez nauczycieli i liderów "chrześcijańskiego przebudzenia" zapoczątkowanego w latach 1990 - musimy wypunktować zasadnicze różnice pomiędzy "starą" (tradycyjną i biblijną), a nową eschatologią, wywodzącą się z "Latter Rain Movement" ("Ruchu Późnego Deszczu").

Ruch ten ponad 50 lat temu został uznany za heretycki i wyłączony z Kościoła Zielonoświątkowego (Assemblies of God) w USA, natomiast dzisiaj, dzięki prorokom z Kansas City, Toronto Blessing, Ruchowi Wiary, ruchom przebudzeniowym a la Pensacola, Morning Star Ministries i innym jego zwolennikom, powraca na szeroką skalę i zaraża zdrowe dotąd zbory ewangeliczne.

Charyzmatyczni zwolennicy teologii dominionizmu w wersji post-milenialnej głoszą, że ponieważ świat jest pogrążony w duchowym i politycznym kryzysie zagrażającym pokojowi na ziemi oraz bytowi Kościoła, Pan spowoduje największe przebudzenie, jakie kiedykolwiek miało miejsce i będzie się ono nazywało "nowym wylaniem Ducha" lub "Drugą Pięćdziesiątnicą". Będzie to nowy początek dla Kościoła, tak jak 2000 lat temu, tyle że z o wiele większym namaszczeniem, niż wtedy.

W tym miejscu należy wspomnieć, że prorocy New Age również zapowiadają tzw. "Planetarną Pięćdziesiątnicę [Planetary Pentecost] czyli wylanie "ducha Chrystusa" [Christ spirit] na wszelkie ciało, po czym objawi się całej ziemi długo oczekiwany przez nich "Mesjasz - Nauczyciel Świata" [World Teacher].

Według tej nowej koncepcji, przebudzenie na skalę światową obali wszelkie wyznaniowe podziały i Kościół nareszcie się zjednoczy w sposób widzialny, (tutaj jako dowód podaje się modlitwę Jezusa z J 17,21-23), pod rządami nowo ustanowionych Apostołów i Proroków, którzy będą sprawowali pieczę nad całymi miastami i regionami oraz zaprowadzą w Ekumenicznym Kościele "Nowy Porządek Światowy" (będzie obowiązywać piramidalna struktura rządzenia i ścisła kontrola, aby wyeliminować wszelkich "buntowników", którym ten nowy Kościół się nie podoba oraz "wyprać mózg" pozostałym wiernym, aby nie stawiali oporu, lecz bezkrytycznie przyjmowali nowe nauki i objawienia).

Dzięki tak silnemu i zjednoczonemu Kościołowi, "ewangelia" będzie głoszona z mocą, znakami i cudami wszystkim narodom i językom, również cały Izrael wtedy się nawróci, a świat nareszcie zostanie "zdobyty dla Chrystusa" - czyli "zewangelizowany i nawrócony".

Mike Bickle, były pastor z kręgu Kansas City Prophets (obecnie szef "Międzynarodowego Domu Modlitwy" - IHOP w Kansas City), zapowiada od lat, że w ciągu krótkiego czasu nawróci się pod wpływem tego przebudzenia miliard osób. Prorocy ruchu "Wstawienników" głoszą, że przed powrotem Jezusa Chrystusa na ziemię zostana zbawione całe kraje i narody. Oto przykład polskiego proroctwa z października 2003 r.:

"Ogień, który rozniecę w twoim kraju rozniesie się po całej kuli ziemskiej, bo poślę z Polski na cały świat osoby pełne ognia i żarliwości dla mojego królestwa.

Wizja: W środku Polski zapłonął ogień, taki czerwony. Potem rozprzestrzenił się bardzo szybko na całą Polskę, później na całą Europę, wschód i na inne kontynenty. To wyglądało jak wybuch bomby jądrowej. Boże dzieci były jak ognie. Ogień był na zewnątrz i w środku. (...) W kilka godzin przyjdzie do Jezusa kilka tysięcy ludzi w Polsce. Liczba ta może wzrosnąć w ciągu kilku dni do kilku milionów.

Premierem zostanie Boży sługa Kaczyński. Pan oczyści rząd z wszelkiego plugastwa. Nie będzie w Polsce już niesprawiedliwości ani przekleństw.

Przebudzenie się zacznie w Łodzi. Będzie to na konferencji wstawienniczo-modlitewnej organizowanej przez kościół zielonoświątkowy, baptystyczny i ewangelicki w Odnowie w Duchu Świętym. Na konferencję przyjadą wszyscy pastorzy zborów protestanckich, księża katoliccy i biskupi, którzy mają pieczę nad odnowami w Duchu Świętym. Pan sprawi, że w pierwszym momencie pojawi się ogień nad tymi wszystkimi, którzy tam będą. Pojawią się ognie i wiatr zaszumi, tak jak w dniu 50-nicy i ukaże się Boża chwała.

W tym samym dniu na konferencję przyjadą setki ludzi, bo chwała będzie widoczna i odczuwalna i w tym samym dniu będą się działy cuda. Osoby jadące w pociągach i autobusach, wraz z wracającymi z konferencji chrześcijanami, będą się nawracać pod wpływem ognia jakim namaszczeni zostali owi chrześcijanie. Ogień namaszczenia będzie się rozrastał na całe miasta ludzi uczestniczących w konferencji. Liczba pracowników szybko zacznie wzrastać. Będzie to największe i ostatnie przebudzenie na ziemi przed przyjściem Jezusa, a ogarnie ono całą ziemię rozpoczynając w Polsce. Każdy pastor będący na tej konferencji, przywiezie potężną chwałę do swego miasta. Kościoły, których pastorzy zlekceważą to wydarzenie, mogą zostać pominięte przez błogosławieństwo Boże. [36]

Nota bene, jednym z wykładowców w "Szkole Przywództwa" Godsona Onyekwere jest... cytowany już wielokrotnie znany ekumenista katolicki, ks. prof. Michał Czajkowski.

Według bardziej ekstremalnych nauk wywodzących się z tego ruchu, najbardziej "święci i wybrani" słudzy Boży, staną się żołnierzami w "Armii Joela", która będzie odznaczać się najwyższym "duchowym poziomem" i pełną bezgrzesznością, doskonałym zdrowiem, nieomylnością, niektórzy jej członkowie nawet osiągną nieśmiertelność już tu na ziemi ponieważ ich ciała zostaną przemienione w nowe, nieskażone, gdy już wyewoluują do "stanu doskonałości przed śmiercią", na ich twarzach odbijać się będzie "chwała Pana" oślepiająca niewierzących i zbawiająca ich bez słowa; oni to również własnoręcznie raz na zawsze pokonają szatana i będą zamiast niego rządzić na obłokach, pędząc w swych rydwanach ognia nad ziemią.

Nie przesadzam: była to wizja Boba Jonesa i Mike'a Bickle z Kansas City Prophets - doktryna ta nazywa się "Manifest Sons of God" ("Objawieni Synowie Boży"), której nauczycielami są również Rick Joyner, Francis Frangipane i inni - i w takim właśnie kontekście należy rozumieć ich książki.

Muszę też dla ostrzeżenia dodać, że "ucisk" w zrozumieniu tych "Objawionych Synów Bożych", oznacza "Boży sąd" nad "bezbożnymi", nieposłusznymi im ludźmi. To ich zadaniem będzie oczyszczenie ziemi z wszelkich przeciwników tego nowego, fałszywego "Kościoła", który "ustanawia Królestwo Boże na świecie". Słowa z ew. Jana 16,1-2.33 staną się rzeczywistością dla wielu prawdziwie wierzących ludzi żyjących w tych czasach. Autorytet owych "Bożych synów" i "proroków" oraz "apostołów" będzie znaczący, gdyż będą współpracować z rządami i politykami, co już i teraz niektórzy czynią, jako "pomazańcy Pana", budując "mosty porozumienia" na przyszłość.

Będziemy świadkami wielkich znaków, cudów i duchowych manifestacji, jakich do tej pory nie było w historii Kościoła - a pierwsi apostołowie będą nam zazdrościć naszej wspaniałej mocy, jakiej sami nie posiadali - a przynajmniej nie do tych rozmiarów (wizja R. Joynera z wielu książek i artykułów).

Pojęcie "Manchild Company" [Grupa Chłopczyka] (chłopiec porodzony przez niewiastę w Apokalipsie rozdz. 12) również wywodzi się z doktryny "Objawionych Synów Bożych" - niewiastą jest Kościół, który obecnie został "zacieniony" przez "Ducha Świętego" i "zaszedł w ciążę z Chrystusem". Teraz odczuwa właśnie intensywne bóle porodowe. Kiedy nareszcie urodzi "chłopczyka", będzie to grupa najbardziej uduchowionych przywódców Kościoła ("Armia Joela"), w których zjednoczonym ciele zamanifestuje się długo oczekiwana OBECNOŚĆ CHRYSTUSA NA ZIEMI - czyli Jezus powróci na ziemię najpierw w duchu, nie w ciele, i zamieszka pośród nas (por. 1 Jn 4,3). [Patrz: artykuł Nowa rzecz w naszej witrynie]

Doktryna ta jest głoszona i prorokowana niezmiennie tak wśród zwolenników Toronto Blessing, Ricka Joynera, Kansas City Prophets i wielu innych sławnych dzisiaj fałszywych proroków i nauczycieli, jak i przez Jana Pawła II, który głosi:

"Maryja (...) powinna zainspirować każdego, kto chce współpracować z Kościołem w jego apostolskiej misji odrodzenia się ludzkości. Kościół obecnie ewoluuje i kroczy tą samą drogą, którą kiedyś szła Święta Dziewica". [Jan Paweł II, Redemptoris Missio, s. 86, 92].

Ponieważ Chrystus nie może wcielić się w "podzielone ciało" swego Kościoła na ziemi, dlatego również według nauki "Objawionych Synów Bożych" (a nie tylko liberalnych protestanckich czy katolickich ekumenistów), Kościół musi najpierw zostać widzialnie zjednoczony.

Jak widac, ruch ekumeniczny ma różne założenia i cele w zależnosci od tego, które grupy chrześcijan go promują, ale jedno jest pewne: ekumenia musi zaistnieć!

Barbara Marx Hubbard, współczesna guru New Age, głosi bardzo podobne nauki i również oczekuje narodzin duchowo oświeconej i posiadającej nadnaturalną moc armii, a osiągniecie nieśmiertelności na ziemi także jest jednym z jej celów - wziąwszy więc pod uwagę niezbity fakt, że jej nauczycielami są demony, należy się poważnie zastanowić, kto inspiruje nowe nauki i proroctwa jakie wypływają i zalewają nas potężnymi strumieniami z obozu Przebudzenia Rzeki, propagowanego m.in. przez Wstawienników [obecnie Ruch "Polska dla Jezusa"]

Hubbard zapytała swego ducha-przewodnika: "Co w naszych czasach jest porównywalne do narodzin Chrystusa?" Po czym, przebywając w stanie transu, otrzymała następującą odpowiedź:

"Naszą historią są narodziny. To narodziny całego rodzaju ludzkiego jako jednego ciała. To, co pragnął objawić Chrystus i inne wielkie istoty, które przyszły na świat, jest prawdą. Jesteśmy jednym ciałem, narodzonym we wszechświecie". [37]

Ludzie wierzący, którzy nie rozumieją biblijnej nauki o eschatologii, stają się łatwym łupem wszelkich działań ekumenicznych na szeroka skalę, myśląc iż stanowią one wypełnienie tych proroctw, oczekiwań oraz planów, które dotyczą ustanowienia przez ludzi widzialnego Królestwa Bożego na ziemi bez fizycznej obecności Chrystusa.

Jednak zmiana świata na lepsze i nawrócenie narodów nie leży w naszej mocy, ani nie jest nakazem danym nam od Boga. Stan świata dni ostatecznych będzie taki, jak przed potopem za czasów Noego (1Moj 6,5-8; 7,1; Mt 22,14; Łk 17,24-27; 2Tm 3,12-13).

Według biblijnych proroctw mamy rozpoznać następujące znaki końca czasów:

- Świat będzie pogrążony w duchowym i politycznym kryzysie. [Mk 13,3-8]

- Kościół (ta widzialna, wielowyznaniowa, ekumeniczna instytucja) stopniowo odpada od wiary "raz na zawsze przekazanej świętym" (Judy 3), idąc na kompromis z duchem tego świata i jego filozofiami [Mt 24,11-12; Mt 24,23-26; 2Tes 2,1-15; 2 Tym 3,1-13; 2P 2,1-2]

- Zwiedzeni chrześcijanie różnych wyznań w imię "Bożej miłości, pojednania, jedności i tolerancji" zleją się w ekumeniczny Kościół światowy, który stopniowo powiąże się z innymi wielkimi religiami świata, co spowoduje, że na nowo odżyje religia dawnego Babilonu; w punkcie kulminacyjnym wydarzeń wszystko to znajdzie się pod totalitarnymi rządami Antychrysta, który zniszczy Nierządnicę, gdy jej pomoc w uzyskaniu przezeń władzy nie będzie mu już potrzebna - Obj 17,16. ("Wielka Nierządnica" z Apokalipsy 17, siedząca na zwierzęciu, stanowi symbol powiązania władzy religijnej z władzą polityczna, którą reprezentuje "Bestia").

- W trakcie tego procesu nastąpi prześladowanie świętych, którzy nie chcą należeć do tego systemu. Będą prześladowani, a nawet zabijani jak za czasów "świętej inkwizycji" (Obj 6,9-11; 13,7-10; 14,12-13; 17,6).

- Triumfalny, widzialny powrót Chrystusa na ziemie wraz z Kościołem wszechczasów, aby osądzić narody i wybawić Izrael - tzn. jego resztkę (Zach 12 7-10; Rz, 11,25-26; Judy 14-15; Obj 19,11-21)

Z powyższej listy wyłączyliśmy jeszcze jedno zapowiadane wydarzenie: Otóż, w pewnym momencie nastąpi tzw. "Pochwycenie Kościoła (wiernej Oblubienicy)" [I Kor 15,52; I Tes 4,15-17]. Na temat dokładnego umiejscowienia tego wydarzenia w "rozkładzie jazdy" Czasów Ostatecznych istnieją różne opinie, ale nie będziemy się tym tutaj zajmować. Zachęcamy natomiast do modlitwy, trzeźwości umysłu i czujności w Duchu Świętym - wtedy nic nas nie zaskoczy!

Jezus Chrystus na pewno powróci i ustanowi swoje Tysiącletnie Królestwo i wszystkie narody będą Mu służyć (Zach 14,9-11). Co do tego nie ma wątpliwości. Jednak zanim to nastąpi, Biblia wyraźnie ostrzega, że mieszkańcy naszej planety - zamiast masowo się nawrócić do prawdziwego Jezusa [a przez Niego pojednać się z Bogiem Ojcem], będą czcić Antychrysta jako boga i zbawcę świata [por. Obj. 13,8; 16,9-11]; tzw. "Chrystusa" New Age ("Mesjasza Nowej Ery"). Zarówno współcześni ekumeniści jak i politycy oraz przedstawiciele pogańskich religii posługują się tymi samymi hasłami, które pewien "tybetański duch" przekazał ongiś słynnej guru New Age, Alice Bailey:

"Temu [zadaniu] od wieków przeszkadzał Kosciół - zamiast pomagać; właśnie z powodu swego fanatycznego pędu, by czynić ze wszystkich ludzi 'chrześcijan' a nie po prostu naśladowców [Kosmicznego] Chrystusa, kładł nacisk na teologiczną doktrynę zamiast okazywać miłość i zrozumienie, idąc za przykładem samego Chrystusa. Kościół był jak Saul z Tarsu, a nie jak łagodny cieśla z Galilei. Dlatego też On czekał. Ale Jego godzina teraz nadeszła, z powodu ludzkiej potrzeby we wszystkich narodach i inwokacjom [wezwaniom] zanoszonym zewsząd przez masy oraz dzięki naukom jego uczniów, będących wyznawcami różnych religii z całego świata."[38]

["Kosmiczny Chrystus" to synonim "Chrystusa New Age" - pojęcie wprowadzone przez innego nauczyciela New Age, jezuitę o. Teilharda de Chardin - przyp. red.]

Tutaj przechodzimy do ważnego punktu, w którym wszystkie światowe religie mogą się zjednoczyć: otóż, nie tylko chrześcijanie oczekują powrotu swego Zbawiciela na ziemię. Żydzi wciąż czekają na przyjście Mesjasza (i tym się różnią od chrześcijan, że ich zdaniem ma się On pojawić na ziemi dopiero po raz pierwszy). Buddyści spodziewają się przybycia na świat nowego wcielenia Buddy czy tez Lorda Maitreyi ("Ascended Master"), muzułmanie wyczekują powrotu Imama, który zaprowadzi sprawiedliwość i pokój na ziemi.

W innych religiach (włącznie z indiańskimi) również istnieją przepowiednie na ten temat. Jednak według proroctw biblijnych, jedynym światowym władcą, który pojawi się na ziemi zanim Chrystus powróci w chwale, aby osądzić narody i ustanowić swoje Królestwo (Dan 2,40-45; 2 Tes 2,8), będzie "książę", który obejmie najpierw władzę zamiast Chrystusa (tzw. Antychryst, udający Mesjasza). (Dan 9,27; Obj 13,1-15)

Mimo swej wrogości do wiary chrześcijańskiej, Alice Bailey rozumiała rolę, jaką widzialny światowy Kościół ma odegrać w procesie zmierzającym ku powitaniu na ziemi "Chrystusa" New Age:

"Działalność i nauczanie Chrystusa będzie trudne do przyjęcia dla chrześcijan, ale łatwiej przyswajalne na Wschodzie. Mimo to, istnieje potrzeba mocnego uderzenia (w ich podstawy wiary) i zaprezentowania tej trudnej dla nich prawdy - chrześcijanie muszą się obudzić, rozpoznać swoje miejsce w tym światowym boskim objawieniu i zrozumieć, że [Kosmiczny] Chrystus reprezentuje wszystkie religie i obejmie sobie tylko należne miejsce na całej planecie jako Nauczyciel Świata". [39] [39]

"W końcu powstanie Kościół Uniwersalny, a jego wyraźne zarysy staną się widoczne już u końca tego wieku (XX) (...). Kościół ten będzie czerpał swoją energię i wskazówki do działania z Chrystusa i Jego uczniów, kiedy nadejdzie wylanie "ducha Chrystusowego" - wówczas też nastąpi PRAWDZIWE powtórne przyjście Chrystusa (...). Kościół chrześcijański składający się z wielu gałęzi, może posłużyć jako źródło oświecenia całego świata (...). Kościół jako instytucja nauczająca, powinien wziąć podstawowe doktryny i (niszcząc stare formy, w których [doktryny] do tej pory były przedstawiane oraz wyrażane) pokazać ich prawdziwe oraz wewnętrzne duchowe znaczenie. Głównym zadaniem Kościoła jest nauczać, nauczać bezustannie, zachowując zewnętrzne pozory [wiary chrześcijańskiej], aby dotrzeć do wielu ludzi, którzy są do niego przywiązani. Trzeba wyedukować nauczycieli [w Kościele] rozprzestrzeniać naukę Biblii [w interpretacji New Age]; sakramenty należy interpretować w sposób mistyczny i zademonstrować światu zdolność Kościoła do uzdrawiania ludzi." [40]

Dla porównania przeczytajmy cytat z książki pewnego proroka New Age, który 25 lat temu napisał:

"Jesteśmy w początkowej fazie Drugiej Reformacji Protestanckiej (...) Podczas, gdy charyzmatycy stanowią potencjał, który wyzwoli ten ruch, bardziej tradycyjni ewangeliczni chrześcijanie zaczynają już proces reformacji w dziedzinie doktryn teologicznych, który jest niezbędny do utworzenia NOWEJ ZJEDNOCZONEJ ŚWIATOWEJ WIZJI I WSPÓLNEGO ŚWIATOPOGLĄDU (...) Jeżeli obecne wysiłki charyzmatyków i ewangelicznych chrześcijan w kierunku ruchu odnowy (Kościoła) zjednoczą się, wtedy wyzwoli się energia jaka może odmienić całe społeczeństwa według nowej światowej wizji i nowego przymierza.

"Możliwe, że nastąpi wielkie religijne przebudzenie, które w efekcie stanie się główną siłą napędową Drugiej Reformacji Protestanckiej. (...) Widzę, że reformacja ta może zacząć się stopniowo dokonywać począwszy od teraz, a zakończyć około roku 2000" [41]

Druga Reformacja Protestancka, którą ogłaszają zarówno guru New Age jak i prorocy oraz apostołowie z grupy Petera Wagnera (o czym piszemy bardziej szczegółowo w innych artykułach), ma za zadanie przekształcić wiarę chrześcijańską do tego stopnia, iż "zmieni ona swoje oblicze". Przesłaniem zmodyfikowanej "religii chrześcijańskiej" będzie MIŁOŚĆ (pozbawiona Bożej sprawiedliwości i świętości oraz PRAWDY!).

Można się spodziewać, że taka wersja chrześcijaństwa jest w stanie pozyskać miliony dusz ludzkich, które do tej pory były zamknięte na przesłanie zawarte w Bożym Słowie. Będzie się ona wydawała ludziom zarówno bardzo duchowa, jak i zdolna doprowadzić do pozytywnych zmian w społeczeństwie na skalę światową.

Można ją w skrócie scharakteryzować jako połączenie neo-gnostycyzmu [typowych dla gnozy wierzeń i mistycznych przeżyć ubranych we współczesną terminologię ewangelikalną] z walką o sprawiedliwość społeczną jako efekt moralnych postaw "nawróconych" obywateli. Tego rodzaju religia jest w stanie pozyskać wielu zwolenników pośród bardzo różnych grup społecznych i wyznań chrześcijańskich. Wiele głoszonych przez nią haseł będzie brzmiało właściwie, ale nie będą one PRAWDĄ (nie będą prowadziły do poznania prawdy).

W rezultacie nowa Ewangelia stanie się konkurencją dla prawdziwej Ewangelii i zacznie ją wypierać na "wolnym rynku idei" - w ten sposób wiele osób mieniących się wierzącymi porzuci "drogę odwieczną" i pójdzie "drogą zagłady" [Ps. 139,24]

Za nowym przesłaniem będzie się krył "nowy" duch - czyli zwodnicze duchy demoniczne, manipulujące uczuciami ludzi, którzy poddadzą się ich działaniu. Pochodzące od nich odczucia jak "fale gorąca", "gęsia skórka", "drżenie na całym ciele" czy "odbieranie wielkiej akceptacji i miłości", łatwo będzie można pomylić z poczuciem radości i pokoju, jakie daje swoim dzieciom Trójjedyny Bóg. Tak się dzieje już dzisiaj w wielu miejscach, gdzie wierzący otwierają się na duchowe przeżycia nie weryfikując ich za pomocą Biblii.

Uchronić od tego zwiedzenia może tylko miłość do Prawdy zawartej w Bożym Słowie i trzymanie się jej wbrew wszelkim presjom i uczuciom, które chciałyby zmienić nasz sposób myślenia na inny, zgodny z "nowym paradygmatem".

Pragnieniem szatana jest, aby cały świat (a w szczególności Kościół Jezusa Chrystusa) uwielbił go jako boga. Widzialny Kościół, który idzie na kompromis z ideologiami tego świata, staje się wobec jego kłamstwa [zwiedzenia] bezbronny, gdyż traci zdolność widzenia duchowej rzeczywistości (i "rozróżniania duchów"). Jeżeli szatanowi uda się stworzyć globalny Kościół Ekumeniczny, który będzie ściśle współpracował z politykami i rządami zaprowadzającymi "Nowy Porządek Światowy", to wtedy nareszcie będzie mógł się ukazać na scenie jako absolutny władca całej ziemi. A drogę do tej "kariery" przygotowuje mu właśnie ruch ekumeniczny - czyli Kościół przy współpracy z pozostałymi religiami.

W swojej naiwności i niewiedzy, charyzmatyczni oraz ewangeliczni chrześcijanie zaczęli się dostosowywać do nauk "ducha tego świata" dokładnie tak, jak to przewidziała na początku XX wieku teozofka i prekursorka ruchu New Age, Alice Bailey (kontynuatorka dzieła Madame Blawatski, która już w 1875 r. założyła Towarzystwo Teozoficzne i odbierała jako medium przesłania z zaświatów).

Zastąpienie biblijnej, niezmiennej od wieków Prawdy tzw. "teologią eksperymentalną", gdzie przeżycia i uczucia determinują wiarę i nauczanie, odejście od posłuszeństwa Słowu Bożemu na rzecz dialektycznie wypracowanej "syntezy" i otwarcie na duchowe zmiany wedle potrzeb współczesnego świata - wszystko to prowadzi nieświadomych chrześcijan prosto w ramiona fałszywego Mesjasza New Age:

"Kościoły na Zachodzie muszą zdać sobie sprawę z tego, że w rzeczywistości istnieje tylko jeden Kościół, ale nie jest to koniecznie ta ortodoksyjna, chrześcijańska instytucja. Bóg działa na wiele sposobów, poprzez różne religie i wierzenia; dlatego też stanowi to jeden z powodów, by wyeliminować mniej istotne doktryny"[42]

"To, co ma do zaoferowania ortodoksyjny teolog lub człowiek o ciasnym umyśle, który opiera się tylko na doktrynie, już nie będzie wystarczało inteligentnym ludziom poszukującym prawdy, ani nie będzie w stanie odpowiedzieć na ich pytania. Poszukujący ludzie zmienią swoje nastawienie i już nie będą polegać na autorytecie doktrynalnej nauki, ale wyjdą poza jej ograniczenia w sferę własnych przeżyć i znajdą się pod wpływem bezpośredniego autorytetu, jakim będzie dla nich osobisty i duchowy kontakt z Chrystusem i jego uczniami-mistrzami"[43]

Z tego punktu widzenia jest bardzo ważne, by chrześcijanie zaczęli bardziej polegać na przeżyciach i subiektywnych odczuciach niż na autorytecie Bożego Słowa, jakim jest Pismo Święte, gdyż wtedy łatwiej będzie ich przekonać, że właśnie owa neo-gnostycka postać religii chrześcijańskiej (a właściwie pseudo-chrześcjiańskiej) jest autentyczną wiarą w Jezusa Chrystusa objawionego w Biblii, który nagle okaże się być "ekumeniczny" i otwarty na wszystkie światowe religie w imię "Bożej miłości". Doktryna nadal dzieli, ale podzielanie miłości i ciepłych uczuć do "boga" i świata może połączyć najbardziej zagorzałych przeciwników:

"Powszechnie znany jest fakt, że kwestie doktrynalne wymagają długich lat prowadzenia dialogu, zanim będzie można osiągnąć autentyczne porozumienie. Niektóre różnice doktrynalne są bardzo poważne. Ekumeniści katoliccy wydają się pokładać nadzieję w czymś innym: zjednoczenie światowych religii będzie się opierało na wspólnym przeżyciu religijnym i mistycyzmie. Tutaj niewątpliwie znajdą one wspólny grunt." [44]

Przygotowanie świata na pojawienie się Mesjasza New Age i ustanowienie (przez ludzi) "Królestwa Bożego na ziemi" trwa juz od wielu lat i można je podzielić na różne etapy. Alice Bailey opisała to następująco:

"Od etapu do etapu, od kryzysu do kryzysu, od punktu do punktu, od środka do środka, życie Boga się rozwija, pozostawiając za sobą większe piękno, w miarę jak przybiera najpierw jedną, a potem drugą formę; od królestwa do królestwa (...). Objawiając Królestwo Boże na ziemi, przygotowując drogę dla swego Wielkiego Inauguratora, Chrystusa - oczekując chwili, gdy objawi się na ziemi Hierarchia i da każdemu z nas do wykonania ważne zadanie, aby dla Niego żyć i pracować, mieć o czym marzyć i do czego dążyć" [45]

W innej książce Alice Bailey tak omawia pojawienie się "Chrystusa New Age":

"Kiedy Chrystus nadejdzie u schyłku wieku i sprawi, że każdy odczuje Jego moc, objawi się jako Nauczyciel Miłości i Jedności, a podstawą Jego przesłania będzie odnowienie wszechrzeczy poprzez miłość wylaną na wszystkich (...) to [przygotowanie na Jego przyjście] objawi się (...) powstaniem aktywnych grup w każdym mieście - bez względu na ich wielkość [miast] - i w każdym kraju, które [to grupy] będą agresywnie działać na rzecz jedności, współpracy i braterstwa w każdym aspekcie życia - ekonomicznym, religijnym, społecznym i naukowym." [46]

W jakim punkcie historii obecnie się znajdujemy?

"Nowa Era już stoi u progu drzwi i już teraz jesteśmy świadkami bólów porodowych zwiastujących narodzenie się nowej kultury i cywilizacji. Wszystko, co stare i złe musi zostać usunięte, a pierwszą zła rzeczą, jaka musi odejść, jest nienawiść i duch separacji (czyli wszelkich podziałów)".[47] [Porównajmy tę filozofię ze słowami Jezusa z Łk 12,51-56]

Zamiast mieć nadzieję, że Bóg nie dopuści do tego, by "nowy paradygmat" New Age zdominował świat (choćby tylko chwilowo), przeczytajmy, co On sam powiedział już na ten temat w swoim Słowie:

"Bóg bowiem natchnął serca ich, by wykonali Jego postanowienie i by działali jednomyślnie, i oddali swoją władze królewską zwierzęciu, aż wypełnia się wyroki Boże" (Obj. 17,17).

 

Podsumowanie

Współczesny ruch ekumeniczny prowadzi w efekcie do "jedności międzyreligijnej" i do "światowej religii", która będzie zawierała elementy wszystkich wierzeń, włącznie z "chrześcijańskimi" ("inny Jezus, inna Ewangelia, inny duch" - 2 Kor 11,2-4). Będzie to tzw. neo-gnostycka wersja chrześcijaństwa - czyli imitacja oryginału.

Nie musi to wcale oznaczać, że wszyscy będą wierzyć w to samo, gdyż nie bez przyczyny wpaja nam się new-age'owskie hasło "unity in diversity" [jedność w różnorodności]. Najbardziej prześladowaną grupą będą ci ludzie (tzw. "biblijni fundamentaliści"), którzy uparcie twierdzą, że jest tylko jedna droga do Boga, a nie setki dróg. Tylko oni "będą stali światu na przeszkodzie do jedności".

Zamiast traktować to ostrzeżenie jako "propagandę" mającą na celu "wystraszenie" ludu Bożego i nie wart uwagi "sensacjonalizm", powinniśmy się bliżej przyjrzeć biblijnym proroctwom na ten temat i rozsądzić ich znaczenie w kontekście dzisiejszych wydarzeń na świecie i w Kościele.

Bóg wyraźnie zapowiedział, czego możemy się spodziewać i co nastąpi w przyszłości. Widzimy to już dzisiaj na własne oczy. W 13 rozdziale Objawienia Jana czytamy, iż w efekcie rożnych działań w końcu "cały zamieszkały świat" [oikumene] "ekumenicznie" pójdzie w podziwie za zwierzęciem [Obj. 13,3], odda mu pokłon [Obj. 13,12] i zwiedziony przez cuda fałszywego proroka [Obj. 13,13] postawi mu posąg [Obj. 13,14].

Oby nam Bóg dopomógł głosić Jego Słowo, nie ulegając żadnemu "ekumenicznemu" kompromisowi, gdyż tylko Prawda - bez domieszek fałszu - ma moc zmienić życie wielu ludzi i jedynie prawdziwy Chrystus przyniesie na ziemię trwały pokój, gdy już powróci.

"Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością, albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: 'Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, a oni będą ludem moim'. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, a nieczystego nie dotykajcie, a Ja przyjmę was i będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący". [2 Kor 6,14-18]

 


Przypisy:

1.kanon 42 - "Reflections and Suggestions Concerning Ecumenical Dialogue" S.P.U.C., 15.sierpnia 1975, str. 541.

2.Sobór Watykański II: Konstytucje, dekrety, deklaracje. Wyd. Pallotinum, Poznań 1967, str. 206.

3. http://www.pasterz.katowice.opoka.org.pl/odnowa.htm.

4. http://www.odnowa.opoka.org.pl/odnowa/historia_pl.html.

5. ks. Andrzej Grefkowicz http://oblubienica.odnowa.opoka.org.pl/html/odnowa/hist.htm.

6. http://oblubienica.odnowa.opoka.org.pl/html/odnowa/charakter.html.

7. http://oblubienica.odnowa.opoka.org.pl/html/odnowa/credo.htm.

8. Gość Niedzielny,13 października 2002

http://www.maria-rosengard.com/KKR/arkiv/kosciol021013.html.

9. http://www.pasterz.katowice.opoka.org.pl/odnowa2.htm.

10. "Ready to Evangelize the World: 23.000 charismatics gather for Indianapolis`90" Charisma and Chrisian Life, pazdz 1990, str 25..

11. "Roman-Catholic Double Talk at Indianapolis`90", Foundation, str. 14-16, fragmenty przemówienia wygłoszonego przez ks. Toma Forrest'a do członków kościoła rzymsko-katolickiego podczas porannego seminarium sobotniego..

12. http://www.apologetyka.katolik.pl/czytelnia/dokumenty/knw/dominus_iesus/index.php.

13. "Papież twierdzi, że wiara w Chrystusa może wzbudzać pogardę dla innych religii" - copyright 2000 by Agence France-Presse.

14. wg. "Być razem, aby się modlić. Wstęp i opr. A. Szafrańska, Warszawa, 1989, PAX.

15. informacja wg. www.zenit.org - Code: ZE02012325 z dn. 23.01.2002 Przywódcy religijni uczestniczący w Dniu Modlitwy w Asyżu - godna uwagi obecność prawosławnych, muzułmanów i Żydów - "Religious Leaders Who Will Attend Day of Prayer in Assisi Significant Orthodox, Muslim and Jewish Presence.

16.Le Roux, Peter, str. 45.

17. http://www.apologetyka.katolik.pl/odnowa/ekumenizm/optymizm_mimo_wszystko/index.php.

18. Dominus Iesus: A Kiss of Death for the Ecumenists, http://www.bereanbeacon.org/.

19. http://www.tygodnik.com.pl/numer/2706/deklaracja.html.

20. http://www.jcrelations.net/en/displayItem.php?id=1640.

21. "Misja i dialog w stosunkach pomiędzy chrześcijanami" i Żydami - Zbigniew Paszta

http://www.luteranie.pl/ekumenia/46/464.htm.

22. Tygodnik Powszechny, Nr 43 (2781), 27 października 2002.

http://www.dialog.org/dialog_pl/czajkowski-niech-teologowie.htm.

23. http://pl.wikipedia.org/wiki/Judaizm#Judaizm_wspolczesny_-_odlamy
http://pl.wikipedia.org/wiki/Judaizm.

24. James Jacob Prasch, " Rabbi Yoseph Moishe Koniuchowsky".

http://www.moriel.org/notice/rabbi_yoseph_moishe_koniuchowsky.htm.

25. Fragment deklaracji "Nostra aetate" (O stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich) - Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, (Poznań b.r.w.), s.335-336..

26. Opracował ks. dr Witold Adamczewski SJ, sekretarz Komitetu ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi KEP.

oraz red. Zdzisław Bielecki, http://www.dialog.uksw.edu.pl/dzien_hist.htm.

27. Dialog chrzescijańsko-buddyjski w Polsce - o. Jan M. Bereza OSB, .

http://www.dialog.uksw.edu.pl/buddyzm_pl.htm.

28. "FWR Report", lipiec 1993, str. 3.

29. http://www.luteranie.pl/ekumenia/44/4402.htm.

30. http://www.luteranie.pl/ekumenia/44/4402.htm.

31. "Wspólna konsultacja Światowej Rady Kościołów i Światowej Federacji Luterańskiej poświęcona nowych ruchom religijnym - oświadczenie podsumowujące i zalecenia" - Amsterdam, Holandia, 7-13 września 1986.
http://www.apologetyka.katolik.pl/polemiki/protestantyzm/ruchy/deklaracja.php.

32. "Optymizm mimo wszystko" - rozmowa z ks. Prof. Michalem Czajkowskim, Tygodnik Powszechny.

http://www.apologetyka.katolik.pl/odnowa/ekumenizm/optymizm_mimo_wszystko/index.php .

33. Gene Edward Veith, Unbelieving 'born-agains,' - "Niewierzący 'nowonarodzeni'" WORLD, 6. grudnia 2003, volum18, Nr 47.

34. Issue 42, December 2003 International Meeting of Pluralist Theologians/Religious Scholars Press Release,.

September 10, 2003, http://www.wcc-coe.org/wcc/what/interreligious/cd42-06.html.

35. "Soteriological Fundamentalism and Interreligious Dialogue" - Mahinda Deegalle. Mahinda Deegalle jest buddyjskim mnichem ze Sri Lanki. http://www.wcc-coe.org/wcc/what/interreligious/cd37-03.html.

36. Wiadomość e-mailowa wysłana przez Dr. Godsona Onyekwere, apostoła i założyciela "Chrześcijańskiej Akademii Przywództwa" - www.chap.edu.pl http://www.chap.edu.pl/.

37. The Revelation, "Planetary Birth Experience," Barbara Marx Hubbard, s. 37 i s. 39.

38.Alice Bailey, "Reappearance".

39. "The Reappearance of the Christ", Alice Bailey, Lucis Publishing Company: New York, 1948r.

40. "The Externalisation of the Hierarchy", Alice Bailey, napisane w ca. 1917 r., wydane w 1957r.

41. "The emerging order: God in the Age of Scarcity" - Jeremy Rifkin i Ted Howard, 1979 r.

42. "The Reappearance of the Christ", Lucis Publishing Company: New York, 1948 r.. s. 159

43. "The Externalisation of the Hierarchy", Alice Bailey, s. 417

44. "The Role of Mysticism in Inter-Religious Ecumenism", Present Truth Magazine, vol. 34, art. 4
http://www.presenttruthmag.com/archive/XXXIV/34-4.htm.

45. "The Rays and the Initiations", Alice Bailey, s. 738

46. "A Treatise on Cosmic Fire", Alice Bailey, s. 755

47. "The Externalisation of the Hierarchy", Alice Bailey, s. 62